28 września 2017

Od Mike'a C.D: Chanyeol

Byłem wdzięczny Chanyeolowi za to, że mnie zatrzymał. Nienawidziłem być mokry w ciuchach, gdyż to zawsze prowadziło do choroby. O obcego chłopaka zbytnio się nie martwiłem. Znałem powód jego „ataku”. Chan był celem, tamten chciał sobie pożartować czy coś w tym stylu. Znałem to. Sam kiedyś byłem celem i doświadczyłem głupoty innych na własnej skórze. W takich momentach najlepiej było ich ignorować i kontynuować z życiem. No chyba, że miało się wystarczająco siły na stawianie się. Wtedy można było też odwdzięczyć się jakiemuś napastnikowi. No bo przecież i tak nie było nic gorszego od roli celu, więc prywatne zachowanie nie prowadziło do zbyt wielu konsekwencji. Poza grupową zemstą, jeżeli ten ktoś miał przyjaciół. No ale w tej chwili nie trzeba było nad tym rozmyślać. Teraz zajęła mnie krótka rozmowa, wybranie jedzenia i skorzystanie z wolnego stolika. Postawiłem na nim swoją tacę ze skromną sałatką oraz kubkiem wody, a następnie usiadłem w wolnym miejscu.
- Szczerze mówiąc to dobrze sobie radzisz – zagadałem. – Mi szło gorzej, kiedy dostałem Jokera.
- Miałeś kiedyś Jokera? – zapytał widocznie zaciekawiony.
- Na początku roku szkolnego – odparłem po kiwnięciu głową, a Chan jakby chwilowo się zamyślił.
- Na pewno nie radziłeś sobie gorzej ode mnie. – stwierdził. -  Z resztą, ja w ogóle sobie nie radzę. Ja po prostu to znoszę i ignoruję.
Uśmiechnąłem się do niego zaledwie. Nie było potrzeby wymieniać się przeżyciami jako cele. W zasadzie to każdy raczej przechodził przez to samo. Jedyne co się różniło to sposób w jaki się na to reagowało. Chan miał dobre nastawienie. Zresztą trochę już minęło od kiedy otrzymał kartę Jokera w prezencie od komitetu. Podejrzewałem, że długo nim już nie pozostanie. Wkrótce znów się zmienią kasty i będzie miał szansę znaleźć coś wyższego, bezpieczniejszego. Nie mógł być przecież aż takim pechowcem, aby drugi raz z kolei dostać tą samą kartę. A może? Kto wie. Z pewnością mu tego jednak nie życzyłem. Nabiłem w zamian kawałek sałaty z pomidorem na widelec i wsunąłem go do ust, aby następnie przeżuć.
- W ogóle, długo już tu jesteś? – zapytał z nutką zawahania. Widać i on się przejmował w trakcie rozmowy.
- Od dwóch lat zaledwie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a chłopak pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Czyli pewnie już od dawna się do wszystkiego przyzwyczaiłeś – stwierdził.
- Chyba tak – odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem.
W sumie to chyba uważałem to wszystko za normalniejsze w porównaniu do wcześniejszych zdarzeń w moim życiu. Z pewnością inni byli przeciwnego zdania. Szkoła musiała się im wydawać abstrakcyjna. Z czasem jednak każdy z nich dołączał do jednej z dwóch grup: tych którzy uwielbiali tę grę albo tych którzy jej nienawidzili. Ja? Ja mimo wszystko nie należałem do żadnej z nich. To wszystko było mi obojętne i nie pozwalałem temu mnie rozpraszać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz