19 lutego 2016

Od Mike'a C.D: Sasza

     Wyglądało na to, że jednak przyprawiłem mu problemy. A raczej może zasmuciłem? Nie do końca byłem pewien. Ale na pewno wpędziłem w zakłopotanie. Powinienem był po prostu… Sam już nie wiem. W każdym razie ruszyliśmy w stronę naszych pokoi. Oczywiście wpierw obiecałem, że wszystko mu wytłumaczę przy kubku kawy. W sumie to przydałoby się cieplej ubrać, jeżeli chcemy gdzieś pójść. Choć to by oznaczało, że musiałbym wrócić do Nico… Jakoś nie chciało mi się znów z nim rozmawiać. Nie to, że go nie lubiłem. Ale bałem się, że zacznie zadawać pytana na temat tego, czemu wyszedłem, czy inne. Wolałem na razie tego uniknąć.
     - Ej, Sasza… Mogę na razie zachować sobie twoją bluzę? Wolałbym na razie nie wchodzić do swojego pokoju… Nie to, żeby coś się działo czy coś… Po prostu wyszedłem ot tak bez słowa i nie chcę się musieć teraz tłumaczyć.
     Ulżyło mi, gdy powiedział, że mogę zostawić na sobie bluzę. Sam zaś wszedł do swojego pokoju zapewne, aby się cieplej ubrać. Przesunąłem palcem po bandażu i spojrzałem na Saszę.
     - Jeśli chodzi o dłoń, to nie musisz się martwić. Mam tylko trzy szwy. – W tym momencie zauważyłem, że źle to brzmi. – Nikt mi tego nie zrobił. Ja sam. Ale przypadkowo. Wziąłem suszarkę i zbyt zamyślony uderzyłem dłonią w lustro podczas rozwijania kabla i tak jakoś… - zaśmiałem się cicho. – Wszyscy zawsze mi powtarzali, że jestem niezwykle niezdarny…
     Na dworze zapiąłem jego bluzę i podwinąłem rękawy. Byłem przyzwyczajony do większych bluz. Lubiłem je. Były wygodne i ciepłe. A ta do tego pachniała swoim właścicielem. A muszę przyznać, że był to miły zapach. Wolałem jednak jej zbytnio nie obwąchiwać. Byłoby to dziwne- tak przy nim to robić...
     Po drodze wytłumaczyłem mu, że nie było mnie na lekcjach ze względu nieprzespanej nocy. Oczywiście nie wspominałem zbytnio, czemu nie mogłem spać. Spytałem go również, co przegapiłem na lekcjach. Powiedział, że później pozwoli mi skopiować notatki ze swoich zeszytów, co było niezwykle pomocne. Nie mogłem przecież sobie pozwolić na choćby brakujący dzień w notatkach. Rob pomagał mi w zapłaceniu za szkołę, więc chciałem odwdzięczyć się chociażby dobrymi ocenami. Ale nie ważne.
     Na miejscu poprosiłem o gorącą czekoladę i spojrzałem na mojego towarzysza. Ten jednakże wyglądał na zagubionego. Dlatego też spytałem, na co miałby ochotę.
     - Zamówisz mi coś? Tylko najlepiej słodkie. – Odparł.
     Uśmiechnąłem się, choć tak naprawdę, było to stresujące dla mnie. Nie lubiłem podejmować decyzji za siebie, a co dopiero za kogoś. Tym bardziej, że nie lubiłem kawy. Ale siostra i Rob pili jakby niczego innego nie było. Więc mniej więcej się na nich znałem. Usiedliśmy przy stoliku, a ja podałem mu na wypadek dwie saszetki z cukrem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ni to pusto, ni pełno. Normalna ilość ludzi. I tak jak na mnie to trochę za dużo. Na szczęście nie miałem ataków paniki w takich momentach. Bałem się tylko, że spotkam kogoś, kogo nie chciałbym spotkać.
     - Co do wczoraj to… Nie narzucałeś się, nie uważam tak. W przeszłości zaufałem komuś i pozwoliłem mu się zbliżyć, a potem jakoś tak… Stephan mówi, że mnie wykorzystał, ale ja wciąż tak nie uważam. W końcu nie byłem już dzieckiem, więc za siebie myślałem… - cały czas siedziałem z opuszczoną głową, nie wiedząc, czemu w ogóle o tym mówię. Dobrze, że przynajmniej siedzieliśmy w kącie. Może nikt nie będzie się przysłuchiwać. – W każdym razie to jest nieważne. Chodzi mi o to, że… W sumie to chciałbym. Tylko się boję… Przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz