Wyglądało na to, że jednak przyprawiłem mu
problemy. A raczej może zasmuciłem? Nie do końca byłem pewien. Ale na pewno
wpędziłem w zakłopotanie. Powinienem był po prostu… Sam już nie wiem. W każdym
razie ruszyliśmy w stronę naszych pokoi. Oczywiście wpierw obiecałem, że
wszystko mu wytłumaczę przy kubku kawy. W sumie to przydałoby się cieplej
ubrać, jeżeli chcemy gdzieś pójść. Choć to by oznaczało, że musiałbym wrócić do
Nico… Jakoś nie chciało mi się znów z nim rozmawiać. Nie to, że go nie lubiłem.
Ale bałem się, że zacznie zadawać pytana na temat tego, czemu wyszedłem, czy
inne. Wolałem na razie tego uniknąć.
- Ej, Sasza… Mogę na razie zachować sobie twoją
bluzę? Wolałbym na razie nie wchodzić do swojego pokoju… Nie to, żeby coś się
działo czy coś… Po prostu wyszedłem ot tak bez słowa i nie chcę się musieć
teraz tłumaczyć.
Ulżyło mi, gdy powiedział, że mogę
zostawić na sobie bluzę. Sam zaś wszedł do swojego pokoju zapewne, aby się
cieplej ubrać. Przesunąłem palcem po bandażu i spojrzałem na Saszę.
- Jeśli chodzi o dłoń, to nie musisz się
martwić. Mam tylko trzy szwy. – W tym momencie zauważyłem, że źle to brzmi. –
Nikt mi tego nie zrobił. Ja sam. Ale przypadkowo. Wziąłem suszarkę i zbyt
zamyślony uderzyłem dłonią w lustro podczas rozwijania kabla i tak jakoś… -
zaśmiałem się cicho. – Wszyscy zawsze mi powtarzali, że jestem niezwykle
niezdarny…
Na dworze zapiąłem jego bluzę i podwinąłem
rękawy. Byłem przyzwyczajony do większych bluz. Lubiłem je. Były wygodne i
ciepłe. A ta do tego pachniała swoim właścicielem. A muszę przyznać, że był to
miły zapach. Wolałem jednak jej zbytnio nie obwąchiwać. Byłoby to dziwne- tak
przy nim to robić...
Po drodze wytłumaczyłem mu, że nie było
mnie na lekcjach ze względu nieprzespanej nocy. Oczywiście nie wspominałem
zbytnio, czemu nie mogłem spać. Spytałem go również, co przegapiłem na lekcjach.
Powiedział, że później pozwoli mi skopiować notatki ze swoich zeszytów, co było
niezwykle pomocne. Nie mogłem przecież sobie pozwolić na choćby brakujący dzień
w notatkach. Rob pomagał mi w zapłaceniu za szkołę, więc chciałem odwdzięczyć się
chociażby dobrymi ocenami. Ale nie ważne.
Na miejscu poprosiłem o gorącą czekoladę i
spojrzałem na mojego towarzysza. Ten jednakże wyglądał na zagubionego. Dlatego
też spytałem, na co miałby ochotę.
- Zamówisz mi coś? Tylko najlepiej
słodkie. – Odparł.
Uśmiechnąłem się, choć tak naprawdę, było
to stresujące dla mnie. Nie lubiłem podejmować decyzji za siebie, a co dopiero
za kogoś. Tym bardziej, że nie lubiłem kawy. Ale siostra i Rob pili jakby
niczego innego nie było. Więc mniej więcej się na nich znałem. Usiedliśmy przy
stoliku, a ja podałem mu na wypadek dwie saszetki z cukrem. Rozejrzałem się po
pomieszczeniu. Ni to pusto, ni pełno. Normalna ilość ludzi. I tak jak na mnie
to trochę za dużo. Na szczęście nie miałem ataków paniki w takich momentach.
Bałem się tylko, że spotkam kogoś, kogo nie chciałbym spotkać.
- Co do wczoraj to… Nie narzucałeś się,
nie uważam tak. W przeszłości zaufałem komuś i pozwoliłem mu się zbliżyć, a
potem jakoś tak… Stephan mówi, że mnie wykorzystał, ale ja wciąż tak nie uważam.
W końcu nie byłem już dzieckiem, więc za siebie myślałem… - cały czas
siedziałem z opuszczoną głową, nie wiedząc, czemu w ogóle o tym mówię. Dobrze,
że przynajmniej siedzieliśmy w kącie. Może nikt nie będzie się przysłuchiwać. –
W każdym razie to jest nieważne. Chodzi mi o to, że… W sumie to chciałbym.
Tylko się boję… Przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz