21 maja 2017

Od Fabiena C.D Jovel

    Zamierzał iść do pokoju po książki, które już przeczytał, by następnie odnieść je do biblioteki i tam posiedzieć. W spokoju, ciszy... Może usiadłby przy oknie i czytał, wyglądając za nie. Wszak kampus szkoły był... Był po prostu, ładny, zielony, przepełniony tętniącym życiem i głosem ptaków.
     Zmrużył oczy zamyślony. Zaczynał coraz bardziej lubić tę szkołę. Wystarczyło nie zwracać uwagi na ludzi, omijać ich zgrabnym łukiem i nie mieszać się w ich zabawę, którą nazwali ,,kastą''. Póki nie został celem, mógł liczyć na spokój. Właśnie, póki nie został celem. W tym miejscu jego samotne egzystowanie pokazywało swój znaczny minus; Nikt ci nie pomoże. I gdy o tym myślał, pomimo ciepła, przepełnił go wewnętrzny chłód, wdarł się w niego brutalnie i wywołał delikatny dreszcz, który zaskakująco szybko minął.
Lecz pojawił się znów, gdy nagle, niemalże w biegu wpadł na niego wyższy przynajmniej o głowę chudy chłopak, zadyszany i widocznie powstrzymujący cisnący mu się na usta uśmiech.
     -Przejdziesz się do lasu? -Wydarło się z jego ust beztrosko jak propozycja dana swojemu kumplowi.
Jednak oni nie byli kumplami. Właściwie nawet go nie kojarzył, bez namysłu cofnął się o krok i również bez namysłu wyrzucił z siebie proste:
       -Znamy się? -A jego cichy zdystansowany głos, wyrażał kilka nut strachu. To ktoś wysoki rangą? Boże, powinien, się bardziej interesować tym, kto zajmuje szczyt, inaczej właśnie mógł wykopywać dla siebie dołek. Właściwie, z perspektywy czasu. To z początku wziął to wszystko za żart, gdy dostał kartę oraz list, był niemalże pewny, że ktoś robi sobie jaja z nowego. A jednak w żadnym wypadku to nie były żarty i niektórzy traktowali tą ,,zabawę" śmiertelnie poważnie, a z tego, co słyszał, nawet nauczyciele potrafili ignorować jej skutki. Więc... Spojrzał z ukrywanym napięciem na chłopaka. Nie wydawał się na tyle silnym, by stanowić zagrożenie, jednak jeżeli naprawdę znalazł dobrą kartę, ktoś mógłby mu pomóc.
       -Właściwie sam nie jestem pewien -Odezwał się znów beztrosko, niemal z rozbawieniem.
       -To... dlaczego zapraszasz mnie na spacer po lesie? -Zmarszczył mimowolnie brwi, tak, to było odpowiednie pytanie.
      -Cholernie się nudze-Odparł i wydawał się w tym szczery, może jednak nie był zwiastunem problemów? W tym momencie Fabien rzuciłby mu lekki uśmiech, gdyby umiał.
      -Nie jestem pewien, czy jestem odpowiednim towarzystwem-Odpowiedział mu uprzejmie, zachowując w tym ostrożność. Zaprawdę, nijak mu nie wychodziło rozpoczynanie kontaktów towarzyskich, więc wolał zgrabnie się wycofać. Gdy tak o tym myślał, to jedyną osobą, z którą rozmawiał normalnie. Zaczął się przełamywać, można by rzec. Był jego współlokator, który aktualnie wyjechał, więc znów pozostał sam, nie otwierając ust do nikogo, o ile nie było to koniecznie.
       -E tam-Machnął ręką, czerwonowłosy. To jak pełno miał w sobie energii, zdawało się rudowłosemu wysysać ją z niego samego...ale...Ale czy odmawianie mu, nie będzie znacznie żmudniejszym procesem? Westchnął, zamyślił się, by w końcu otworzyć usta
       -Skoro... Chcesz mnie zabierać do lasu na spacer, to może wpierw poznaj moje imię, co? -Zapytał, zerkając mu prosto w oczy. Jego własne, piwne w danej chwili, wydawać by się mogły niemalże złote.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz