- Nie… rozumiem…
-Usłyszałem niepewny głos Charliego i nie wiedziałem czy chcę kontynuować.
Przymknąłem oczy z cichym umęczonym westchnieniem. Gdzieś w tle, słyszałem
odgłosy obuwia, ciche rozmowy pacjentów, bądź pielęgniarek i najbliżej: dźwięk
tego śmiesznego urządzenia, które irytującym rytmicznym pikaniem, obwieszczało,
iż jeszcze żyję. –Czy ktoś ci grozi? –Zapytał cicho, przeniosłem na niego
spojrzenie, oczy miałem podkrążone, zmęczone.
- Można… to tak ująć, ale… -Zmarszczyłem brwi –Lepiej będzie dla ciebie, jeżeli nie będziesz się w to zagłębiał Charlie…
- Teraz jak już zacząłeś mówić, to tylko bardziej się o ciebie martwię... -,,Przepraszam’’ rzuciłem tylko, nie otwierając oczu. Poczułem jak Charlie mnie przytula, zdziwiony, nie spodziewając się takiego gestu z jego strony otworzyłem oczy i objąłem go delikatnie. –Nie musisz się tak o mnie martwić. To nie ja teraz leżę w szpitalnym łóżku – Mówiąc te słowa, tulił mnie, z zamkniętymi oczami.
- Można… to tak ująć, ale… -Zmarszczyłem brwi –Lepiej będzie dla ciebie, jeżeli nie będziesz się w to zagłębiał Charlie…
- Teraz jak już zacząłeś mówić, to tylko bardziej się o ciebie martwię... -,,Przepraszam’’ rzuciłem tylko, nie otwierając oczu. Poczułem jak Charlie mnie przytula, zdziwiony, nie spodziewając się takiego gestu z jego strony otworzyłem oczy i objąłem go delikatnie. –Nie musisz się tak o mnie martwić. To nie ja teraz leżę w szpitalnym łóżku – Mówiąc te słowa, tulił mnie, z zamkniętymi oczami.
Znów poczułem ukucie żalu,
jednak tym razem, nawet nie potrafiłem wydusić z siebie słowa, jednakże mimo
to, gdy chciał wrócić do siedzenia na krześle, nie pozwoliłem mu, podniosłem
się bardziej i wtuliłem w niego kurczowo. Nic nie powiedział, więc trwaliśmy
chwilę w ciszy, po której ponowiłem próbę pocałunku, jakbym niemalże desperacko
dążył do jego bliskości, wbrew sobie. Szatyn znów mnie dziwiąc, nie odsunął się
i nie tylko mi na to pozwolił, ale także odwzajemnił pocałunek. Nieśpiesznie go
pogłębiłem, delikatnie głaszcząc go po policzku. Charlie przerwał i spojrzał na
mnie z niepewnością. Uwielbiałem ten widok, kiedy jego zazwyczaj pewne siebie
spojrzenie, stawało się delikatne. Mój kącik ust uniósł się ku górze, podczas
gdy nadal głaskałem jego twarz, z niezmienną czułością.
- Ech, co ja z tobą mam... –
Uśmiechnął się, westchnąłem i złapałem go za rękę, patrząc mu prosto w oczy.
- Wiem, że nie jesteś zainteresowany,
ale chciałbym z tobą spróbować…
- Spróbować? – Zapytał znów z tą samą
niepewnością.
-Tak, związku Charles… - Mruknąłem,
przecierając twarz obiema rękoma. Byłem pewien iż mnie spławi, jednakże ten
jedynie nagle się rozluźnił.
-Weź, bo już myślałem, że chcesz seksu w
szpitalnym łóżku –Parsknąłem lekko śmiechem i spojrzałem z politowaniem na jego
twarzyczkę.
-Czyli mam rozumieć, że na związek się
zgadzasz? –Zapytałem, połowicznie się z nim drocząc ,,A mam inne wyjście?’’
Otrzymałem w odpowiedzi, gdy do sali wszedł Colin.
-Chwilę was zostawić samych a wy już się do
siebie dobieracie… i to na łóżku szpitalnym, poczekalibyście z tym do jutra
–Przeniósł wzrok na Charliego – Oj chłopcze, a miałem cię za tak porządnego i
ułożonego młodzieńca…
Fajnie, ciekawie :) Będę wracać :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy do dołączenia i tworzenia własnej historii.
UsuńOmg ktoś lubi Mepha xD.Chłopak ma fanów
Usuń