Kolejne rozdanie kart. Już nawet się zbytnio nie
skupiałem na tym, gdzie mogą być pochowane. Poniekąd nudziło mnie to. Z
jakiegoś powodu karta króla się ciągle mnie kleiła. Wiele osób uznałoby to za
szczęście. Dla mnie to było niczym pech. Prześladowało mnie to w kółko i nie
zezwalało na luźną zabawę. Dlatego też postanowiłem zagrać we własną grę.
Postanowiłem zebrać do pięciu kart, a następnie zaczepić pierwszą lepszą osobę
z mojego rocznika. Tak jak zebranie kart nie było zbyt trudne, tak wyczekiwanie
w miarę pustym miejscu już tak. Chciałem się upewnić, że nikt nas nie
podsłucha, ani nie przeszkodzi.
- Czy twoja grupa nie szuka właśnie kart? –
usłyszałem znajomy mi głos żeński.
Spojrzałem w kierunku dziewczyny z rok niższej
klasy. Powoli wyłoniłem się z mojego ukrycia – wnęki pod schodami, która była
widoczna zaledwie z połowy pierwszych schodków. Wyjąłem z kieszeni pięć kart i
je jej pokazałem.
- Ach, znowu Król? – oparła się o barierkę. –
Wiesz, powinieneś przestać marudzić. Wiele osób by sporo oddało za to woje ”przekleństwo”
czy jak ty to tam zwiesz. Właściwie to w moim roczniku jest taki jeden
dyktator, który zdobywa swą rangę za pomocą przemocy czy zastraszania. Ty nie
musisz nawet tego robić… No chyba, że jednak tak jest – powiedziała spokojnie,
a kącik moich ust uniósł się w delikatnym uśmiechu.
- Znasz mnie. Wiesz, że jestem niezwykle spokojną
osobą. Aczkolwiek masz rację. Raz czy dwa skorzystałem z cudzej pomocy, aby
osiągnąć swoją pozycję. A teraz jak już chcę z tym skończyć, to akurat sam
znalazłem tę kartę – oparłem się o ścianę.
- No i w czym problem? Widziałam tam kartę króla,
ale i Asa, Jokera oraz jakąś czerwo. Zostaw króla na podłodze i tyle –
wzruszyła ramionami. Miała niezwykle proste podejście do wszystkiego. Niezwykle
nudne zresztą.
- Oj, Julie… Ty w ogóle nie umiesz się bawić. Chcę
szczerze oddać swój los w cudze dłonie… A teraz idź już, bo mi jeszcze
odstraszysz ”klienta” – zaśmiałem się, widząc zbliżającego się do nas chłopaka.
- Król będzie handlował ze swoim głupkiem –
westchnęła. – Rób jak uważasz. Ale jak sam skończysz z jokerem, ja ci nie
pomogę. Jeff również nie będzie się w to mieszał.
I po tych słowach najzwyczajniej odeszła, a ja
wyszedłem ze swojej kryjówki i podszedłem do Azjaty.
- Hej, Kaito – przywitałem go z miłym uśmiechem.
- Cześć – mruknął z opuszczoną głową.
- Coś taki smętny? Za niedługo z samego dołu możesz
wzbić się na samą górę. A ja zamierzam ci w tym pomóc – mój uśmiech się
poszerzył, co mogło wyglądać podejrzanie.
- Huh? A niby czemu miałbyś mi pomagać? –
zapytał podejrzliwie.
- Bo los tak zadecydował - siegnąłem do kieszeni i
pokazałem mu cztery karty: Król, 5, as i Joker - znalazłem je. Żadna mi się nie
podoba. Dlatego zagramy w grę. Jeszcze nikt nie oddał króla. To twoja wielka
szansa.
- Ech, no okey. Ale co to za gra? – zapytał niepewnie.
Nie odpowiedziałem na jego pytanie. W zamian
przetasowałem karty znajdujące się w mojej dłoni, a następnie rozłożyłem je w
wachlarzu, obrazkami do dołu. Wyciągnąłem tak przygotowane karty w stronę
chłopaka i powiedziałem, aby którąś wybrał. Azjata się nie stawiał ani nie
zadawał zbędnych pytań. Chwycił pierwszą od prawej i odkrył piątkę – kujona.
Zaśmiał się zapewne z ulgi, lecz ja nie zamierzałem jeszcze go pocieszać ani mu
gratulować. W końcu pozostały jeszcze trzy karty.
- Podrzyj ją – powiedziałem stanowczo, lecz Kaito
spoglądał na mnie zaledwie w niedowierzaniu, więc postanowiłem zapewnić go, że
nie żartuje. - Chyba nie chcesz denerwować króla na ostatnie minuty przed
końcem kasty – skrzywiłem się lekko.
Widać albo moja ”groźba” podziałała, albo się zwyczajnie
namyślił, ponieważ chwycił ją w obie dłonie i przedarł na pół tym samym sprawiając,
ze nie była już użyteczna. Ponowie przetasowałem karty i tym razem ja wyciągnąłem
z pozostałych asa. Och, teraz ta gra była niezwykle ekscytująca. Król i Joker.
Będzie to samo co zawsze, albo zamienimy się rolami.
- No, no – potasowałem pozostałe dwie karty - albo
wracamy do tego co było, a ty znów jesteś celem, albo zamienimy się rangami. Wybierz
uważnie.
Wyciągnąłem przed siebie obie dłonie. W każdej
miałem po jednej karcie leżącej twarzą do dołu. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy
która, gdzie się znajduje, aby się upewnić, że wszystko jest w pełni oddane
szczęściu, albo pechowi. Zależy od tego jaki będzie efekt końcowy. Kaito
chwycił kartę z mej prawej dłoni, a ja szybko spojrzałem na tą, znajdującą się
na lewej. Uśmiechnąłem się do samego siebie i stwierdziłem, że nie ma tu już co
mówić, ani po co dalej stać przy Azjacie. Powinienem w sumie spróbować poszukać
czegoś jeszcze inaczej zostanę z Jokerem. Nawet nie spodziewałem się, że Kaito mnie
spróbuje zatrzymać.
- Zamieńmy się – powiedział po tym jak do mnie
podbiegł.
- Po co? – uniosłem brew. Czyżby był głupszy ode
mnie?
- Nie mów, że wolisz być Jokerem? Zawsze mogę się
zamienić z kimś innym – odpowiedział.
- Mówiłem, że to tylko zabawa dla mnie. Idź za nim
kto inny odda króla i skończysz z żadną kartą. ja jeszcze sobie poszperam tu i
tam – odparłem obojętnie.
- Ech? – dalej był zadziwiony moim zachowaniem.
- Sio~ Nie ma cię tu – mruknąłem, gdyż
tylko marnował swoją okazję na królewską koronę. Było jeszcze trzech króli, a
jak ten się nie pośpieszy, któraś z tych kart może zostać oddana i ten skończy
ponownie na poszukiwaniu jakiejkolwiek rangi.
I najwidoczniej tyle starczyło dawnemu Jokerowi.
Kiwnął głową i szybko odszedł w stronę pokoju, gdzie to czekał już komitet. Ja
poszperałem w różnych kontach, lecz… Albo wszystkie karty zostały zebrane, albo
zwyczajnie nie mogłem niczego zauważyć. Westchnąłem ciężko i sam ruszyłem w
stronę komitetu. Teoretycznie nie musiałem tego robić. Nawet jakbym nie oddał
Jokera, to bym otrzymał daną rangę, ale mimo wszystko nie zamierzałem się ”poddawać”.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju z uśmiechem, a tam zastałem dwóch z
trzech przedstawicieli. Chłopak z maską pandy nie znajdował się między ich
dwójką. Cóż. Miał inne sprawy do załatwienia.
- Z samej góry, na sam dół – powiedziałem,
pokazując swoją kartę, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz