25 stycznia 2017

Od Jen C.D: Chrystian

- Chrystianku - powtórzyłam cicho. Pewno w innej sytuacji by mnie to rozbawiło, lecz teraz zdawałam się nie sprocesować faktu, że ten debil kreujący się na wielkiego groźnego, w domu ma matkę czule się do niego zwracającą. W sumie uważałam to za głupotę. Zwracać się tak do dorosłego dziecka. Czułość czułością, ale kiedyś trzeba zrozumieć, że człowiek jest dorosły i tego rodzaju zdrobnienia nie pasują. Albo to tylko ja miałam tak dziwny pogląd na świat. Spojrzałam w głąb domu na nieznajomą mi kobietę i chyba mój mózg zaczął powoli łączyć fakty. Nie podobało mi się to jednakże. Tracąc pewność siebie i stanowczy głos, który mi zwykle towarzyszył, zapytałam czy kobieta jest tą, którą szukam. Oczywiście nie użyłam dokładnie tych słów. Wypowiedziałam już niemalże wykute w moim umyśle imię i nazwisko, pytając czy należy ono do danej kobiety. Ta podała potwierdzającą odpowiedź, po czym zapytała o co chodzi: czy coś się stało, na co mi jej dane i tym podobne. Po części poczułam się zaatakowana, lecz nie zamierzałam pasować. Zebrałam w sobie całą odwagę i… Przypomniałam sobie, że ten debil wciąż z nami się znajduje. Nie zamierzałam przy nim rozmawiać na tak personalny temat. Szczególnie jeśli okaże się, że jest jej synem.
- Czy mogłybyśmy porozmawiać prywatnie? - tu spojrzałam na Chrystiana i znów zwróciłam wzrok na jej twarz. - To coś ważnego.
Obawiałam się, że każe mi odejść i nie będzie mnie chciała wysłuchać. Podejrzewam, że sama bym się uznała za jakąś obłąkaną przybłędę, gdybym była w jej butach. Ta jednakże po chwili ciszy poprosiła Chrystiana, aby ten zajął się naczyniami. Kto by pomyślał, że chłopak będzie takim mami synkiem. Wydawało mi się, że byłby bardziej typem, który ma wszystko głęboko w poważaniu i prawdopodobnie brakuje mu szacunku nawet dla własnej matki. A tu spotkałam się z miłym zaskoczeniem. No i ułatwiło mi to, co zamierzałam zrobić. Niepewnie przekroczyłam próg, kiedy ta zaprosiła mnie do środka. Podążyłam następnie za nią i wkroczyłam do salonu. Tam z jej pozwoleniem usiadłam na sofie i mimowolnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie spędziłam, jednakże długiego czasu na błądzeniu wzrokiem po nowym mi pomieszczeniu. Ponownie zwróciłam uwagę na kobietę.
- Mam na imię Rosie i… - chwyciła mnie chwila zwątpienia, lecz nie pozwoliłam jej przejąć władzę. - Posiadam podejrzenia poparte dowodami, że jest pani moją genetyczną matką.
Zapewne z kuchni wydobył się dźwięk tłuczonego talerza. Czysty przypadek, czy też dosłyszał naszą rozmowę? Wolałam, aby była to pierwsza opcja. Mój umysł chyba zbyt wiele wyłapywał. Powinnam się przecież teraz w pełni skupić na kobiecie siedzącej przede mną. Obiecałam to sobie. Że będę się przyglądać najdrobniejszym ruchom mięśni twarzy czy ciała, aby móc w ten sposób przebadać sytuację. Kobieta jednakże zdawała się przestać nawet i oddychać, a ja niepewnie zacisnęłam jedną z dłoni w pięść. Ta jednakże nagle poprosiła o moje dowody. Niepewnie sięgnęłam do swojej torby przy boku i wyjęłam z jej wnętrza teczkę z paroma dokumentami, po czym ją wręczyłam kobiecie. Ta spytała czy może je skopiować, a ja kiwnęłam lekko głową na potwierdzenie. Nie widziałam zbytnio dobrego powodu zakazującego jej zrobienie tego. Padło kolejne pytanie, tym razem dotyczące tego czy nie mam ochoty na coś do jedzenia czy picia. Ja jednak grzecznie podziękowałam za ofertę. Po tym zaś zapadał niezręczna cisza i wyglądało na to, że żadna ze stron nie zamierzała jej przerwać.
- Więc... Jak to się stało, że ty tu dotarłaś... sama? To musiało być dla ciebie bardzo trudne – nagle okazała zmartwienie. Ciekawe tylko czy było szczere.
- Pod względem informacji zaczerpnęłam pomocy bliskiego mi przyjaciela. Reszta była już spowodowana mieszanką ciekawości i potrzeby – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A cel? Na pewno po coś to zrobiłaś - zadała raczej oczywiste pytanie.
- Mam cudownych rodziców, więc nie oczekuję zamieszkania z panią czy tym podobnym. Szczególnie, że jestem już pełnoletnia i na drodze do ułożenia własnego życia. Jeśli to prawda, że jest pani mą matką to chciałabym tylko dowiedzieć się czemu mnie pani odrzuciła. Chyba tylko to wciąż nie daje mi spokoju – odparłam już pewniej.
Naszą rozmowę na chwilę przerwało pojawienie się młodszego chłopaka. Kobieta wysłała również i jego do kuchni, po czym zwróciła swą uwagę ponownie na mnie.
- Nie miałam wtedy innego wyjścia. Byłam młoda i pozostawiona sama sobie. Moi rodzice, gdy dowiedzieli się o ciąży, po prostu wyrzucili mnie z domu. Znikąd pomocy, pieniędzy ani jedzenia. W domu samotnej matki też niewiele było wsparcia. Musiałam... zrobić to. Już nie dla mojej, ale dla waszej lepszej przyszłości.
Jej słowa ociepliły sposób w jaki na nią spoglądałam. Wiele kobiet w takim momencie pewno zdecydowało się na aborcję, a jednak ona z trudem przez to przeszła. Nawet jeśli odpowiedzialna była za swój los, dała mi szansę. Jedno co mi nie pasowało, to słowo „waszej”. Postanowiłam więc i o to zapytać, a w odpowiedzi dowiedziałam się, że mam rodzeństwo. Na pytanie czy nikt mi nie mówił, odpowiedziałam, że nie. Było to prawdą. Niewiele wiedziałam na temat mojej prawdziwej rodziny. Nie byłam w stanie nawet odnaleźć informacji dotyczących mojego ojca.
- Czy… Chrystian jest moim bratem? – zapytałam, choć właściwie znałam już odpowiedź i szczerze, nie podobała mi się.
- Tak – przełknęła ślinę po tej wypowiedzi. Czyżby i dla niej był to trudny temat? Najwidoczniej.
Odpowiedzi przynosiły zaledwie więcej pytań, lecz z jakiegoś powodu nie byłam w stanie ich zadać. Wszystko wirowało mi w umyśle szukając odpowiedniego miejsca, lecz nic do siebie już nie pasowało. Stwierdziłam, że chyba tyle informacji starczy na dziś czy nawet i na zawsze. Nawet jeżeli dręczyło mnie ”dlaczego akurat ja”. Brzmiało tandetnie, lecz nie rozumiałam czemu Chrystian z nią spokojnie mieszka, po domu krząta się jeszcze jakiś dzieciak, a ja zostałam niemalże odtrącona.
- Rozumiem. Dziękuję za pani szczerość – powoli wstałam, po czym wyciągnęłam w jej stronę dłoń, w której trzymałam już przygotowaną karteczkę z numerem telefonu – to mój numer, jeśli by pani chciała się ze mną kiedyś skontaktować…
- Skorzystam na pewno – powiedziała, z jakiegoś powodu podbudowując mnie na duchu.
Po krótkim pożegnaniu, wyszłam z obcego mi domu i zatrzymałam się zaledwie na chwilę na chodniku. Wyciągnęłam z torby paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Zaciągnęłam się, po czym głęboko odetchnęłam.
- Mogło być gorzej – mruknęłam do siebie, po czym wróciłam do swojego pokoju w szkole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz