***
Poznanie Rui’ego, nie było najprzyjemniejszym, co spotkało mnie w życiu,
jednakże nie było też takie złe, a mianowicie, spotkała mnie w tym korzyść,
bowiem natrafiłem na humanistę (chyba). W każdym razie fakt liczył się jeden,
on wiedział jak pisać wypracowania z Angielskiego, ja nie. I nie to, żebym nie
czytał, książki lubiłem, ale zajęć humanistycznych już nie, bo za cholerę nigdy
nie umiałem zgadnąć, co też autor miał na myśli pisząc swoje bzdety o utraconej
miłości.
Znajdując się przy temacie miłości, podświadomość okrutnie upomniała mnie, że
to dziś chłopak miał mnie rysować, na co zgodziłem się w ramach odrobienia
mojej pracy domowej, z której swoją drogą, uzyskałem ocenę wysoką, więc wykręcić
się w ramach reklamacji nie mogłem. Wciąż jednak nie rozumiałem, co siedzi w
jego głowie, że wybrał akurat rysunek. Nie, mała poprawka, rysunek bądź
kolacje. Zamyśliłem się na chwilę, stwierdzając ponownie (Choć nie umiałem się
tego za nic trzymać ) że lepiej uznać go za lekko skrzywionego i o tym nie
myśleć. Pójść do jego pokoju, dać się narysować i spokój, a właśnie,
zagryzłem wargę, co jeżeli, jemu, lub też jego współlokatorowi nie
przeszkadzają rozmnażające się w zastraszającym tempie bakterie? Cóż, wtedy
wyjdę, nie umiałbym spędzić choćby godziny wśród kurzu, nie mówiąc już o innym
rodzaju zabrudzeń. W którym ludzie jakimś cudem umieli żyć.
***
Stałem przed jego drzwiami, a stałem w ciszy zupełnej, wpatrując się w numerek
,,99’’ jak w wyrocznie, która miałaby mi oznajmić, jak mam żyć. Podniosłem
rękę, by zapukać, ale szybko ją opuściłem, przetarłem drzwi chusteczką
antybakteryjną w miejscu, gdzie miałem zapukać i dopiero po tym to zrobiłem. Otworzył
mi Rui, wyglądał na zdziwionego, ale przywitał się i po moim krótkim (w
zasadzie wręcz zdawkowym) wytłumaczeniu, iż odwiedziłem go w sprawie rysunku,
wpuścił mnie do środka. W pierwszym odruchu rozejrzałem się po pokoju, był
czysty. A przynajmniej wydawał się, lecz na razie mi to wystarczyło. Nie miał
tu żadnych własnych mebli, wszystko było zupełnie takie samo, jak w innych
dwuosobowych pokojach, w których bywałem, może prócz rysunków nagich kobiet na
ścianach i gitary przy łóżku. Wszystkie szkice były aktami przedstawicielek
płci pięknej – co uznałem za dobry znak. Oznaczało to, bowiem, że chłopak
jednak woli ciała kobiece (A i owszem, nie przyszło mi do głowy, że mógł
lubować się w obu płciach). Pomyślałem, więc, iż może z kolacją zaoferowaną wcześniej
po prostu żartował. Odchrząknąłem i spojrzałem na niego.
-To zaczynamy? Nigdy nie byłem rysowany, więc nie wiem zbytnio co mam robić~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz