31 sierpnia 2017

Od Nelly

     Perspektywa kolejnej zmiany otoczenia nieco mnie przerażała. Już po raz trzeci w tym roku przenosiłam się w nowe miejsce. Zanim zdążyłam przyzwyczaić się do jednego miasta, trafiałam do drugiego i znów czułam się nieswojo. Teraz będę mieszkać tutaj zupełnie sama, w szkolnym akademiku... Przynajmniej mam tu zostać na dłużej.
     Stojąc przed Charleston High znów poczułam się niepewnie. Patrzyłam na budynki mojej nowej szkoły zastanawiając się, ile czasu tu spędzę. Dotrwam do końca semestru, czy znowu mnie przeniosą? A może zostanę tu już do końca? Z cichym westchnięciem zabrałam swoje walizki i poszłam zgłosić się do dyrektora.
     Znalezienie jego gabinetu i recepcji nie było trudne, ponieważ znajdowały się w pierwszym budynku na terenie szkoły. Dowiedziałam się jaki mam numer pokoju oraz otrzymałam do niego klucze. Jedna z pań w recepcji powiedziała mi też, że będę miała współlokatorkę. Ta wiadomość mnie ucieszyła, chociaż bałam się trochę, jaka ta współlokatorka się okaże. Rozmyślając nad tym ruszyłam na poszukiwania swojego pokoju. Idąc ścieżką rozglądałam się, próbując mniej więcej zobaczyć, co gdzie jest. Po prawej widziałam w oddali prawdopodobnie fragment parku i dormitoria. Po lewej było coś, co wyglądało na stołówkę. Z jej wnętrza dobiegały jakieś postukiwania. Domyśliłam się więc, że ktoś tam jest, jednak nie miałam ochoty na zwiedzanie, więc skierowałam się od razu w stronę dormitoriów.
     Ciszę panującą na dworze przerwały nagle czyjeś kroki. Podniosłam głowę, wyrwana z zamyślenia, i zobaczyłam wysokiego Azjatę z odstającymi uszami i rozczochranymi obecnie włosami. Zamrugałam zaskoczona i aż przetarłam oczy wierzchem dłoni. On też tu jest?
- Chan... - zaczęłam niepewnie, ale ucieszyłam się na jego widok. W końcu jesteśmy przybraną rodziną, odkąd on stracił swoją.
     Chłopak tylko spojrzał na mnie z ukosa swoimi czarnymi oczami, po czym prychnął pogardliwie. Minął mnie, w ogóle się nie odzywając. Cóż... Po części mu się nie dziwię. Jednak nie mamy zbyt dobrych relacji, zapewne nadal chowa do mnie urazę... Zgaduję, że to się już nie zmieni. Odwróciłam się i patrzyłam przez chwilę, jak odchodzi, a następnie sama udałam się w swoją stronę.
     Gdy znalazłam swój pokój, odruchowo zapukałam do drzwi. Skoro mam współlokatorkę, nie chciałam tak po prostu wchodzić. Wyglądało jednak na to, że w środku nikogo nie ma. Drzwi również były otwarte. Z pewnością było widać, że w pokoju ktoś mieszka, jednak moja współlokatorka była nieobecna. Stwierdziłam, że najwyżej spotkam ją później, więc szybko się rozpakowałam i wyszłam.
     Ponieważ jeszcze dzisiaj nic nie jadłam, postanowiłam udać się od razu na stołówkę. Po zdobyciu posiłku usiadłam przy jednym z wolnych stolików, stosunkowo daleko od innych uczniów. Jadłam w spokoju, gdy nagle ktoś postawił obok mnie tackę. Spojrzałam nieco niepewnie na osobę, która się do mnie dosiadła.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz