1 lipca 2017

Pokaz Talentów: Samantha Cohen

Touch my mouth and hold my tongue
I'll never be your chosen one

Patrzy na salę przepełnioną ludźmi. Jakim cudem się tu znalazła? Bojąc się grup?
Czuje na sobie ciekawskie spojrzenia uczniów, których jeszcze nie zdążyła poznać. Wychwytuje gdzieś w tłumie błękitne włosy dziewczyny, spotkanej przez nią pierwszego dnia pobytu Samanthy w tej szkole. Delikatnie uśmiecha się na wspomnienie. Z zamyślenia jednak wytrąca ją odchrząknięcie nauczyciela prowadzącego ten konkurs. Sammy stoi przecież jak słup soli, zamiast, jak normalny człowiek, usiąść na krześle przygotowanym dla uczestników, stojącym samotnie w centrum.
Prawie tak samotne, jak ty, Sam. Mówi cichy głos w jej głowie. Dziewczyna prycha i prostuje się, idąc w kierunku krzesła. Najważniejsze, wyglądać na pewną siebie. Przecież nikt nie musi wiedzieć, co na prawdę odczuwa.
I'll be home safe and tucked away
Well You can't tempt me if I don't see the day

Zajmuje miejsce i szykuje gitarę. Prawie nie słyszy gdy nauczyciel ją przedstawia.
Sammy odgarnia szybko kosmyk blond włosów, który wypadł jej z kłosa, po czym poprawia chwyt na gitarze. Grunt to zacząć. Później będzie już tylko łatwiej. Pierwsze nuty zaczyna grać ostrożnie i powoli, patrząc uważnie na swoje palce, w obawie że nagle zaczną drżeć lub odmówią współpracy. Odlicza rytm w myślach. Wie, że zaraz się wczuje, ale zgubienie rytmu, na samym początku, to byłaby hańba. Bierze głęboki oddech i zaczyna śpiewać, cały czas obserwując struny. Własny głos określiłaby jako przeciętny, ani za gruby, ani zbyt cienki. Pomimo, że delikatnie zachrypnięty, brzmi bardzo kobieco. Nawet zdaje się być delikatny. Jedyny zabawny szczegół, który większość słuchających zauważyła pewno od razu, to jej australijski akcent, słyszalny w każdym, jednym słowie. Sam uśmiecha się kącikiem ust. Na akcent nic nie poradzi.
The pull on my flesh was just too strong
Stifled the choice and the air in my lungs

A tak, faktycznie. Przecież sama zgłosiła się na ten konkurs. Wybrała utwór i ćwiczyła godzinami. Szczęście, że węże nie mają uszu, bo przecież Joe Blake by oszalał. Tylko tego by brakowało. Samantha uśmiecha się delikatnie. Ćwiczyła albo w własnym pokoju w przewie po lekcjach, albo w pustych salach. Często też zostawiała gitarę w jednej sali i przychodziła poćwiczyć na przerwach między lekcjami. To było uspakajające i terapeutyczne paręnaście godzin ćwiczeń. Chyba, że akurat spotkała jakiegoś nauczyciela. Ci, przeciwni zostawianiu uczniów samopas, bez nadzoru, natychmiast ją wyganiali. Sam nie mogła się dziwić, a jednak, za każdym razem, całkowity brak zaufania bolał. Cud, że nikt jej gitary nie zaiwanił. Zaśmiała się w myślach. Kto normalny używa "zaiwanić"? Niestety slang australijski zostanie z nią do końca życia. Mogła być tego pewna. W sumie, nie dziwne, że nikt nie pokusił się na starą i zniszczoną gitarę akustyczną. Wyglądała ona, jakby była odesłana prosto z piekła. I po drodze przeżyła parę wojen i kataklizmów. A nie przesadzając - kiedyś ciemnobrązowa, aktualnie obdrapana i poszarzała. Zostały na niej podpisy przyjaciół i znajomych. Każdej kiedyś ważnej w jej życiu osoby. Gitara ta po prostu nabrała znaczenia sentymentalnego. Wymienienie strun i dostrojenie jej, najuciążliwsza rzecz pod słońcem, pomogły, żeby znów brzmiała jak kiedyś. Pomimo zmęczonego wyglądu instrument brzmiał bardzo dobrze. Był subtelny, idealny jako akompaniament dla piosenki.
Better not to breathe than to breathe a lie
'Cause when I opened my body I breathe in a lie

Odchyla głowę, patrząc gdzieś ponad ludzi na sali. Prawie nikogo nie zna. Uśmiecha sie smutno.
Po części żałuje, że nie skupiła się na znajomościach. Przecież bez problemu mogłaby znaleźć sobie grupę znajomych, w przyszłości może nawet przyjaciół. W końcu, nie po to spędziła tyle lat na kłamstwie, na wczuwaniu się w rolę i tworzeniu masek, żeby nie była w stanie zachęcić do siebie ludzi. A jednak, po ostatnich wydarzeniach z jej życia, kłamstwo zaczęło ją razić. Wybrała spokojnie skończyć rok, postarać się o opinię wśród nauczycieli. Sam po części żałuje, po części nie wie, czy ten spokój samotności trochę jej nie pomógł. Oczywiście, czuła się odizolowana. Ale lepsze to niż wiecznie kłamać. Za dużo w życiu kłamała. I gdzie ją to doprowadziło? Wieczna zmiana szkół, brak zdolności dostosowania się do środowiska, panika, gdy przypadkowo powie prawdę. To nie wygląda na racjonalne. Już lepiej milczeć niż kłamać.
I will not speak of your sin
There was a way out for Him

Dlaczego właściwie zmieniała szkoły? Gdy ktoś ją o to pyta, odpowiada szybko, że wpadła w złe środowisko. Wyjątkowo, jest to prawda. Niemożliwie okrojona, a jednak. Samantha marszczy brwi, skupiając wzrok na rękawie swojej jasnobłękitnej, jak niebo o świcie, bluzy. Tak długo starała się zapomnieć. Powtarzała jak mantrę: złe środowisko. Dlaczego teraz, w tym momencie, musiała sobie przypomnieć orzechowe oczy tamtego chłopaka. Malujące się w nich przerażenie, gdy z grupą podeszli do niego. A potem... Samantha zgrzytnęła zębami i pochyliła się nad gitarą, zła na samą siebie za rozpamiętywanie. Nieważne. Nikt się o tym nie dowiedział. Nikt nie musi pamiętać.
The mirror shows not
Your values are all shot

Spogląda znowu po sali, uśmiechając się zawadiacko. Pomimo, że nie zna prawie nikogo, kojarząc jedynie osoby z własnej klasy i paru nauczycieli, nie może też powiedzieć, że źle spędziła ten czas. Szkoły na pewno nie zmieni. Nie ma już na to siły. Zresztą, jak do tej pory nie było źle - faktycznie, jest jakaś dziwaczna sekta, panująca w szkole. Ale czy szkodzą komuś? Przebierają się w maski zwierząt i rozdają karty, żeby ludzie bawili się w hierarchię. Nie brzmi to zbyt okrutnie. Urozmaicenie monotonnych dni w roku. Ot, nieszkodliwa zabawa dzieci. Prawie dorosłych ludzi, poprawia się w myślach. Tylko tyle, zabawa.
Gdzieś z tyłu głowy obijają jej się obrazy poniżanych uczniów. Zastraszanych. Nadal tylko zabawa?
Nerwowo przechyla głowę, żeby odgonić od siebie myśli. Skupia się ponownie na rytmie, który na chwilę zgubiła. Zagryza wargę z nerwów. To potknięcie pewno nie zostanie niezauważone.
But oh my heart, was flawed
I knew my weakness

Marszczy delikatnie brwi, gdy stara się przypomnieć sobie, skąd właściwie zna tę piosenkę. Uśmiecha się gorzko, gdy znajduje odpowiedź. Podczas jednego z rodzinnych wyjazdów, Sam nawet nie pamięta którego, często jej słuchali. Co istotne, cała rodzina była wtedy razem. Tak rzadko się to zdarzało. W końcu, jeden z braci był w innym kraju, Sammy z młodszym bratem i matką zostawali w Perth, a ojciec jeździł po całym świecie. Pomimo, że tak rzadko się widywali, nie potrafiła tego docenić. Była zbyt wściekła przez większość czasu. Zbyt egoistyczna i zapatrzona w siebie.
So hold my hand
consign me not to darkness

Sam przechyla głowę, gdy przypomina sobie plaże, na których spędzali wieczory podczas wyjazdów. Plaże Jaszczurzej Wyspy, które tak uwielbiali. Piaszczysty raj otoczony wysokimi, granitowymi głazami i zieloną roślinnością. Przed nimi jedynie piękny ocean. Mina rzednie jej na to wspomnienie. Natychmiast przestaje się uśmiechać, gdy uświadamia sobie, że to był ich ostatni wspólny wyjazd. Uwielbiali tam nurkować, tak często odwiedzali Cod Hole. Wzdryga się na myśl o pływaniu w oceanie. Ten nerwowy ruch wytrąca ją z rytmu, jednak udaje jej się poprawić melodię. Przeklina, że akurat musiała drgnąć gdy zaczynała się przerwa w śpiewie. Przyśpieszenie rytmu, jak w planie, udało się idealnie. Głębszy oddech, żeby przygotować się do mocniejszego zaśpiewania końcowej zwrotki.
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown

Skupiła się całkowicie na tym, żeby idealnie zaśpiewać końcówkę piosenki. Przestała patrzyć na struny, nawet przymykając na chwilę oczy. Zaśmiała się w duchu, że wszystkie wspomnienia jedynie pozwoliły jej na to, żeby jej ton dodatkowo nabrał wyrazu, którego chciała - ledwo słyszalnego żalu i smutku. Dopiero ostatni wers zaśpiewała spokojnie i wolniej od reszty, tak, jak na ćwiczeniach. Struny delikatnie grały pod opuszkami jej palców, aż na sam koniec całkowicie je wyciszyła.
Na chwilę zapadła cisza. Samantha zdążyła wstać, uśmiechnąć się promiennie i ukłonić, a następnie jak najszybciej zwiać ze sceny. Dopiero na zapleczu uświadomiła sobie, że nawet nie wie, czy występ się podobał. Przeżywała teraz cały stres, związany z tak dużą widownią. Jedna osoba to już za dużo! Nie mogła jednak ukryć, że cieszyła się. Udało jej się niczego szczególnie nie spartaczyć. Miała też nadzieję, że jej potknięcia w rytmie melodii nie były szczególnie zauważone. Była ciekawa jak poszło innym uczestnikom. Z niechęcią i pewną obawą odłożyła swoją gitarę w kącie zaplecza, po czym poszła poszukać sobie miejsca wśród widowni.
I can take the road and I can throw it all away
But in this twilight, our choices seal our fate.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz