Wyglądało na to, że każdy miał uzależnienie. Ona
od seriali, ja od gier. Co prawda czasami też zajrzałem do telewizji. Albo
siedziałem w salonie, kiedy brat czy siostra oglądali. Grałem wtedy na swojej
przenośnej konsoli, nie do końca skupiając się na fabule. Czasami mnie one
interesowały i w takich momentach zaprzestałem na chwilę grę, by uważniej się przyjrzeć
temu, co się działo na większym ekranie, a czasami kompletnie ignorowałem i
kontynuowałem atak na fort, czy obronę przed zombie. Byłem w takim moim własnym
serialu, gdzie to ja decydowałem, co i jak. No nie do końca, bo w końcu gry też
mają zamkniętą fabułę, ale jednak coś.
Rozmowa się jakoś toczyła, aż doszło do powodu,
dla którego dziewczyna opuściła nasz rodowy kraj. Zabrzmiało to w sumie
zabawnie. Co prawda mnie chyba wszystko potrafi śmieszyć, ale taki już mam charakter.
Pewno jakby ktoś stał przede mną, z lufą pistoletu przyłożonego do mojego
czoła, ja i tak bym się zaśmiał. Dla dramatu jednak odsunąłem się do tyłu i
gdyby ta nie kontynuowała wypowiedzi, zarzuciłbym „O nie! Coś ty zrobiła?! Kogo
zabiłaś?!” tylko po to, by po chwili się zaśmiać. Jakoś by mi specjalnie nie
przeszkodziło, gdyby przyznała się do mordowania ludzi. Można uznać to za chore
bądź bezduszne. Ale każdy ma jakąś rozrywkę czy formę zarabiania. Jeśli jest
świadom konsekwencji, proszę bardzo. I tak prędzej czy później umrzemy. I nawet
nie próbujcie mi wciskać, „ale gdyby dana osoba zabiła ci członka rodziny, to
już nie byłoby ci tak do śmiechu”. Nawet, jeśli to obca mi osoba umiera to i
tak nie jest mi do śmiechu. Ale prawda, mogłoby mnie to gdzieś zaboleć. Jednakże
wciąż trzymam się zasady „i tak kiedyś umrzemy”.
Następnie zakupki. W końcu się ich doczekałem.
Musiałem kupić przecież parę przedmiotów z ciuchów. Możliwe, że w takich
sytuacjach brzmiałem czy zachowywałem się jak kobieta, ale zależało mi na
wyglądzie. Czy to źle, że martwię się tym jak inni mnie spostrzegają? Możliwe,
że to wina wychowania, może potrzeba spodobania się komuś? Kto wie. Może nawet
i mieszanka obu. Nie przejmowałem się z tym. Nie przeszkadzało mi to.
Najzwyczajniej na świecie to zaakceptowałem i zachowywałem się wedle tym potrzebom.
Wróciłem z Eunice do placówki, a niewiele później
rozpoczęło się następnie rozdanie kart. Nie przejmowałem się tym jak wysoko się
znajdę. Liczyło się tylko, aby nie stać się celem. Nie każdy się tym przejmował,
o dziwo, a jednak szukali kart. Ale cóż. Inni mnie zbytnio nie interesowali.
Ważne było znaleźć jakąś kartę, oddać ją i móc spokojnie wrócić do grania. Nie
spodziewałem się jednakże w tym momencie, że karta znaleziona przeze mnie miała
być tą najwyższą.
***
- Jak się czuje moja królowa? - zagadałem do
Eunice, gdy tylko zauważyłem ją na korytarzu - to trochę smutne, ze nie
jesteśmy razem w klasie. Jak możemy być piękną parą, kiedy nawet nie jesteśmy
razem?
Oczywiście
było to żartobliwe. W końcu jedyną formą pary w naszym związku była ta
stworzona przez karty. Nic innego nas nie łączyło, ani raczej nie będzie. Musiałby
się chyba wydarzyć cud. Nie to, że dziewka mi się nie podobała. Ale jakoś nie
miałem szczęścia, jeśli chodziło o kobiety. Z drugiej też strony nie próbowałem
z zbyt wielką ich ilością. Ot dziewczyna tu, dziewczyna tam. Chyba typowe
zachowanie nastolatka. Szukanie tej drugiej połówki już w tak wczesnym punkcie
życia. Bo przecież już wtedy chcemy móc być z drugą osobą. Mieć, z kim zagadać
niezależnie od pory. Z kimś, z kim możemy się podzielić niemalże, a może i
właśnie wszystkim? No może poza chorobami wenerycznymi. To by było trochę
chamskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz