Rano Rui zachowywał się jakby nigdy nic. Spokojnie
wstał, poszedł się umyć, a na wcześniejsze prośby Kaia o rozwiązanie,
odpowiedział tylko groźbą. Po piętnastu minutach wrócił i uwolnił Azjatę,
dodając jakby z wyrzutem, czemu sam się nie uwolnił. Kaito był mocno wkurzony.
Jeszcze gdyby chociaż przeprosił! A on chyba wcale nie uważał, że zrobił coś
złego. Gdy tylko został rozwiązany, z niezadowoleniem i w milczeniu wziął swój
ręcznik i ubrania do przebrania i poszedł do łazienki. Tam rozebrał się i
zaczął przeglądać w lustrze szukając wszelkich szkód wyrządzonych przez Rui
(oczywiście poza tymi na jego dumie i zaufaniu do współlokatora). Pierwsze co
wpadło mu w oczy to nadgarstki. Były calutkie czerwone, trochę opuchnięte i
gdzieniegdzie były zadrapania. Następną rzeczą, którą zauważył była malinka na
szyi. Nawet nie wiedział kiedy fiołkowooki ją zrobił... Czując łzy w oczach
szybko wszedł pod prysznic i puścił wodę. Teraz mógł sobie płakać bez obawy, że
współlokator usłyszy. Pff, zresztą pewnie i tak by to go nic nie obchodziło.
Jak teraz będzie mógł mieszkać w jednym pokoju z tym człowiekiem? Jak on będzie
mógł zasnąć? (bo do wieczora jeszcze może posiedzieć poza pokojem) Skoro to co
zrobił Rui, nie jest dla niego niczym nienormalnym czy choć troszkę
nieodpowiednim, to do czego jest jeszcze zdolny się posunąć? Może jeszcze jest
szansa na zmianę współlokatora... By uciec od tych myśli, ponownie popatrzył na
swoje ręce. Czym może zakryć te ślady? Choć właściwie póki nosi mundurek nie
powinno być nic widać. Najwyżej po lekcjach też włoży coś z długim rękawem...
Nie, to jednak wcale nie sprawiło, że przestał myśleć o czarnowłosym. Ponownie
zaczął chlipać. Po pięciu minutach wreszcie się wypłakał. Ciepła woda i miły
zapach płynu do mycia nieco go uspokoiły. Gdy skończył się myć, ponownie
podszedł do lustra i użył swych magicznych kosmetyków, by ukryć czerwony ślad
na szyi i zaczerwienienia pod oczami. Po łącznie połowie godziny wyszedł z
łazienki. Współlokator leżał na łóżku. Azjata nawet nie próbował sprawdzać czy
śpi. Najciszej jak umiał podszedł do swojego łóżka, spakował do torby portfel,
telefon, kilka mang i wyszedł z pokoju.
***
Siedział spokojnie w bibliotece, próbując skupić
się na czytaniu mangi (była to jedna z niewielu normalnych, na żadne romanse
nie miał ochoty). Nagle usłyszał cichy dźwięk swojego telefonu. Wyjął komórkę z
teczki i spojrzał w ekran. Tata? Czego może chcieć od niego w niedzielny
poranek? Czym prędzej odebrał.
- Halo, tata?
- Hej synku! - w głośniczku rozległ się głos mamy.
- Haha, pewnie zdziwiłeś się, że to nie tata, ale obecnie nie może rozmawiać,
bo prowadzi. Zastanawiasz się pewnie gdzie jedziemy? - właściwie to nie bardzo
chłopaka interesowało, ale jednak samo to pytanie jakoś mu nie pasowało... Oni
chyba nie... - Dokładnie, jedziemy cię odwiedzić, a to jeszcze nie koniec
niespodzianek! Hihi, reszty dowiesz się jak już będziemy na miejscu. To ja się
rozłączam, buziaczki!
- Mamo! - Niestety, zdążyła się już rozłączyć. Czy
on dobrze usłyszał? I o co chodzi z tą jej ekscytacją?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz