1 lutego 2017

Od Mephistopheles'a C.D Charlie A.

      - Nie… rozumiem… -Usłyszałem niepewny głos Charliego i nie wiedziałem czy chcę kontynuować. Przymknąłem oczy z cichym umęczonym westchnieniem. Gdzieś w tle, słyszałem odgłosy obuwia, ciche rozmowy pacjentów, bądź pielęgniarek i najbliżej: dźwięk tego śmiesznego urządzenia, które irytującym rytmicznym pikaniem, obwieszczało, iż jeszcze żyję. –Czy ktoś ci grozi? –Zapytał cicho, przeniosłem na niego spojrzenie, oczy miałem podkrążone, zmęczone.
       - Można… to tak ująć, ale… -Zmarszczyłem brwi –Lepiej będzie dla ciebie, jeżeli nie będziesz się w to zagłębiał Charlie…
      - Teraz jak już zacząłeś mówić, to tylko bardziej się o ciebie martwię... -,,Przepraszam’’ rzuciłem tylko, nie otwierając oczu. Poczułem jak Charlie mnie przytula, zdziwiony, nie spodziewając się takiego gestu z jego strony otworzyłem oczy i objąłem go delikatnie. –Nie musisz się tak o mnie martwić. To nie ja teraz leżę w szpitalnym łóżku – Mówiąc te słowa, tulił mnie, z zamkniętymi oczami.

      Znów poczułem ukucie żalu, jednak tym razem, nawet nie potrafiłem wydusić z siebie słowa, jednakże mimo to, gdy chciał wrócić do siedzenia na krześle, nie pozwoliłem mu, podniosłem się bardziej i wtuliłem w niego kurczowo. Nic nie powiedział, więc trwaliśmy chwilę w ciszy, po której ponowiłem próbę pocałunku, jakbym niemalże desperacko dążył do jego bliskości, wbrew sobie. Szatyn znów mnie dziwiąc, nie odsunął się i nie tylko mi na to pozwolił, ale także odwzajemnił pocałunek. Nieśpiesznie go pogłębiłem, delikatnie głaszcząc go po policzku. Charlie przerwał i spojrzał na mnie z niepewnością. Uwielbiałem ten widok, kiedy jego zazwyczaj pewne siebie spojrzenie, stawało się delikatne. Mój kącik ust uniósł się ku górze, podczas gdy nadal głaskałem jego twarz, z niezmienną czułością.
     - Ech, co ja z tobą mam... – Uśmiechnął się, westchnąłem i złapałem go za rękę, patrząc mu prosto w oczy.
    - Wiem, że nie jesteś zainteresowany, ale chciałbym z tobą spróbować…
    - Spróbować? – Zapytał znów z tą samą niepewnością.
    -Tak, związku Charles… - Mruknąłem, przecierając twarz obiema rękoma. Byłem pewien iż mnie spławi, jednakże ten jedynie nagle się rozluźnił.
   -Weź, bo już myślałem, że chcesz seksu w szpitalnym łóżku –Parsknąłem lekko śmiechem i spojrzałem z politowaniem na jego twarzyczkę.
   -Czyli mam rozumieć, że na związek się zgadzasz? –Zapytałem, połowicznie się z nim drocząc ,,A mam inne wyjście?’’ Otrzymałem w odpowiedzi, gdy do sali wszedł Colin.
   -Chwilę was zostawić samych a wy już się do siebie dobieracie… i to na łóżku szpitalnym, poczekalibyście z tym do jutra –Przeniósł wzrok na Charliego – Oj chłopcze, a miałem cię za tak porządnego i ułożonego młodzieńca…

3 komentarze:

  1. Fajnie, ciekawie :) Będę wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy do dołączenia i tworzenia własnej historii.

      Usuń
    2. Omg ktoś lubi Mepha xD.Chłopak ma fanów

      Usuń