Na strzelnicy poczułem
jakieś znajome parcie na klatkę piersiową. Ten zapach, który z wdychanym
powietrzem trafiał do płuc. Stałem przed celem, kiedy operator włączył prąd.
Zaczęły się poruszać. Migały mi przed oczami. Celowałem, z początku tylko
celowałem. Starałem im się przyjrzeć. W biegu jakby ich odcień nabierał
znajomych kształtów i rys twarzy. Te twarze nawet nie zrzucały wzroku na moment
z upatrzonego celu, a ich usta jakby mówiły coś. Lecz nikt tego nie słyszał,
ponieważ zacząłem do nich strzelać. Tak jakby odruchowo chciałem ich zagłuszyć.
Starałem się trafiać w pierś, ponieważ niektórzy "zamieniają mózg i serce
miejscami" i to daje mi nadzieję, że ktoś tak głupi będzie wykrwawiał się
i wolno umierał.
Kiedy zabrzmiał sygnał
doszło do mnie, że mój czas na strzelnicy się skończył... A ja nawet nie
zacząłem się rozgrzewać... Trudno, wróciłem do Nico. Nicodem Niezamykająca Się
Gęba powinienem go nazywać. Ledwo co podszedłem, on już zaczął coś gadać...
-Dobra, to chodźmy już
grać... - odparł, gdy znalazłem się blisko.
Ledwo zrobił dwa
kroki, kiedy trafił na osobników być może z innych grup. Wszyscy mieli wstążki
tego samego koloru.
- O, siema...
Dołączycie do naszej drużyny? - uśmiechnął się trochę starszy od nas mężczyzna.
- Za chwile będzie starcie z niebieskimi, więc mamy tylko niecałe pięć minut by
zgarnąć dwie osoby.. - dodał.
Nicodem spojrzał na mnie,
szukając odpowiedzi. Cóż, u mnie jej nie znajdzie.
- Hm, czemu nie, moja
drużyna ma wolne po wczorajszym dniu... - mruknął chłopak.
Facet dał białowłosemu
chłopakowi i mi czerwoną "wstążkę", aby zawiązać ją na ramieniu tak
sądzę jak oni je mieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz