6 marca 2017

Od Mephistopheles'a C.D Charlie

      Chwilę, między mną a Colinem, trwała cisza, lecz mi ona nie przeszkadzała, nie widziałem w niej nawet nieprzyjemnej niezręczności. Jednakże mężczyzna chyba miał, co do tego inne zdanie, bo odchrząknął i się odezwał.
      -Widzę, że rozmowa minęła wam zadziwiająco wręcz dobrze –Rzucił szczerząc się, zastanawiałem się czasem, skąd mężczyzna bierze siłę na swój styl bycia. Pracował tam gdzie ja i to o wiele dłużej niż ja, a mimo to nigdy nie zauważyłem by był przygnębiony. Czy to oznacza, iż jestem słaby? Porzuciłem te przemyślenia szybko, na rzecz uraczenia go odpowiedzią.
       -Zgodził się na związek –Oznajmiłem mu po krótkiej chwili ciszy, mężczyzna parsknął śmiechem.
       -No popatrz, kto by się spodziewał. Teraz będziesz musiał zrezygnować ze swojego zawodu. W końcu nie chcesz by został sam, albo by coś mu zagrażało, popatrz na aktualną sytuacje… - Mówił poważnie, zmarszczyłem brwi, patrząc na niego, jak na idiotę.
     -Myślisz, iż jeżeli to rzucę, sytuacja się zupełnie zmieni, zapomną o mnie? Po za tym, mam podejrzenia, że, mógł to być mój ojciec, on z pewnością nie zapomni.- Przetarłem twarz z rezygnacją, Colin westchnął, pogłaskał mnie po głowie.
      -Czasem się cieszę, że nie mam kontaktu z rodziną, jak tak patrzę na twój –Stwierdził z gorzkim uśmiechem, by po chwili odchrząknąć i rzucić – Jednak i tak sądzę, że powinieneś to rzucić, to mogłoby wszystko złagodzić, porozmawiaj z Charliem, zapewne podzieli moje zdanie.  –Już miałem pytać, czy uważa, iż miałem przed nim to wszystko od tak zdradzić. Jednakże nie zdążyłem, do sali wszedł wyżej wspomniany niosąc kawę.
    - Ktoś by pomógł? Niezdara niesie trzy kubki – Colin od razu się podniósł i wziął od niego dwa napoje, jeden odkładając sobie na stolik, zaś drugi podając mnie. Spojrzałem niemalże smętnie w ów ciemną ciecz, po czym przerzuciłem wzrok na Charliego.
   -Mam nadzieję, że nie było ci ciężko znaleźć kawiarni –Mruknąłem z troską, jednak myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Mężczyzna miał rację, powinienem zrezygnować, ale powinienem zrezygnować już dawno temu i doskonale o tym wiedziałem. Coś jednak mnie powstrzymywało, pchając w to dalej, mimo iż sam przed sobą twierdziłem, że nie chciałem, okłamywałem samego siebie? Możliwe, może popadałem też w obłęd? Powinienem skupić się na czymś innym? Wykupić terapie? Zapomnieć? Tego wszystkiego nie dało się już zapomnieć, wbiło się we mnie i wrosło w tkankę, stało się częścią mnie, – choć jednocześnie pozostało na równi obce, co kiedyś. Tak samo sprawiało ból, ilekroć znów to robiłem, a jednak masochistycznie, nie starałem się wyrwać niczego z swych obolałych tkanek, wręcz przeciwnie, pozwalałem by wrastało głębiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz