25 lutego 2017

Od Lars'a C.D Rui


                                                                        ***

     Poznanie Rui’ego, nie było najprzyjemniejszym, co spotkało mnie w życiu, jednakże nie było też takie złe, a mianowicie, spotkała mnie w tym korzyść, bowiem natrafiłem na humanistę (chyba). W każdym razie fakt liczył się jeden, on wiedział jak pisać wypracowania z Angielskiego, ja nie. I nie to, żebym nie czytał, książki lubiłem, ale zajęć humanistycznych już nie, bo za cholerę nigdy nie umiałem zgadnąć, co też autor miał na myśli pisząc swoje bzdety o utraconej miłości.
     Znajdując się przy temacie miłości, podświadomość okrutnie upomniała mnie, że to dziś chłopak miał mnie rysować, na co zgodziłem się w ramach odrobienia mojej pracy domowej, z której swoją drogą, uzyskałem ocenę wysoką, więc wykręcić się w ramach reklamacji nie mogłem. Wciąż jednak nie rozumiałem, co siedzi w jego głowie, że wybrał akurat rysunek. Nie, mała poprawka, rysunek bądź kolacje. Zamyśliłem się na chwilę, stwierdzając ponownie (Choć nie umiałem się tego za nic trzymać ) że lepiej uznać go za lekko skrzywionego i o tym nie myśleć.  Pójść do jego pokoju, dać się narysować i spokój, a właśnie, zagryzłem wargę, co jeżeli, jemu, lub też jego współlokatorowi nie przeszkadzają rozmnażające się w zastraszającym tempie bakterie? Cóż, wtedy wyjdę, nie umiałbym spędzić choćby godziny wśród kurzu, nie mówiąc już o innym rodzaju zabrudzeń. W którym ludzie jakimś cudem umieli żyć.

                                                                  ***

    Stałem przed jego drzwiami, a stałem w ciszy zupełnej, wpatrując się w numerek ,,99’’ jak w wyrocznie, która miałaby mi oznajmić, jak mam żyć. Podniosłem rękę, by zapukać, ale szybko ją opuściłem, przetarłem drzwi chusteczką antybakteryjną w miejscu, gdzie miałem zapukać i dopiero po tym to zrobiłem. Otworzył mi Rui, wyglądał na zdziwionego, ale przywitał się i po moim krótkim (w zasadzie wręcz zdawkowym) wytłumaczeniu, iż odwiedziłem go w sprawie rysunku, wpuścił mnie do środka. W pierwszym odruchu rozejrzałem się po pokoju, był czysty. A przynajmniej wydawał się, lecz na razie mi to wystarczyło. Nie miał tu żadnych własnych mebli, wszystko było zupełnie takie samo, jak w innych dwuosobowych pokojach, w których bywałem, może prócz rysunków nagich kobiet na ścianach i gitary przy łóżku. Wszystkie szkice były aktami przedstawicielek płci pięknej – co uznałem za dobry znak. Oznaczało to, bowiem, że chłopak jednak woli ciała kobiece (A i owszem, nie przyszło mi do głowy, że mógł lubować się w obu płciach). Pomyślałem, więc, iż może z kolacją zaoferowaną wcześniej po prostu żartował. Odchrząknąłem i spojrzałem na niego.
      -To zaczynamy? Nigdy nie byłem rysowany, więc nie wiem zbytnio co mam robić~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz