16 sierpnia 2016

Od Chrystiana C.D: Jen

Pomasowałem się po nosie. Potraktowała mnie jak dzieciaka tym prztyczkiem... Czy ona pracuje dorywczo w jakimś przedszkolu? Niektóre nawyki tak jakby zapomniała tam zostawić...
Podążyłem prędzej za Rosie i dogoniłem ją. Kiedy przekroczyłem bramę szkoły poczułem jakby głaz został zdjęty ze mnie. Odetchnąłem w pełni spokojny.
- Poszło szybko. - pomyślałem głośno - Poczekaj chwilę, muszę do kogoś napisać... - wyjąłem telefon z kieszeni.
Nie okazując oznak zniecierpliwienia, dziewczyna oparła się o murek. Kontem oka wydziałem jak delikatny wiatr powiewa jej spódniczką... Przyznam, że to była trafna inwestycja szkoły, ale powinna być tylko dla dziewczyn. Poprawiła sobie ją prawie jak Marilyn Monroe oraz wygładziła marynarkę. Trochę zajęło mi znalezienie właściwego numeru. Mam nadzieję, że Rosiczka szybko odczyta ode mnie SMS.
"Będę w kawiarni na <nazwa ulicy> za 5 minut. Przyjeżdżaj z tym co masz."
Wiadomość się wysyła...
Szliśmy jeszcze kawałek drogi w ciszy. Telefon krótko wibrował, co znaczyło, że wiadomość się wysłała.

- Tak naprawdę... to nie zabieram cię na żadną randkę. - wyrwałem prosto z mostu - Potrzebowałem kogoś, z kim mógłbym wyjść poza teren szkoły. Wszystko wytłumaczę ci później.
- Spoko. - rzuciła.
No chyba nie jest aż tak bardzo "spoko", sądząc po jej minie.
Ach, niech mnie wilki rozszarpią. Już jak mam cierpieć to z godnością...
- Chyba, że chcesz żeby było jak na randce... Jakoś ci będę za twą przysługę winny. - wzruszyłem rękoma.
- Jakoś mi na tym nie zależy... - powiedziała obojętnie.
Czy właśnie wykopałem sobie u niej grób?
- Tak czy siak... Pójdziemy do tej obiecanej kawiarni. - schowałem ręce kieszeń.
Szczerze to się ucieszyłem. Nie jestem dobry w randkach. Fakt, mam za sobą wielu byłych, lecz u mnie "miłość" przychodzi łatwo. Za łatwo.
- Ciekawsza jestem tego wytłumaczenia, co na nie mam czekać.
Rosie spojrzała w bok, jakby niby ją to nic nie interesowało. Znam to. Kobieta która mnie wychowała reagowała niemal prawie tak samo, tyle że ona jeszcze powtarzała tę czynność kilka razy, z głośnym sapnięciem. To sapnięcie miało na celu drażnić.
- Życzę ci cierpliwości ze stali, bo może się trochę przeciągnąć.
- Wiesz, chyba z tobą wolałabym wiedzieć. Zaraz się jeszcze okaże, że mnie komuś sprzedasz.
Parsknąłem śmiechem. Ach to jej poczucie humoru... Czy wszyscy w tej szkole uważają mnie za wariata?
- Tak, i wiesz co? Tam za rogiem jest mój wspólnik. Boisz się czy chcesz się przekonać? - zadrwiłem.
- Jeśli jest taki jak ty, to nie mam czego się obawiać. - powiedziała to z kpiącym, rozciągającym się na jej ustach uśmieszkiem.
Nie wiem czy miałem wziąć to na poważnie, ale to mnie bardziej rozbawiło. Urocza jest.
Jak powiedziała, tak postąpiła. Nie bała się pójść za róg, gdzie... była kawiarnia. Ciekawe jak na to zareaguje, co sobie pomyślała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz