Przez chwilę
rozpatrywałam jego propozycję. Chłopak wydawał się być całkiem miły, nie
mówił za dużo, ale mi to odpowiadało. Nie czułam potrzeby zawierania przyjaźni
w tej szkole, miałam przyjaciół w Bostonie i oni w zupełności mi wystarczali,
ale nie chciałam też się izolować. Powoli kiwnęłam głową. Mogło być ciekawie.
Spakowałam książki i telefon i ruszyłam w stronę drzwi.
-To gdzie chcesz iść?-spojrzałam na niego, autentycznie
ciekawa, jakie miejsce wybierze.
-Do miasta, może zrobi się małe zakupy-marchinalnie
głaskał pająka po grzbiecie-tarantula się ucieszy.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Chłopak był całkowicie
skupiony na swoim pająku, co, w jakiś absurdalny sposób, sprawiało, że wydawał
się całkiem sympatyczny.
-To nie brzmi jak klasyczny shopping-powiedziałam
imitując irytującą manierę nastolatek z głupich filmów. Chłopak uśmiechnął się
rozbawiony infantylnym żartem.
***
Po drobnych komplikacjach, związanych z koniecznością
posiadania przepustki i niezbyt sympatycznym dozorcą, wreszcie znaleźliśmy się
w jakimś pomniejszym centrum handlowym, w sklepie zoologicznym. Właściwie przez
większość czasu nie rozmawialiśmy zbyt wiele i raczej na niezobowiązujące
tematy takie jak książki czy muzyka. Oboje byliśmy raczej osobami, które
nie lubią opowiadać o sobie i nie przeszkadzało nam trwające większość czasu
milczenie. Jeff szukał torfu do terrarium i jakichś sztucznych roślin, ja
tymczasem zachwycałam się średniej wielkości, czarnym wężem w kremowe prążki.
"Lancetogłów królewski" głosiła tabliczka przy terrarium. Nagle do
głowy wpadł mi pewien pomysł. Skoro Eunice nie potrafi zaakceptować tego, że
przeszkadzają mi jej zdjęcia...
-Rui! Pamiętasz czy w szkole można trzymać
węże?-krzyknęłam do stojącego przy terrariach chłopaka. Spojrzał na mnie i
przez chwilę na jego twarzy było widać dezorientację.
-No można, a po co ci...-urwał, widząc gada, którego
oglądałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz