29 września 2017

Od Reinera

Ostatnie zdjęcie i dzień dobiegł końca. Zmęczona modelka powoli zeszła po schodach podpierając się ręką o balustradę. Zdecydowanie nie lubiła obcasów jakie jej przydzielono, ale nie pozwalała tego po sobie poznać. Mimo ochoty ukazania grymasu, na jej ustach wciąż pojawiał się delikatny uśmiech. Spokojnie przyjęła komplementy ze strony fotografa. Oparła się przy tym delikatnie o zdobny koniec poręczy, co zwróciło uwagę jej menagera. Mężczyzna wiedział, że stopy jego modelki muszą już nie radzić sobie ze zbyt ciasnym obuwiem. Przeprosił pracownika, z którym akurat rozmawiał po czym udał się do boku dziewczyny. Ta przyjęła ramię swojego menagera z delikatnym kiwnięciem głowy i z jego pomocą wróciła do pokoju specjalnie dla niej przygotowanego. Tam już cała magia prysła…

 Czerwone obcasy szybko trafiły w kąt, zaś w przeciwną stronę poleciała ciemna peruka, lądując na miękkim fotelu. Spojrzałem w lustro, a me usta wykrzywiły się w obrzydzeniu. Poprawiłem swoje włosy i westchnąłem ciężko. Mój menager zaś w między czasie podniósł perukę i ostrożnie ją poprawił w dłoni, upominając mnie przy tym, że była ona droga. Nie zareagowałem na słowa i usiadłem w wolnym już fotelu z kolejnym westchnięciem. Była to ostatnia sesja na razie i póki co więcej nie było w planie. W nich był zaledwie mój udział w kolejnej szkole. Nie do końca wiedziałem po co, ale przynajmniej wybrali jakąś ponoć dobrą placówkę to i zbytnio stawiać się nie zamierzałem. Przynajmniej będzie to coś, co zabije moją nudę i nie będę musiał wracać do domu.
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale przypominam ci, że dziś czeka cię jeszcze trochę pracy – przerwał ciszę Elijah.
- Jakiej? – burknąłem nieświadomy dzisiejszej przeprowadzki. Albo może po prostu zapomniałem. W każdym razie mój menager szybko mi o tym przypomniał. – Nie możemy tego zrobić jutro?
- Jutro zaczyna się nowy tydzień, a ty masz lekcje – wytłumaczył.
- Co?! – warknąłem, nie cierpiąc dowiadywać się o takich rzeczach na ostatnią chwilę. W planach miałem długi odpoczynek po ostatnim miesiącu latania tu i tam.
- Uspokój się, złość piękności szkodzi – powiedział z tym wkurwiającym uśmieszkiem na twarzy. – Będziesz miał wieczór dla siebie.

Mimo protestów z mojej strony i tak poszło po cudzym planie. Prysznic, przebranie się, spakowanie, wyjazd, trzy godziny drogi i późnym wieczorem byłem już na miejscu. W trakcie, kiedy ja zajmowałem się papierkową robotą, Elijah poszedł zanieść mój bagaż do nowego pokoju. W sumie trochę tego było, więc mogłem się cieszyć, że ten nie zostawił mnie z walizkami przy bramie i odjechał. Okazało się jednak, że moja wprowadzka o tak późnej porze była czymś, co nigdy się nie zdarzało. Nawet sekretariat był już zamknięty. W zamian ustalono, że wszystkim zajmie się opiekun męskich dormitoriów. Jak dla mnie mogli się uprzeć i powiedzieć, że mam przyjechać innego dnia. Byłem głodny i zmęczony, ale mimo wszystko nie miałem tu nic do mówienia. Najgorszym mimo wszystko był fakt, że zamknęli już stołówkę. Nie miałem co liczyć na kolację na miejscu.
- Wszystko masz już na górze – powiedział Elijah, wręczając mi klucz do pokoju. – Już sam się rozpakujesz.
- Ta, dzięki – mruknąłem, skupiając się w pełni na ekranie mojego telefonu.
- Dzwoń jakbyś coś potrzebował – powiedział jeszcze i świadom mojego braku zwyczaju żegnania się, po prostu wyszedł.
Opiekun jeszcze zapytał czy coś potrzebuję, lecz ja pokręciłem głową. Oznajmiłem, że pójdę się przejść po czym wyszedłem przed budynek. Nawet jeżeli mężczyzna coś jeszcze powiedział, ja już go nie słuchałem i nie załapałbym jego słów. Usiadłem na ławce i zacząłem szukać jakiś otwartych o tej porze restauracji. Pierwszy raz byłem w tym mieście i nawet nie wiedziałem co można tu zjeść. Ani którędy tam dojść… Ale od czego jest google maps, nie? Nie odciągnąłem wzroku od małego urządzenia w mej dłoni, nawet kiedy ktoś zbliżył się akurat do mojej ławeczki. Nie byłem w końcu paranoikiem, przecież ten mógł po prostu chcieć przejść obok tego miejsca. Dalej spokojnie zaciągałem się papieroskiem, którego dopiero co zapaliłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz