28 stycznia 2017

Od Dean'a C.D: Laurence


Uścisnąłem rękę chłopaka w ramach przypieczętowania zakładu.
– Przydałoby się ruszyć już na zajęcia. - odparł chwile po na co ja jedynie skinąłem głową. Wstałem od stołu po czym pokierowałem się z tacką w stronę okienka zwrotu. Dopiłem parę ostatnich łyków wody po czym zgniotłem pustą butelkę i zgrabnie rzuciłem do kosza obok. Wróciłem do stolika po plecak i skierowałem się w stronę wyjścia gdzie czekał już na mnie chłopak. Zaczęliśmy się kierować w stronę klas.
- Jak u ciebie z umiejętnościami plastycznymi? - spytał 
- He...? - spojrzałem na niego zdziwiony - Dlaczego pytasz?
- Bo pierwsze co mamy to właśnie plastyka. I pewno jak zwykle wyskoczy z czymś dla artystów.
- Nee... Farbki, kredeczki i inne duperele nie są dla mnie.
- To już wiem, że nie obleję tego jako jedyny - uśmiechnął się w moją stronę 
- Jest aż tak wymagająca?
- Gostek jest aż tak wymagający. Ciekawe czy będzie ci kazał nadrobić zaległości. Od początku roku dostaliśmy spore szkicowniki i zadaniem jest je wypełnić do końca, aby móc zdać. Co tydzień dostajemy za zadanie wypełnić przynajmniej dwie strony, jedną w klasie, jedną jako praca domowa. I co tydzień rzuca innym tematem. Martwa natura, pop art, architektura. Niby spoko, mówi że chce by każdy spróbował znaleźć coś dla siebie. Ale dla mnie jest to po prostu nudne.
Przewróciłem oczami, z ciężkim westchnięciem.
- Pierwszy dzień, pierwsza lekcja; już na starcie nie zapowiada się ciekawie.
- Ano poniedziałki nie są zabawne. Plastyka, chemia, biologia, matematyka, angielski i historia. Ale za to w piątki ostatnie dwie lekcje są wolne
- Ta... Ale jak na razie mamy poniedziałek. Do tego jeszcze ta cała gra i karty. Jak zacznie się lekcja, to zacznie się ta cała maskarada, no nie?
- Nie, kasta działa już od momentu kiedy wyszedłeś z dormitorium. Tylko ono i teren poza szkołą jest taką strefą neutralną - powiedział, czochrając moje włosy, prychnąłem teatralnie poprawiając włosy
- Powiedziałbym coś, ale skoro obowiązuje nas kasta to się powstrzymam. Jeszcze skarzesz mnie na ścięcie głowy, królu. - powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem podkreślając słowo "królu"
- Szybko się uczysz - skwitował zabierając dłoń i poprawiając torbę na ramieniu
Po krótkim "spacerze" znaleźliśmy się niedaleko klas. Tuż przed klasą, rozstałem się z towarzyszem. Pokierował mnie jedynie do gabinetu dyrektora gdzie zostałem wezwany. Nie zaczęła się pierwsza lekcja, a już wylądowałem na dywaniku, niezły wynik. Koniec końców, była to niewielka pogawędka i nikłe formalności. Nie zajęło to długo, lecz mimo to wszedłem na lekcje spóźniony ponad 15 minut. Jednakże pan Tadeo De Angelis - jak się później dowiedziałem - zostawił to bez komentarza, jedynie skarcił mnie wzrokiem, darując mi swoje przemówienia i trwogi. Rozejrzałem się po klasie, gdzie większość par oczu była bezwstydnie skierowana w moim kierunku. Zignorowałem to. Dostrzegłem również Charles'a, przy którego boku siedział niechętnie spoglądający na mnie jego chłopak. Char jedynie wymownie się uśmiechnął. Omiotłem wzrokiem tylne ławki i skierowałem się do jednego z wolnych miejsc obok jakiegoś krótko ściętego szatyna. Usiadłem na krześle, a torbę położyłem obok ławki. Nauczyciel wrócił do lekcji, z której właściwie nic nie zrozumiałem. Spojrzałem się do siedzącego obok chłopaka,który zażarcie prowadził notatki.
- Rozumiesz o czym on gada? - zapytałem ściszonym głosem
- To akurat łatwy temat - spojrzał na mnie z uśmiechem
- Świetnie, czyli jestem kompletnie udupczony - mruknąłem pod nosem nie wiem czy do chłopaka czy bardziej do samego siebie.
Skierowałem z powrotem wzrok w stronę wykładowcy, lecz mimo to czułem ślepia szatyna na mnie. Ponownie odwróciłem się w jego stronę, a ten po chwili opuścił głowę.
- Wiesz, jeżeli...naprawdę tego nie rozumiesz to po lekcjach mogę ci pomóc - powiedział nie podnosząc głowy jakby... zawstydzony? 
- Nie, dzięki. Poradzę sobie sam. - mruknąłem oschle odwracając wzrok po raz kolejny na początek klasy.
Przez chwile słuchałem dalszej części lekcji, ale dla mnie to był jedynie bełkot. Od kiedy plastyka wydaje się trudniejsza od chemii?!  Naprawdę potrzebuję pomocy - przemknęło mi przez głowę. Chwile zmagałem się ze samym sobą i własną dumą, lecz w końcu skapitulowałem. Obiecałem sobie, że tego roku nie zawale.
- Dobra... kiedy masz czas? - skierowałem pytanie w stronę chłopaka, lecz zanim zdążył jakkolwiek zareagować usłyszałem ewidentnie podirytowany, acz wciąż w pewnym stopniu spokojny głos psora.
- Panie Holder, ja rozumiem, że jest pan nowym uczniem. Ekscytacja, chęć poznawania, zdenerwowanie i inne tego typu uczucia pana wręcz rozrywają, ale byłbym niezmiernie wdzięczny jeśli opanowałby je pan na czas trwania lekcji i poszanował mój przedmiot. Kto wie, może w przyszłości będzie pan tak wielkim artystom niczym Wassily Kandinskyn.
Na wypowiedz nauczyciela lekko parsknąłem śmiechem, lecz zakryłem to usta.
- Że niby kto?
- Wassily Kandinsky. Skoro o tym mowa, może pan ma coś ciekawego do powiedzenia na temat kompozycji abstrakcyjnych po 1910 roku, hm?
Wstałem z miejsca, a krzesło z hałasem odsunęło się.
- Wie pan, chyb... - lecz zanim zdążyłem w pełni odpysknąć profesorowi, poczułem jak coś lekko szarpie za moją prawą nogawkę, a zaraz za tym usłyszałem szept chłopaka obok.
- Właściwie to z chęcią. - powiedziałem, lecz w moim głosie słychać było odrobinę niepewności
W oczach nauczyciela można było zobaczyć przeplatające się zaskoczenie i zaciekawienie.
- Wszyscy słuchamy, panie Holder.
- A więc... - kontem oka, spojrzałem na szatyna, on za to kiwnął głową i zaczął dyktować mi notatkę
- Rosjanin  Wassily Kandinsky był ojcem abstrakcji...
- Rosjanin  Wassily Kandinsky był ojcem abstrakcji...
- ... który stopniowo przechodził od figuracji, przez doświadczenia bliskie fowizmowi, aż do całkowitego zagubienia się tematu malarskiego w kolorze, co można już zaobserwować w jego "Górze" z 1909 roku lub "Obrazie z łucznikiem" z tego samego roku.
- ... który stopniowo przechodził od figuracji, przez doświadczenia bliskie fowizmowi, aż do całkowitego zagubienia się tematu malarskiego w kolorze, co można już zaobserwować w jego "Górze" z 1909 roku lub "Obrazie z łucznikiem" z tego samego roku.
- Natomiast, jeśli nawiązujemy do 1910, w tym roku powstała akwarela bez tytułu, nazywana czasem "Pierwszą abstrakcją" lub "Pierwszym dziełem abstrakcyjnym". Na obrazie tym zanika wszelkie pojęcie tematu malarskiego, przypomina on kolorowe nieporadne próby dziecka...
Natomiast, jeśli nawiązujemy do 1910, w tym roku powstała akwarela bez tytułu, nazywana czasem "Pierwszą abstrakcją" lub "Pierwszym dziełem abstrakcyjnym". Na obrazie tym zanika wszelkie pojęcie tematu malarskiego, przypomina on kolorowe nieporadne próby dziecka...
- Dobrze. Wystarczy. - nauczyciel odchrząknął i najzwyczajniej wrócił do lekcji.
Z lekko triumfalnym uśmieszkiem usiadłem na krześle. Uśmiechnąłem się w stronę chłopaka i szepnąłem cicho "Dzięki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz