Jak to każdy dobry Król powinien mieć w zwyczaju,
spacerowałem korytarzami, uważnie obserwując swoich podwładnych. Żartuję. Szedłem
zapatrzony w ekran swojej konsoli, ledwie skupiając się na słowach
Mephistopheles’a, który to szedł obok mnie. „Ostatnia lekcja, a potem spokój.”
Zapewne nad tym rozmyślali inni uczniowie, lecz ja miałem coś o wiele ważniejszego
na głowie. A dokładnie nabicie poziomu przed dzwonkiem. Byłem już temu na tyle
bliski, że nie zamierzałem się na razie poddać. Nie zamierzałem odłożyć konsoli
do plecaka, dopóki nie skończyłbym tej prostej misji. Wszyscy schodzili mi z
drogi i dlatego też nie przejmowałem się tym, czy ktoś stoi przede mną, czy też
nie. I to z tego powodu spokojnie szedłem przed siebie, zmierzając ku klasie, w której
mieliśmy mieć matematykę. Nie był to jakiś wielce nudny przedmiot, ale zarazem
chciałem już iść do pokoju i móc na spokojnie pograć.
Nagle usłyszałem jak mój towarzysz woła moje imię,
aby zwrócić na siebie uwagę. Zrobiłem dla niego ten wyjątek i opuściłem lekko
ramiona z konsolą, aby spojrzeć ku niemu. Tu też odwróciłem się o 180 stopni i
szedłem tyłem. Okazało się to zgubne, bowiem potknąłem się o czyjąś nogę i z
moją niezdarnością już nic nie mogłem zrobić. Żaden z chłopaków stojących po
mojej prawej nawet mi nie pomógł, a ja przez to wylądowałem na jakimś kucającym
chłopaku. Usiadłem szybko, czując pod sobą cudze ciało, lecz to nie o chłopaka
się martwiłem, a o stan konsoli. Szybko ją chwyciłem w dłoń i odetchnąłem z
ulgą, kiedy to się okazało, że jest cała i zdrowa. Jakoś nie widziało mi się
wysyłanie jej do Anglii, by załatwić sprawy papierkowe z gwarancją. Tuż po tym
to do mnie wyciągnięto dłoń. Z pomocą Mepha wstałem z ziemi, wciąż nie
zwracając uwagi na chłopaka.
- Moja niezdara – niemalże wyszeptał mi do ucha.
- A weź spadaj – wymruczałem cicho, czując
zawstydzenie tą całą sytuacją.
Poprawiłem okulary na nosie ignorując szepczącą i
śmiejącą się pod nosem parkę. Nie ochrzaniłem ich tylko ze względu na poziom
wstydu, jaki odczuwałem z tak wielkiej niezdarności. Czy ja naprawdę musiałem
się umieć potknąć nawet o własne nogi? Choć tym razem to nie były moje własne,
ale nie będę szukać winnego. Meph jednakże postanowił pogorszyć moje
samopoczucie i pocałował mnie delikatnie, a następnie chwycił za dłoń jak małe
dziecko i zaczął dalej prowadzić wzdłuż korytarza. Szybko otarłem wargi
wierzchem dłoni i zabrałem rękę, gdy usłyszałem jak grupka chłopaków za mną się
śmieje. Jeszcze trochę i bym zaczął się czerwienić jak zwykła nastolatka,
dlatego też ignorując poszkodowanego, odszedłem jak najszybciej od miejsca
zbrodni.
***
Po lekcjach usiadłem na ławeczce w parku i
powróciłem do swojej ulubionej rozrywki, a dokładniej graniu. Konsola biedna
leżała u mnie w pokoju na łóżeczku i się grzecznie ładowała. Tak się kończy jak
zapomina się przed lekcjami naładować baterię zapasową. Ale jednakże nie
rozpaczałem. Od kiedy to wyszła wersja pokemonów na telefon, dałem cię wciągnąć
w nowy trend i aktualnie sortowałem nowe znaleziska. Naomi kiedyś twierdziła,
że przyda mi się choćby godzina spaceru dziennie, to teraz miałem motywację. Po
lekcjach we wtorki rzucałem plecak do pokoju, siedziałem tam godzinkę z
Mephciem, a potem on szedł na Poezję, a ja wychodziłem na spacer. Miałem wtedy
całą godzinę dla siebie, więc korzystałem i łapałem te wirtualne potworki. Co
jakiś czas unosiłem tylko wzrok znad ekranu, by spojrzeć któż to przede mną
przechodzi i w ten sposób zobaczyłem jego. Poszkodowanego. Tego, którego to
zapomniałem przeprosić. A że byłem człowiekiem kulturalnym (a przynajmniej
starałem się) szybko zeskoczyłem z ławki i podszedłem do niego, chowając w tym
momencie telefon do kieszeni.
- Hej, mało cię nie zabiłem dzisiaj i chciałbym za
to przeprosić. No wiesz. Żeby ludzie zaraz nie zaczęli gadać, że ich król gniecie
uczniów na korytarzach, a potem traktując ich jak zwykłe poduszki, ot tak
odchodzi sobie – uśmiechnąłem się do niego. – To jak, nic się nie stało, nie? –
wyciągnąłem ku niemu dłoń oczekując, że ten ją uściśnie w odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz