25 września 2016

Od Kaito C.D: Rui



Rano Rui zachowywał się jakby nigdy nic. Spokojnie wstał, poszedł się umyć, a na wcześniejsze prośby Kaia o rozwiązanie, odpowiedział tylko groźbą. Po piętnastu minutach wrócił i uwolnił Azjatę, dodając jakby z wyrzutem, czemu sam się nie uwolnił. Kaito był mocno wkurzony. Jeszcze gdyby chociaż przeprosił! A on chyba wcale nie uważał, że zrobił coś złego. Gdy tylko został rozwiązany, z niezadowoleniem i w milczeniu wziął swój ręcznik i ubrania do przebrania i poszedł do łazienki. Tam rozebrał się i zaczął przeglądać w lustrze szukając wszelkich szkód wyrządzonych przez Rui (oczywiście poza tymi na jego dumie i zaufaniu do współlokatora). Pierwsze co wpadło mu w oczy to nadgarstki. Były calutkie czerwone, trochę opuchnięte i gdzieniegdzie były zadrapania. Następną rzeczą, którą zauważył była malinka na szyi. Nawet nie wiedział kiedy fiołkowooki ją zrobił... Czując łzy w oczach szybko wszedł pod prysznic i puścił wodę. Teraz mógł sobie płakać bez obawy, że współlokator usłyszy. Pff, zresztą pewnie i tak by to go nic nie obchodziło.
      Jak teraz będzie mógł mieszkać w jednym pokoju z tym człowiekiem? Jak on będzie mógł zasnąć? (bo do wieczora jeszcze może posiedzieć poza pokojem) Skoro to co zrobił Rui, nie jest dla niego niczym nienormalnym czy choć troszkę nieodpowiednim, to do czego jest jeszcze zdolny się posunąć? Może jeszcze jest szansa na zmianę współlokatora... By uciec od tych myśli, ponownie popatrzył na swoje ręce. Czym może zakryć te ślady? Choć właściwie póki nosi mundurek nie powinno być nic widać. Najwyżej po lekcjach też włoży coś z długim rękawem... Nie, to jednak wcale nie sprawiło, że przestał myśleć o czarnowłosym. Ponownie zaczął chlipać. Po pięciu minutach wreszcie się wypłakał. Ciepła woda i miły zapach płynu do mycia nieco go uspokoiły. Gdy skończył się myć, ponownie podszedł do lustra i użył swych magicznych kosmetyków, by ukryć czerwony ślad na szyi i zaczerwienienia pod oczami. Po łącznie połowie godziny wyszedł z łazienki. Współlokator leżał na łóżku. Azjata nawet nie próbował sprawdzać czy śpi. Najciszej jak umiał podszedł do swojego łóżka, spakował do torby portfel, telefon, kilka mang i wyszedł z pokoju.
***
Siedział spokojnie w bibliotece, próbując skupić się na czytaniu mangi (była to jedna z niewielu normalnych, na żadne romanse nie miał ochoty). Nagle usłyszał cichy dźwięk swojego telefonu. Wyjął komórkę z teczki i spojrzał w ekran. Tata? Czego może chcieć od niego w niedzielny poranek? Czym prędzej odebrał.
- Halo, tata?
- Hej synku! - w głośniczku rozległ się głos mamy. - Haha, pewnie zdziwiłeś się, że to nie tata, ale obecnie nie może rozmawiać, bo prowadzi. Zastanawiasz się pewnie gdzie jedziemy? - właściwie to nie bardzo chłopaka interesowało, ale jednak samo to pytanie jakoś mu nie pasowało... Oni chyba nie... - Dokładnie, jedziemy cię odwiedzić, a to jeszcze nie koniec niespodzianek! Hihi, reszty dowiesz się jak już będziemy na miejscu. To ja się rozłączam, buziaczki!
- Mamo! - Niestety, zdążyła się już rozłączyć. Czy on dobrze usłyszał? I o co chodzi z tą jej ekscytacją?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz