31 sierpnia 2017

Dzień 1 - Czas wolny: Samantha Cohen

W czasie wolnym wróciła do namiotu, żeby zabrać aparat i porobić parę amatorskich zdjęć na pamiątkę. Planowała najlepsze, wraz z podpisem powiesić na tablicy korkowej w swoim pokoju.  Żałowała, że wcześniej nie robiła zdjęć.  Pomimo, że rozłożenie namiotu przynajmniej poszło w miarę sprawnie, była też i zabawna sytuacja.  Samantha uśmiechała się pod nosem podczas wbijania śledzi w ziemię. Przypominała sobie jak jeździła z rodziną na kempingi. Niemalże w każdy weekend wyjeżdżali. W końcu - było gdzie. Tyle Parków Narodowych zwiedzili. Lubiła wracać do tych momentów. Chciała zapomnieć jedynie o ostatnim wyjeździe. Suzie za to raczej nie miała doświadczenia z namiotami, co przynajmniej nadrabiała entuzjazmem. W pewnym momencie zaplątała się o płótno. Sam żałowała, że nie miała wtedy aparatu pod ręką. Suzie szybko się wyplątała i pośmiały się wspólnie. Zgodnie z pierwszym wrażeniem,  towarzyszka Samanthy okazała się być osobą, przy której ciężko jest się nudzić. Wyjątkowo chyba, co Samanthę zadziwiło, jej gadatliwość nie była męcząca. Sam szybko tak polubiła jej towarzystwo.
Spaceru jednak nie miała z Suzie, a przynajmniej pogawędziła nieco z ludźmi, których już kojarzyła z widzenia. Starała się zapamiętać jak najwięcej z oprowadzania po obozie, ze względu na obawę przed zgubieniem się przy najbliższej okazji. Sam doskonale wiedziała, jak złą orientacje w terenie i jak słabą pamięć ma.  Oczywiście i tak była zdziwiona, gdy wrócili do namiotów od innej strony, niż myślała, że idą.  Na spacerze zauważyli także wiewiórkę. Kolejny powód, dla którego Sam pluła sobie w brodę, że nie zabrała aparatu.
Przed wyjściem z namiotu chwyciła jeszcze powerbanka i kabel do telefonu. Jej komórka oczywiście już padała, mając jakieś szczątkowe procenty baterii, a Sam innego zegarka nie miała. Wtedy też zauważyła list. Nie ma kast? Zmarszczyła brwi, zaniepokojona. Nie, żeby jakoś specjalnie zdążyła przyzwyczaić się do swojej kasty. Dla niej różnicy nie będzie. Ale czy inni, o niższych rangach nie wpadną na jakiś głupi pomysł? Fuknęła niezadowolona i obróciła się w stronę wyjścia. Wtedy też spotkała wielbicielkę różu. Uśmiechnęła się na widok Suzie. Sam stwierdziła, że nie ma potrzeby wypytywać gdzie dziewczyna podziewała się cały spacer. Suzie pewno sama o tym powie. Jak i o milionie innych rzeczy. Sam uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Gdzie się wybierasz? - Zapytała za to Suzie, poprawiając swoją koszulę i wyciągając zbędne rzeczy z plecaka. - Schować ci telefon i powerbanka? - Dodała, widząc, że Sam musi je trzymać, bo w tych jeansach akurat nie ma kieszeni.
- Nie! Nie trzeba, to jest. - Odpowiedziała szybko Sam. Za szybko, by brzmiało to spokojnie. Mówiąc szczerze, brzmiało jak całkowite przeciwieństwo spokoju. Sam szybko zatuszowała to delikatnym śmiechem i promiennym uśmiechem. I tu nastała chwila ciszy. Sam w zasadzie nie wiedziała, gdzie chciała iść. - A idę do - tu się zawahała, ale tylko na chwilę - do sklepu.
- A nie poszłabyś ze mną nad jezioro? Wiesz, jest tak gorąco. Zimna woda to najlepsze co teraz może nas spotkać. - Zapytała goth, pakując coś do plecaka. Sam nie interesowała się specjalnie, co to było. W  końcu, nie powinno się ludziom patrzeć na ręce.  
- Nie. Nie poszłabym. - Odpowiedziała, natychmiast spięta i podenerwowana. Nerwowo zaczęła skubać rąbek bluzy. - Nie umiem pływać. - Wyjaśniła, widząc zdziwione tak ostrą, jak na Sam, odpowiedzią, spojrzenie Suzie.  
I, skarbie, jestem z Austalii. Tą temperaturę nazywasz gorącem? To słodkie, pomyślała.
- Mogłabyś się nauczyć.  - Czwórka  zaproponowała. - To nie takie trudne, wiesz? - Dodała, zapinając plecak i prostując się.  Dopiero teraz Sam zwróciła uwagę o ile wyższa od niej jest Suzanne. Jednym słowem; dużo. - To tylko unoszenie się na wodzie - Dodała z promiennym uśmiechem.
Sam westchnęła.
- Nie mam zamiaru uczyć się pływać. - Powiedziała spokojnie, ale nie patrząc na starszą dziewczynę.
- Twoja strata. - Prychnęła Suzie, widocznie obrażona. Jednak, to było jedynie wrażenie, bo zaraz mówiła dalej. - Ale możemy pójść posiedzieć na doku do łowienia ryb, co nie? Lubisz w ogóle łowić ryby? Łowiłaś kiedyś? Ja nigdy nie byłam na rybach.
Suzie poprawiła plecak i uśmiechnęła się. Sam jedynie westchnęła i odwzajemniła uśmiech.
- To idziemy od razu?
***
Dok okazał się być całkiem przyjaznym miejscem do przesiadywania. Tak, jak Sam się spodziewała, mało osób zdecydowało się wędkować. Będąc szczerymi. Jedna lub dwie. I tak Sam była zadziwiona, że w tak ciepły dzień nie każdy rzucił się w kierunku wody. Chłodny wiatr nad jeziorem tworzył delikatne fale. Czuć było zapach lasu. Całe to miejsce miało swój urok, nie dało się tego ukryć.
Sam siadła po turecku, odkładając koło siebie aparat i telefon. Zamknęła oczy, przypominając sobie wakacje nad jeziorem St.Clair, położonym na Tasmanii. Jedynie znajduje się także w na terenie Parku Narodowego Cradle Mountain-Lake St Clair, więc nie mogli urządzić kempingu, a mieszkali w Lake St Clair Lodge. Niesamowitym hotelu z cudownymi, wielkimi oknami przez które mogli podziwiać jezioro. Był tam też pomost, na którym często przesiadywali. I widzieli wtedy kolczatkę. Często wspominała ten wyjazd.
- Nie odpowiedziałaś czy łowiłaś kiedyś - Przypomniała Suzie. - Ja raczej nie miałabym cierpliwości. Wiesz, siedzenie i czekanie wcale nie jest zabawne. Tyle innych rzeczy można wtedy zrobić. I pomyśl o rybach! Haczyki się im wbijają w... w...
-  W pyszczek. I tak, łowiłam. Ale to było dawno temu - Sprecyzowała i odpowiedziała Sam, delikatny uśmiech malował się na jej twarzy.
- A co jak ryba połknie hak? To okrutne! - Oburzyła się goth, marszcząc zabawnie nos i prychając. Sam musiała przyznać, że dziewczyna była ładna nawet, gdy się oburzała. A mówią, że złość piękności szkodzi.
- Wtedy odcina się haczyk i wypuszcza rybę - zaczęła Sam - Czekaj! Czekaj daj mi skończyć! - Powiedziała szybko gdy zauważyła, że jej współlokatorka planuje się wtrącić. - Haczyk szybko rdzewieje i ryba go wypluwa. Tyle!
Suzie i tak nie wydawała się zadowolona odpowiedzią. Albo tym, że Samantha ją uciszyła.  
Sam, widząc jak niezręczna cisza zapadła, wpatrzyła się w drugi brzeg jeziora. Nie chciała patrzeć prosto do wody. Tam gdzie siedziały prawdopodobnie było wystarczająco głęboko, by Sam musiała pływać. Martwiło ją, że przez fale i chyba po prostu kolor wody nie była w stanie zauważyć dna.
Suzie zdjęła swoje długie glany, co zajęło jej chwilę - wada tego typu butów - po czym upchała do nich skarpetki i zwiesiła nogi z pomostu. Z uśmiechem zaczęła nimi machać w wodzie, chlapiąc wszędzie.
- Przestań natychmiast. - Syknęła Sam, odsuwając aparat, żeby jej współlokatorka przypadkowo go nie zmoczyła.
- Nie rządzisz tutaj - Odparła Suzie, nadal tak radosnym tonem co zwykle.  - Nie możesz mi rozkazywać. - Dodała z uśmiechem.
- Nie planowałam ci rozkazywać. - Wypaliła Sam. Zmarszczyła brwi, zmartwiona. - Przepraszam.
Przygryzła wargę. Cudownie. Już pierwszego dnia udało jej się zrazić do siebie jej współlokatorkę. Pogratulowała sobie w myślach, człowiek roku normalnie.
- Nie ważne - Suzie zbyła tą całą sytuację machnięciem ręki. Ale trzeba przyznać, nadal pluskała nogami  w wodzie, ale już przynajmniej nie chlapała aż na pomost. - Nie pozwolę żeby takie drobne rzeczy zepsuły nam wyjazd! Przecież mamy się świetnie bawić!
Zaśmiała się. Sam przeklęła w myślach. Suzie nawet śmiech miała ładny. Zaraźliwy wręcz.
- Dlaczego nie ściągniesz butów? Dalej! Nogi do wody! - Zawołała gothka. Bez butów wcale nie wyglądała na Czwórkę. Różowy stanowczo nie był zbyt mroczny.
Nie widząc żadnej reakcji ze strony Sam, dodała;
- Tylko nie mów, że się tak wody boisz! - Przechyliła głowę, unosząc jedną brew w parodii zdziwienia.
Sam, ponownie, jedynie westchnęła i zabrała się za rozwiązywanie beżowych trapperów. Z ociąganiem odłożyła je za siebie i z jawnie okazywaną niechęcią wsadziła stopy do zimnej wody. Miała nadzieję, że nie było widać jak na chwilę wstrzymała oddech, oczekując, że zaraz jakiś potwór wyskoczy i wciągnie ją pod powierzchnię, a ona nie będzie w stanie się wynurzyć i...
Woda była przyjemnie chłodna. Sam uśmiechnęła się do Suzie, słuchając, że po co taką histerię wyprawiała z chlapaniem, że przecież teraz widzi, że odrobina wody nikomu nigdy nie zaszkodziła, a przecież jednak jest tak przyjemnie. Sam kiwała głową, przytakując.
Sięgnęła po telefon, by sprawdzić godzinę. Tylko na tą chwilę spuściła wzrok z wodnej toni. I w tej samej chwili, gdy złapała telefon, poczuła, że coś złapało ją za kostki. Szarpnięcie. Sam wrzasnęła, kopiąc nogami i chwytając się w panice pomostu. Wpadła do jeziora. Jedna z fal natychmiast ją zakryła. Woda wdarła jej się do nosa, jednak w tamtej chwili nie zwracała na to uwagi. Zwykłym trafem złapała deskę podtrzymującą pomost na palach. Podciągnęła się na niej, żeby nie pójść na dno. Zaczęła prychać i wykasływać wodę z gardła i nosa. Poczuła, jak łzy strachu napływają jej do oczu. Chociaż, oczy i tak piekły ją od wody, która je zalała.
Usłyszała czyjś śmiech i wściekłe krzyki. Nadal starając się podciągnąć jak najwyżej na desce, by jak najmniej z jej ciała było w wodzie, udało jej się przetrzeć piekącą wodę z oczu. Sam dopiero teraz zauważyła, że nie tylko łzy napłynęły jej do oczu, ale zwyczajnie w świecie płacze.
Nieznany jej chłopak wybuchnął kolejną salwą śmiechu, widząc reakcję Samanthy i irytację Suzie.
Sam była jednak zbyt przerażona, żeby się wściekać, czy żeby było jej wstyd. Chciała się znaleźć jak najdalej od wody.
- Nie umiem pływać - wydusiła z siebie. Jej głos niemożliwie łamał się, gdy próbowała zaczerpnąć powietrza. Ręce zaczynały jej drżeć ze zmęczenia i stresu. Chłopak zaśmiał się jeszcze raz, lecz został natychmiast uciszony przez znajomą z namiotu Samanthy. Zwyzywała go, aż miło.
- I co niby mam z tym zrobić? - Zapytał, drażniąc się z Sam i Suzanne.
- Po prostu mnie podsadź - syknęła blondynka. Powoli zaczynała się uspakajać. Przynajmniej na tyle, by mogła mówić. Ale jej ręce nie wytrzymają dużo dłużej, zaraz się ześlizgnie i wpadnie ponownie...
- Ależ królowo, rangi tutaj nie obowiązują! - Zaśmiał się. Sam zaczęła przeklinać w myślach.
- Proszę! - Krzyknęła, łzy spływały jej po policzkach. Tak bardzo bała się wpaść do wody. Czy on tego nie mógł zrozumieć?
Chłopak przynajmniej wykazał się odrobiną człowieczeństwa i podsadził Samanthę na tyle, by Suzie mogła wciągnąć ją na pomost. Sam siedziała, metr od krawędzi pomostu, ociekała wodą i trzęsła się. Stanowczo nie z zimna, a z przerażenia.  Suzie coś tam do niej mówiła, lecz przez większość tego blondynka zwyczajnie nie słuchała.  Przetarła łzy z policzków dłonią. Co nie miało zupełnie sensu, biorąc pod uwagę, że jej dłonie były zalane wodą z jeziora. Wstała, na nogach niczym z waty i  spojrzała na chłopaka. Stał w wodzie, tuż przy pomoście. Jemu woda sięgała zaledwie ramion, lecz pewno był sporo wyższy od Samanthy.
- To był tylko żart! - Zaśmiał się, promiennym uśmiechem zbywając wściekłe spojrzenie rzucane przez Suzie.
- Spieprzaj - warknęła Sam, chwytając swoje buty i szybko wycofując się jak najdalej od krawędzi pomostu. - Wanker - zagryzła zęby, walcząc ponownie ze łzami. Nie obracając się, szła szybko do namiotu. Niestety, ziemia nie okazała się najlepszym podłożem. Jak tylko zeszła z drewnianego doku musiała od razu ubrać buty na mokre stopy. - Dipshit - dodała, wspominając śmiech chłopaka, gdy widział jej łzy. Włożyła sznurówki do butów, żeby się nie potknąć i ruszyła dalej.
Czuła gulę w gardle, tak blisko była do wybuchnięcia rzewnym płaczem. Wykręciła wodę z włosów, tuż przed namiotem. Wywaliła niemal cały swój podróżny plecak, żeby dorwać się do ręcznika.
Jeszcze nie przebrana, przecierała włosy, gdy do namiotu wpadła Suzie. Sam ze zdziwieniem zauważyła, że dziewczyna ma jej aparat.
- Zapomniałaś o tym! - Powiedziała, raczej z udawaną radością. W każdym razie, jej oczy nie były radosne. - Ale nie mam pojęcia gdzie jest telefon - dodała, odchylając głowę.
Sam uśmiechnęła się gorzko. Wpadając do wody musiała go strącić. Teraz już nawet nie ma pewno co ratować.
Fuck me side ways. Nie dość, że zaliczyła jeden z gorszych dni w jej życiu, to jeszcze straciła telefon. Była przemoczona i wyczerpana emocjonalnie. Miała dość jak na jeden dzień.
- Zdarza się - odparła, wzdychając. Nie była to przecież wina Suzie, więc nie powinna jej też męczyć swoim złym nastrojem. - Reszta obozu na pewno będzie lepsza - dodała, z wymuszonym uśmiechem.
Gothka szybko podłapała, że Sam raczej chce się przebrać i wyszła, mówiąc tylko, że i tak wypada już się zbierać, bo i tak dochodzi już siedemnasta.
Sam wzięła głęboki oddech. No, nie może pozwolić, żeby jakiś dickhead zniszczył jej humor na cały wyjazd, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz