Zmiana tematu bardzo mi pomogła. Wcześniej dręczyło mnie to, że Fabien mnie dotknął. A raczej nie sam fakt, że mnie dotknął, a raczej moja reakcja...
Od dawna nikt nie był dla mnie miły i nie próbował mi pomagać. Również od dawna nie czułem bliskości innych ludzi, nie mówiąc nawet o tym, że nikt się do mnie nie zbliżał. Zawsze omijano mnie szerokim łukiem i zdążyłem przyzwyczaić się do trzymania dystansu przed wszystkimi. Myślałem też, że boję się nie tylko ludzi, ale i ich dotyku. Jednak gdy Fabien pogładził swoją ciepłą dłonią mój policzek, poczułem się dziwnie... Chociaż jego dotyk nie sprawił, że ból zniknął, podziałał na mnie dziwnie kojąco. Mimo ciągłego, lekkiego bólu aż przymknąłem oczy, czując dziwną przyjemność. A gdy Fabien odsunął dłoń miałem wrażenie, że mój policzek nagle zrobił się przeraźliwie chłodny.
Również dopiero wtedy zacząłem zastanawiać się nad tą sytuacją. Czy to było w porządku? To, że sprawiło mi to przyjemność?
Wolałem na chwilę obecną otrząsnąć się z tych myśli, a oferta pomocy Fabienowi w przeprowadzce do mojego pokoju była dobrym pretekstem do odwrócenia uwagi. Chociaż trudno było to przyznać, perspektywa posiadania współlokatora mnie cieszyła.
Fabien sam załatwił wszystkie formalności, a moim zadaniem była pomoc w przeniesieniu bagaży. Już wcześniej zobaczyłem, gdzie nowy przyjaciel odstawił bagaże, więc zanim wszystko ustalił sam zacząłem je wszystkie przenosić. Niektóre były strasznie ciężkie, jak później się okazało, było w nich sporo książek. Fabien miał dużo bagaży, ale nie przeszkadzało mi to. Ani ja, ani moje rzeczy nie zajmowaliśmy zbyt wiele miejsca, więc Fabien mógł się czuć, jakby miał cały pokój dla siebie.
Po miesiącu wszystko już się poukładało. Zakolegowałem się bardziej z Fabienem i powoli zaczynałem mu ufać. Co prawda nadal nie wiedzieliśmy o sobie tak dużo, szczególnie moją przeszłość i parę faktów nadal chowałem w ukryciu. Mimo to on najwyraźniej też mnie polubił, co mnie cieszyło. Miałem już dwóch przyjaciół, dzięki czemu nie czułem się taki samotny. Martwiłem się tylko, żeby nie znienawidzili mnie przez moje sekrety i tajemnice...
Fabien był bardzo spokojny i czasami cichy, więc potrafiłem nawet zapomnieć, że ze mną mieszka. Tak też zdarzyło się tego pechowego ranka...
Współlokator spał za swoim baldachimem, a że byłem strasznie zaspany, nawet nie zwróciłem na niego uwagi. Zawsze mieszkałem sam, więc dało o sobie znać przyzwyczajenie... Tak jak zazwyczaj, poszedłem wziąć poranny prysznic. Ubrania zostawiłem przed łazienką i już po chwili zamknąłem za sobą drzwi. Z początku zimna woda pomogła mojemu umysłowi nieco otrzeźwieć, ale nawet mimo rozbudzenia nie zauważyłem swojego błędu.
Na spokojnie dokończyłem poranną toaletę, po czym poświęciłem trochę czasu na przypatrywanie się swoim bliznom. Nie wiem, dlaczego to robiłem, jednak zawsze mimowolnie na nie spoglądałem, chociaż chciałbym zapomnieć o ich istnieniu. Przydługie włosy, które zaczęły trochę odrastać, zakrywały bliznę za uchem, jednak reszta nie mogła zniknąć tak łatwo...
Owinąłem sobie ręcznik wokół bioder i chwyciłem drugi, zarzucając go sobie na głowę. Nieco ospałymi ruchami zacząłem wycierać włosy, po czym nawet nie patrząc przed siebie otworzyłem drzwi i wyszedłem do pokoju. Ściągnąłem ręcznik z wciąż mokrych włosów i już miałem sięgnąć po ubranie, gdy mimowolnie obróciłem się w bok i spojrzałem prosto w piwne oczy Fabiena. Z początku zamarłem w bezruchu, gapiąc się na niego z prawie otwartymi ustami. Dopiero po chwili nieco panicznie rozłożyłem drugi ręcznik i zakryłem nim resztę swojego ciała, co obejmowało pobliźniony tors. Z twarzy mojego współlokatora trudno było cokolwiek odczytać, jednak na mojej twarzy z pewnością było widać czerwień.
- Kiedyś się zapomnisz i wyjdziesz nago. - rzucił żartobliwie Fabien.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
- Wybacz, to z przyzwyczajenia... - mruknąłem tylko pod nosem.
Szybko chwyciłem ubrania i wycofałem się do toalety.
- Boże, co za wpadka... Idiota. - fuknąłem sam na siebie.
Bardziej niż fakt, że wyparowałem w samym ręczniku martwiło i zawstydzało mnie to, że Fabien mógł zobaczyć moje blizny. Miałem jednak nadzieję, że uszło to jego uwadze. A jeśli nie i o to spyta... Cóż, moje usta znowu zatrzasną się na kłódkę.
- Przepraszam za to przed chwilą, głupio wyszło. - mruknąłem wychodząc z łazienki, tym razem w kompletnym ubiorze. - Wyspałeś się? - rzuciłem zaraz po tym, mimowolnie, byle tylko znaleźć jakiś wygodny temat.
- A tak. - uśmiechnął się czule.
Przez chwilę po prostu patrzyłem na niego w milczeniu.
- Może jesteś głodny? - spytałem po chwili. - Ja jestem już przebrany i gotowy do wychodzenia, więc jeśli chcesz mogę przemycić ci trochę jedzenia ze stołówki.
- Nie, nie mam apetytu, może potem coś zjem, ale dzięki. - odparł i zabrał się za książkę.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć na jego odmowę, więc po prostu pokiwałem głową dając znak, że rozumiem.
Sam wyszedłem coś zjeść, ale gdy tylko otworzyłem drzwi budynku otoczył mnie chłodny wiatr. Na dworze strasznie lało, jednak nie przeszkodziło mi to w dotarciu na stołówkę i wróceniu do dormitorium. Mimo wcześniejszej odpowiedzi Fabiena i tak przyniosłem trochę jedzenia.
- Gdybyś potem zgłodniał, zostawię to tutaj. - odłożyłem jedzenie na boku, po czym skierowałem wzrok na współlokatora, chociaż trochę przeszkadzała mi w tym kapiąca z grzywki woda. - Strasznie dzisiaj pada, lepiej posiedź sobie w cieple. Jakby co, będę na spacerze, pewnie niedługo wrócę.
- Czemu chcesz wychodzić na ten deszcz? - zmarszczył brwi.
- Nie mam żadnego celu. - wzruszyłem ramionami. - Co prawda jest zimno, ale deszcz mi nie przeszkadza. Po prostu się przejdę.
- Może zostań ze mną, porozmawiamy. - uśmiechnął się lekko.
- Jeszcze się w pełni nie obudziłeś, jesteś cały poczochrany. - zaśmiałem się cicho. - Odpocznij na spokojnie, poczytaj w ciszy. Niedługo wrócę i o ile nadal będziesz chciał, możemy sobie porozmawiać.
Nie wiem, czy Fabien chciał jeszcze coś dodać, ale nawet jeśli tak, wyszedłem zanim zdążył to zrobić.
Z początku myślałem, że po prostu czuję potrzebę przewietrzenia się, nawet mimo wszechobecnego chłodu i coraz silniej padającego deszczu. Zawsze lubiłem spacery, bez względu na okoliczności. Czasem przez chodzenie bez parasola i w zbyt chłodnych ubraniach zdarzało mi się rozchorować, ale to też mi nie przeszkadzało. Cieszyłem się, że mogę być na otwartej przestrzeni, że nikt nie zmusza mnie do siedzenia w czterech, ciemnych ścianach.
Podświadomie czułem jednak, że dzisiejszy spacer miał mi dać czas na przemyślenia. Oraz był częściowo spowodowany strachem przed tym, że Fabien mógł zobaczyć coś, czego widzieć nie powinien...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz