3 września 2017

Od Chanyeol'a C.D: Mike'a

     Od samego rana siedziałem w bibliotece, od czasu do czasu zmieniając miejsce. Przeglądałem różne książki, a co ciekawsze brałem z półek, po czym siadałem z nimi przy stołach, czytając je. Gdy któraś mnie interesowała, zapamiętywałem jej tytuł i lokalizację, żeby później ją wypożyczyć, po czym odkładałem ją na chwilę i szedłem na dalsze poszukiwania.
     Podobno ludzie czytający wiele książek, przed śmiercią żyją tysiącem żyć. Każda przeczytana historia jest też ich historią, uczucia bohaterów są ich uczuciami, przeżywają przygody razem z nimi. Zupełnie tak, jakby na chwilę przenosili się do innego świata i biegali pomiędzy stronami kartek razem z postaciami, które tak na prawdę nie istnieją.
     Jako dziecko też myślałem w ten sposób. Po przeczytaniu czegoś, co przypadło mi do gustu, tygodniami nie mogłem się otrząsnąć i przeżywałem losy bohaterów, zupełnie tak, jakbym odczuł to wszystko na własnej skórze. Czasem tęsknię za tamtymi czasami. Potrafiłem wtedy zatracić się w słowach i całkowicie im się oddać. Z czasem szara rzeczywistość uderzała we mnie coraz mocniej, przez co otaczające mnie dotychczas żywe kolory zaczęły po prostu blaknąć.
     Kocham czytać. To dla mnie przyjemne zajęcie. Od kiedy pamiętam zawsze miałem pełno książek w domu, a czytając je odcinałem się od rzeczywistości. Przez jakiś czas wszystko, co siedziało w mojej głowie, było fantastyczne. Nie, nie mam na myśli tu czegoś niesamowitego i wspaniałego, ale raczej zmyślonego, fikcyjnego, nieistniejącego. Zmarnowałem tyle czasu na głupie myślenie i wyczekiwanie dnia, w którym zdarzy się coś wyjątkowego. A prawda była zbyt banalna na sposób, w jaki myślałem, bo mierzyłem wyżej. Na tyle wysoko, żeby upadek był bolesny i pozostawił po sobie ślad. Piękne historie zdarzają się tylko w książkach, nie w rzeczywistości...



~Nagle wszystko pogrążyło się w milczeniu. Odgłos stawiania kroków ustał zaraz po głośnym trzaśnięciu drzwiami, a on nie wiedział, gdzie jest i co się stało.
Nie był pewien tego, czy chciał się dowiedzieć.
Ta cisza była najboleśniejszą dotychczas.~

     Spojrzałem na kalendarz wiszący na ścianie. Dzisiaj był 3 września, kolejna rocznica tych wszystkich śmierci... Na samo wspomnienie zacisnąłem lekko pięści. Oczywiście, nie mogłem iść na cmentarz. Groby były oddalone o parę tysięcy kilometrów, jak miałbym tego dokonać? To było niemożliwe. A jednak czułem smutek i wyrzuty sumienia. Pewnie nikt o nich już nie pamięta, ludzie boją się tam zbliżać.
Gdybym mógł, już dawno bym tam pojechał. Ale skoro było to niemożliwe, nie miałem dzisiaj żadnego zajęcia, o czym świadczyło bezcelowe kręcenie się po bibliotece i okazyjne wypożyczanie kupy książek. Myślałem nad wyjściem do miasta, jednak odłożyłem ten plan na jutro.
     Wstałem od stolika i odłożyłem parę książek na ich miejsce. Przez chwilę patrzyłem na półki. Przegarnąłem dłonią włosy, wzdychając cicho, po czym ponownie udałem się w swoją podróż po bibliotece. Szedłem spokojnie, gdy nagle usłyszałem jakieś dźwięki z drugiej alejki. Wychyliłem się zza półek i moim oczom ukazał się niski, szczupły chłopak. Widząc go od tyłu mogłem zobaczyć tylko tyle, że miał czarne włosy. Obcy stawał na palcach, wyciągając rękę do góry. Przez chwilę dziwiłem się, co robi, aż zobaczyłem książkę, na którą patrzył. Domyśliłem się, że chce ją zabrać, ale nie mógł dosięgnąć.
     Bez zastanowienia wyszedłem z alejki i podszedłem bliżej chłopaka, stając zaraz za nim. Bez problemu sięgnąłem po książkę i chwyciłem ją. Zanim jednak całkowicie ją wyciągnąłem, uświadomiłem sobie, że może najpierw powinienem spytać chłopaka, czy potrzebuje pomocy, zamiast stawać za nim jak duch. Spojrzałem nieco w dół i to był błąd. Nie zauważyłem, że obok stała inna książka, którą przypadkiem szturchnąłem wierzchem dłoni. Książka zachwiała się i spadła prosto na moją głowę. Nie spodziewałem się tego, więc trochę mnie zamroczyło. Z impetem usiadłem na podłogę, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co się stało. Znów spojrzałem na chłopaka, tym razem w górę. Spojrzał na mnie zdziwiony.
     Zobaczyłem, że nadal trzymam książkę, którą chciał zabrać. Nie podnosząc się z podłogi, uśmiechnąłem się do niego.
- Hej, trochę głupio wyszło. - stwierdziłem nieśmiało. - Ale... Chciałeś ją zabrać, prawda? - spytałem, wyciągając w jego stronę dłoń trzymającą książkę. - W takim razie trzymaj. - uśmiechnąłem się nieco szerzej.


<Mike?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz