26 sierpnia 2017

Od Chanyeol'a C.D: Fabien

     Podobno nie ma czegoś takiego, jak ciemność - jest tylko brak światła.
     Zło również nie istnieje. Niektórzy ludzie po prostu zapomnieli, czym jest dobro.
     Ja w to nie wierzyłem. Każdego dnia przeszłość uderzała w moje ciało i umysł, wnikliwie i na wskroś je przeszywając.
     Nienawidziłem samotności. Nienawidziłem nocy i mroku, a jednak całe moje życie było nimi przepełnione. Osnute i pochłonięte przez pustkę.
     Bałem się ciemności oraz tego, że pewnego dnia gdy zamknę oczy, owładnie mnie całkowicie. Im więcej czasu upływało, tym gorzej to wszystko znosiłem i pragnąłem umrzeć, ale zbyt bardzo przerażała mnie niewiedza i to, że nie mogę jej zaspokoić.
     Dlatego wciąż trwałem w tej ciszy, która z każdą minioną sekundą okazywała się być najgłośniejszym krzykiem.
     Tej nocy znów nie spałem. Nie byłem pewien, czy to z powodu bezsenności albo może przyzwyczajenia, tak samo trudno było mi stwierdzić, co jest gorszym koszmarem - wytwory mojej wyobraźni czy rzeczywistość.

     Pierwsze promienie porannego słońca musnęły delikatnie moją lekko bladą skórę. Otworzyłem leniwie oczy, które od razu zostały boleśnie porażone.
     Wstałem z materaca, powoli kierując się do łazienki. Pomieszczenie nie było duże. W końcu to zwykły pokój w akademiku. Co prawda dwuosobowy, bez drugiego lokatora, ale i tak byłem wdzięczny, że mam gdzie mieszkać. No i... Może to dobrze, że jestem w tym pomieszczeniu sam. Jego wielkość też mi nie przeszkadza. Po co wielkie pokoje czy całe mieszkania? Mają tylko więcej miejsca na pustkę i kryjące się w ciemności potwory.
     Chociaż te najgorsze i tak żyją we mnie.
     Przemyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w swoje lustrzane odbicie. Nie odrywając od niego oczu, powiodłem wzrokiem po swoim ciele. Zacisnąłem dłonie w pięści, widząc pęknięcie przebiegające przez tors i poczułem, jak ponownie rodzi się we mnie nienawiść.

~Słyszał krzyk. A za nim kolejny i jeszcze następny.
Przeplatający się między nimi psychodeliczny śmiech raz po raz odbijał się w jego głowie, powoli doprowadzając do szaleństwa.
Był ukryty. Pozornie bezpieczny.
Uwięziony.~

     Potrząsnąłem głową. Ludzie nie muszą o tym wiedzieć. O mojej przeszłości. Wystarczy, że spróbuję wrócić do swojego pierwotnego charakteru. To jak gra aktorska. Muszę tylko trochę się postarać, żeby dalej widzieli mnie jako wesołego chłopaka.
     Względnie doprowadziłem się do porządku, narzuciłem bluzę i wyszedłem z pokoju. Dziś jest sobota, a co za tym idzie nie mam zajęć. Nie zapisałem się jeszcze na żadne zajęcia dodatkowe, tak więc byłem wolny. Gdy spojrzałem na zegarek przed wyjściem, widniała na nim godzina 6:30. Westchnąłem cicho pod nosem. Cały, długi dzień przede mną...
     Zastanawiałem się, czy inni lubią chodzić do tej szkoły. Większość nastolatków nienawidziła chodzenia do jakiejkolwiek szkoły. Ja jednak nigdy nie należałem do tego typu nastolatków. Zawsze i wszędzie byłem samotny, ale zmiana otoczenia choć na chwilę pozwalała mi odskoczyć od rzeczywistości, której tak bardzo nie znosiłem.
     Mimo nieprzespanej nocy wcale nie czułem się zmęczony.Jeśli miałbym wybór, wolałbym w ogóle nie zmrużyć oka, niż po raz kolejny obudzić się zlany potem, z przyspieszonym biciem serca.
     Zszedłem po schodach ze swojego piętra. Nigdzie mi się nie spieszyło, nie miałem żadnego celu. Jedyne co, to musiałem zachowywać się cicho. Wyszedłem na dwór i przysłoniłem oczy, które poraziło słońce. Na dworze było niesamowicie jasno o tej porze, aczkolwiek moje ciało przeszył mocno odczuwalny chłód. Nie wątpiłem, że później się ociepli. Weekend zapowiadał się bardzo dobrze. Szkoda tylko, że znów spędzę go sam. Ewentualnie poszukam Lucas'a, żeby się z nim powygłupiać. Wesołe i czasem złośliwie usposobienie chłopaka bardzo pomagało mi zająć kłębiące się w mojej głowie myśli.
     Na dworze nie było żywej duszy, co mnie wcale nie dziwiło. Komu chciałoby się wstawać tak wcześnie w weekend? Z braku lepszego zajęcia udałem się do parku. Spacerowałem dobre pół godziny, nucąc cicho pod nosem, aż w końcu mnie to znudziło. Usadowiłem się wygodnie na ławce, po jakimś czasie zmieniając pozycję na leżącą. Naciągnąłem swój wielki kaptur aż na oczy i schowałem dłonie w długich rękawach czarnej bluzy. Po jakimś czasie zimno przestało mi przeszkadzać, nie zauważyłem nawet, kiedy zasnąłem.
     Chociaż wydawało mi się, że nie spałem długo, z pewnością poczułem skutki spania na zimnej, twardej ławce. Z cichym stęknięciem zacząłem rozciągać i masować obolałe plecy i kark. Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na zegarek, który teraz wyjątkowo miałem na nadgarstku. Była 8:30. Trochę się tu zasiedziałem... Ale grunt, że nic mi się nie śniło.
     Podniosłem się znów do pozycji siedzącej i zacząłem się przeciągać, kiedy moje spojrzenie padło na chłopaka stojącego kawałek dalej. Z zaskoczenia straciłem równowagę i zjechałem z ławki, padając na ziemię jak worek. Pozbierałem się całkiem szybko, jednak z powodu zaspania niezbyt zwinnie. Gdy tylko się podniosłem momentalnie napotkałem wzrok piwnych oczu nieznajomego. Świetnie, pewnie już wyrobiłem sobie opinię parkowego żula.
     Rudowłosy chłopak tylko patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. Czułem, że wyszedłem na głupka, a jego mina tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Chociaż nie licząc odrobiny zdumienia, nie wyglądał na szczególnie poruszonego.
     -  Uhm... Cześć. - mruknąłem do niego nieśmiało, nie wiedząc, co więcej mogę zrobić w obecnej, już i tak niekomfortowej sytuacji.
Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że jakoś naprawię swój wizerunek.


<Fabien?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz