2 stycznia 2016

Sylwester elity

[Następujący post jest zaproszeniem do luźnego grupowego opowiadania. Mogą się zapisać zaledwie 4 osoby, więc kto pierwszy ten lepszy. Pamiętać jednak trzeba, że osoby posiadające rangę As, 2, 3, 4, 5 oraz 6 bądź posiadające płeć żeńską nie są niestety zaproszone z powodów wytłumaczonych niżej. Przez limit osób, po otrzymaniu odpisów od 4 osób, więcej nie będzie mogło dołączyć. Kto pierwszy, ten lepszy. Przy okazji dodam, że każdy ma prawo wymyślać tego typu zdażenia. Nie limitujmy się do opowiadań dwu-osobowych. : )]


PONIEDZIAŁEK
- Ej, Meph… - zacząłem nie pewnie. Minęły trzy dni, od kiedy wróciliśmy z Anglii i jakoś tak… Dziwnie było. Bardziej zaczęło mi zależeć na jego opiniach i tego podobnych. Znaczy tak czy siak bym go spytał o zdanie. W końcu to też i jego pokój. - Co byś powiedział jakbym urządził mini sylwestra z paroma osobami z naszej klasy? No w naszym pokoju. Jak co to spytam kogoś czy u nich nie da rady. Ale wiesz…
- Sylwestra... - odpowiedział po dłuższej przerwie i sięgnął po paczkę papierosów. Otworzył ją następnie i spojrzał na papierosy, by po chwili odłożyć prawie nieruszone pudełko. - Ech, kogo chcesz zaprosić?
Normalnie jakby miało go to zabić… Ale cóż. Wyglądało na to, że jeśli chodzi o ludzi, to byliśmy w miarę podobni. On nie lubił ogólnego kontaktu z nimi, a ja nie lubiłem jak mnie dotykano. Choć chyba znalazłem wyjątek w tej regule.
- Hmm... - zatrzymałem grę i spojrzałem na niego - Okno. - Ostrzegłem, zaważywszy paczkę papierosów na pościeli. To, że ją odłożył, nie znaczyło, że nie zamierza skorzystać w bliskiej przyszłości. - Nie wiem jeszcze. Zależy kto odpisze. Na pewno twojego braciszka... Resztę lizodup można sobie odpuścić. Choć w sumie w tym rozdaniu trafiły się ciekawe osoby. Saszkę się weźmie na ochroniarza. - Ostatnie wypowiedziane żartobliwie, choć w sumie chłopak zdawał się być idealny w tej roli.
- Tego Rosjanina? - Zapytał, lekko się przy tym krzywiąc, choć znając jego, był to uśmiech.- Ma zabawny akcent.
- Ano, ano. Jakby się urwał z James Bonda. Co w sumie nie dziwne, zważając na jego pochodzenie.
- Myślisz, że jest na tyle towarzyski by przyjść na twojego sylwestra? Osoby, które skończyły połamane na korytarzu raczej tego nie potwierdzą - nie wytrzymał i zapalił, widząc jednak moje spojrzenie, otworzył okno. W końcu się tego nauczył.
- Wiedziałeś o tym, że niemalże połowa naszej szkoły składa się z obcokrajowców? Nawet nasz opiekun przecież jest z innego kraju~ - zszedłem z lekka z tematu.
- Nie mówiłem o pochodzeniu. Nie każdy obcokrajowiec mieszka w siłowni, a często go tam widuję.
- Chodzisz na siłownię? - zdziwiłem się. Jakoś nigdy nie pytałem gdzie on wychodzi. - I ja też nie o tym. Tak jakoś, po części zabawne mi się to wydaje. Prawie jakbym znów był w Londynie. Z tym, że tam Brytyjczyków jest zaledwie… Jakieś 40% - nie pamiętałem dokładnej liczby.
Ten kiwnął głową w odpowiedzi.
- W wolnym czasie. Lubię ćwiczyć, lecz także muszę utrzymać formę. - Wzruszył ramionami.
- Znam już tę twoją "formę"~ - wróciłem do gry - więc?
- Poznasz ją jeszcze nie raz...- Powiedział z lekkim entuzjazmem, lecz po chwili westchnął i wyrzucił peta przez okno, zamykając je. - Skoro koniecznie musisz to zrobić to...zgadzam się, w końcu w sylwestra byliśmy zajęci sobą.
- Weź mi nawet nie przypominaj... - mruknąłem zaledwie, aczkolwiek na mą twarz wkradł się zdradziecki uśmiech.

PIĄTEK
Ostatnia lekcja, nauczyciel coś się spóźniał. Stwierdziłem, że będzie to odpowiednia chwila na poinformowanie ludzi o zbliżającej się ”zabawie”. Meph pewno mnie za to zajebie za przeproszeniem, ale cóż. Raz się żyje, nie? Wstałem ze swojego miejsca i bez problemu przeszedłem na przód klasy. Czułem wzrok paru osób na swoich plecach, ale mnie to nie peszyło. Za pomocą czarnego markera zapisałem dużymi literami następujące: 

DZISIAJ - 17:00
SKRZYDŁO MĘSKIE - PIERWSZE PIĘTRO - POKÓJ NR 96
773 498 6309

- Są to ważne informacje dla każdego, kto ma ochotę się zabawić, ale nim zapiszecie je w telefonach czy na kartkach, uwaga. Parę zasad: Po pierwsze, zero plebsu. To dotyczy was, z rang 3, 4, 5 oraz 6. Szóstek pewno i tak, albo nie ma aktualnie, albo śpią. Cienie nam nie są potrzebne, bo z wam zabawy nie ma, a bad-boyów za trudno się wyrzuca z pokoju. Ale znając wasz charakter i tak się zjawicie jak się będzie wam chciało. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem, spoglądając na naszą dwójeczkę. - Po drugie, panie są mile widziane, ale przychodzicie na własne ryzyko. Nie będziemy wam dupy chronić, jak ktoś was zauważy. A zauważy. Więc nie ma sensu byście się starały. Po trzecie, każdy ma coś ze sobą przynieść. Oczywiście alkohol już załatwiony, więc o to się nie musicie martwić. Ale jak coś z trunków przyniesiecie to na pewno się nie zmarnuje. Jak już mowa o alkoholu, fanatyk armii czerwonej, ty równie jesteś mile widziany. Ba! Smutno nam będzie bez ciebie. Potrzebny jest ktoś do pozbywania się irytujących pijanych. Butelka wódki w nagrodę, co ty na to? - zadałem retoryczne pytanie patrząc na Saszkę, który się uśmiechnął z lekka w odpowiedzi. - Hmm, co tu jeszcze… A tak. - Tu spojrzałem na Diego - mówiłem, że plebsu nie potrzebujemy, aaaleee~. Czym jest Król bez błazna? Twoja obecność będzie niezwykle mile widziana. W końcu potrzeba kogoś do sprzątania, nie? - puściłem do niego oczko. Po prawdzie z natury chamski nie byłem, ale jak już się jest niemalże na samej górze w hierarchii, to trzeba brać udział w tej grze na poważnie.  - No, to szybciutko zapisujemy, jeśli chcemy się zjawić. Przyjmuję potwierdzenia do godziny 15:00. Kto pierwszy, ten lepszy. Jeśli będzie już 6 osób, to niestety będę zmuszony was nie przyjąć. I tak, numer na tablicy jest mój. No, zapisaliście? Świetnie. Pamiętać tylko, że Król będzie obecny, więc z należytym mu szacunkiem się zachowywać. Bierzcie przykład z naszych kochanych lizodup.
Zmazałem tekst z tablicy i wróciłem na swoje miejsce, nim nauczyciel zdążył wejść do klasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz