Trochę mnie to
zdziwiło, że Charlie tak szybko pojawił się znowu na lekcjach.
Skorzystałam z okazji, że ten pacan
odszedł od stolika. Racja nie znam go, ale już nie lubię. Wstałam od swojego
stolika przy którym siedziały trzy dziewczyny.
-Tak sobie, ale
ciebie chyba nigdy nie odpuszcza widzę- uśmiechnęłam się nie zauważalnie- Nie
za szybko wróciłeś na "nudne lekcje?"
-Nie wróciłem, jem
zaledwie obiadek, a potem znów do pokoiku patrzeć pustym wzrokiem w ścianę.
Umrę tam z nudów!
Pokręciłam głową
dosiadając się do chłopaka
-Lepsze to niż
patrzeć pustym wzrokiem na nauczyciela jednocześnie próbując nie usnąć-
próbowałam zachować poważną minę jednak coś mi nie wychodziło
- Teoretycznie
łatwiej jest spać we własnym pokoju, ale też ile można... Poza tym bez leków
jakoś spać nie mogę... I gdzie Joker, kiedy go potrzeba? Ładna z niej kobietka,
mogłaby mi nosić rzeczy czy coś - chyba nie wiedział czy mówię na poważnie czy
żartuję.
-Jak to wygodnie być
królem, ma się pod ręką takie ładne dziewczyny, nawet ręka nie straszna-
wymachnęłam dłonią teatralnie,
wzdychając
- No, na przykład
tak wspaniałą królową jak ty.
-Oczywiście jeśli
Joker zawiedzie, służę jego wysokości-
skłoniłam głowę wraz z ręką jak przystało na damę.
- Zatem z powodu
braku naszego kochanego głupka, zajmiesz się może tym połamanym królem i
zaprosisz go na mały spacer?
-A gdzie by chciał
Król pochodzić?
- A co ma królowa
powie na tutejszy park bądź las?
-Będę zaszczycona -
uśmiechnęłam się delikatnie
-Zatem chodźmy
***
Wyszliśmy z budynku
udając się na spacer po tutejszym lasku, trzeba przyznać, że wszystko zostało
ładnie połączone, kręte ścieżki, na których było pełno liści i petów, co jakiś
czas ustawione ławki z drewna. Przyjemne miejsce. Skrzywiłam się jeszcze cały czas odczuwałam
wszędzie bóle po ostatnim w-fie.
-Jeśli jeszcze
raz na wychowaniu fizycznym z powodu
wyjazdu nauczyciela, dadzą wojskowego na zastępstwie to nigdy więcej mnie na
nim nie zobaczą.
-Uuu, cieszę się
zatem, że mnie na nim nie było- powiedział z uśmiechem.
-Ugh, nawet jak nie
jesteś poszkodowany to, żeby zobaczyć cię jak ćwiczysz trzeba mieć ogromne
szczęście
-Po prostu wf mnie
nudzi- uśmiechnął się uroczo do mnie
-Raczej chciałeś
powiedzieć męczy. Założę się, że nawet ze mną dziewczyną przegrałbyś w biegu-
uśmiechnęłam się złośliwie
-Pff, chciałabyś.
Nie męczy mnie. Mam dobrą kondycję- zrobił dzióbek ust
-No to przyjmij
zakład. Jak powrócisz do formy zmierzmy się w jednej z dyscyplin
-Hmmm… Jakiej?
-A jakiej byś
chciał?- spytałam
-Może koszykówka
Muszę przyznać, że nie jestem super dobra w
tym ale też nie zła. Powinnam pokonać tego leniucha. Na w-fie zawsze jak były
jakieś gry zespołowe często chcieli mnie do swojej drużyny. Nie mam też złej
kondycji i nigdy jeszcze nie byłam ostania.
-Niech będzie.
Tylko, żeby Król potem nie miał pretensji jak przegra
-Załóżmy się o coś
przy okazji. Na przykład… Jak ja wygram, to przez tydzień kupujesz mi obiad i
go przynosisz do stołu z "proszę mój królu"
-Może jeszcze z
ukłonem- prychnęłam
-Ooo, no, no. Ładnie
brzmi
-Dobra niech będzie.
A co ja bym miała w zamian?
-Jak wygrasz bierz
już co chcesz
-Ja się domagam,
abyś prze tydzień był moim służącym
- Hmm... I tak
wygram - powiedział pewny siebie
-Chciałbyś-
odwróciłam głowę w bok patrząc na Charlesa- Przygotuj się aby mi służyć - I
ruszyłam przed siebie z uśmiechem na twarzy
- Kalece grozisz? -
usłyszałam za mną śmiech chłopaka
-Ja nie grozę tylko
stwierdzam twoje szanse- stanęłam, odwracając się i zakładając ręce. Zatrzymał się razem ze mną,
spoglądając
- Żebyś się jeszcze
nie zdziwiła
- Już niedługo się
przekonamy, a teraz poszukajmy jakiegoś miejsca do siedzenia, bo nogi dają o
sobie znać -westchnęłam. Spojrzałam się na niego, a raczej dłoń, która jak się
okazało wskazywała na stoliki. Wcześniej ich tu nie zauważyłam. Odetchnęłam z ulgą
siadając na jednej z ławek, obok mnie dosiadł się zaraz Charles
-Zobaczmy co ja
tutaj mam, poszperałam w swojej torbie poszukując coś dobrego do jedzenia.
Organizm dawał już o sobie jednak znać. Wyciągnęłam reklamówkę z cukierkami owocowymi
i rzuciłam na kolana chłopaka- Trzymaj jak chcesz to się częstuj. O, mam
jeszcze żelki- powiedziałam to wyciągając opakowanie.
-A jakbym
powiedział, że wole żelkę, to też mógłbym się poczęstować?
-Łap- rzuciłam do
niego, całkiem zapominając, że ma rękę w gipsie i oczywiście nie złapał żelek ,
które uderzyły o klatkę piersiową
-Biedny- zaśmiałam
się- A już miałam cię poprosić żebyś to otworzył, pokaż mi to- wyciągnęłam rękę
-Poradzę sobie-
powiedział to po czym za pomocą ręki, oraz zębów otworzył paczkę, z której
wyspało się parę żelków do siatki z cukierkami
Wzięłam jedną żelkę
z siatki i wrzuciłam sobie do ust. Charles odłożył paczkę na stolik i również
się poczęstował. Spojrzałam na zegarek w komórce
-Fajnie…. już lekcje
się rozpoczęły, ale i tak nie idę bo mi sie nie chcę
- Zwalisz winę na
mnie
-Wolę już na tego
wojskowego- położyłam jedną stopę na obrzeże ławeczki- Powiem, że mnie tak
wykończył, że musiałam odpocząć.
- W sumie, tak też
można - powiedział rozbawiony
-Czy ty wiesz co
przez te dwie godziny z nami wyprawiał?! Już nie wspominając, że robiliśmy to
samo co chłopacy
- Nie rozumiem
kobiet. Raz marudzą, że traktują je inaczej niż facetów i wielka awantura.
Potem nagle "och, traktują nas jak facetów" - chwilowo zrobił smutną buźkę -
zdecydujcie się, a nie wybieracie to, co lepiej pasuje wam do danego przypadku
Roześmiałam sie na
stwierdzenie chłopaka
- I nie zrozumiesz.
Jak bym była zagorzałą feministka to bym się cieszyła, że ktoś równo mnie
traktuje, ale nie jestem. Jestem za to zwyczajną kobietą, która jak może to
chce korzystać z przywilei, no bo tymi którymi mają nam pomagać są mężczyźni.
Więc nie muszę jakoś wielce udawać, że chcę być równa z nimi. Wolę coś pomiędzy
feministka, a dziewczyną która udaję księżniczkę.
- Czyli jesteś
normalna. Maruda przy okazji - wyszczerzył się
Spojrzałam złowrogo
- Poczekaj ją ci dam
marudę ty mnie jeszcze nie znasz z tej złej strony
- Widzę, że
stwierdzenie "codziennie uczysz się czegoś nowego" jednak jest
prawdziwe
- Tak jak czegoś
nowego nauczył się pewien chłopak z podstawówki- wzięłam cukierka
- Hmm? - uniósł brew
-Za ciąganie mnie na
lekcji za warkocze i wyśmiewanie się dostał za swoje. Otóż na jego główce
znalazła sie doniczka wraz z kwiatkiem na samym czubku.
- Oł, i pewno guzek
pod spodem
-Jego miny nie
zapomnę do końca życia
- A ja postaram sie
nie zapomnieć by cie nie wkurzać
-Widzę, że bierzesz
sobie słowa do serca, ale spokojnie do rękoczynu tylko przystępuje w
ostateczności, chyba…W sumie jak byłam mała to byłam bardziej nie znośna-
poczułam wibrację w telefonie, albo ktoś dzwonił, albo sms. Wyjęłam go z
kieszeni, tylko nie on…Po krótkiej rozmowie w której odpowiadałam "Tak...
Tak…Oczywiście…. Pa" wyłączyłam się- Szkoda, że nie mogę jednej osobie
walnąć czasem, a właściwie mojemu bratu.- Schowałam telefon do kieszeni.
<Charlie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz