Wsunąłem ręce do kieszeni, wracając z dachu, polubiłem tam
chodzić od chwili gdy pewien miły chłopak pokazał mi to czarujące, w miarę
ustronne miejsce, szczerze mówiąc…najczęściej bywałem tam w godzinach
lekcyjnych, kiedy to znudził mnie natłok lekcji, myślałem tam nad wszystkim co
tylko mogło zaprzątać moje myśli, a świeże powietrze i samotność tylko w tym
pomagała. Choć nie zawsze, były chwilę kiedy za osobę która by ze mną tam
pogawędziła oddałbym wszystko, nie byłem na co dzień osobą stroniącą do ludzi,
jednak każdy czuje czasem samotność. Szczególnie iż ciągle czułem się tu
niechcianym gościem, co prawda posiadałem kilku znajomych… Lecz nie oszukując
się nigdy nie będę tutaj ,,swój’’ a mój akcent doprowadzający do częstych bójek
tylko to potwierdzał. Nikt nie lubił obcych na swoim terenie a niektórzy czuli
wręcz dobitną potrzebę pokazania im tego. Acz rzadko kiedy przeszkadzały mi
bójki, uznawałem je za trening z osobą towarzyszącą, lubiłem pokazywać swoje
umiejętności nabyte dzięki codziennym ćwiczeniom. W końcu, chciałem iść do
wojska i nie było to czcze stwierdzenie rzucone na wiatr. Zszedłem schodami na
korytarz o tej porze był zupełnie pusty, więc idąc wsłuchiwałem się w echo
własnych kroków, do moich uszu prócz tego dźwięku dobiegał tylko szmer
dochodzący z jednej z sal, szmer przerodził się w huk otwieranych gwałtownie drzwi
i z klasy wybiegł chłopak wpadając prosto na mnie, mimo że ukrywał oczy za
grzywką, widziałem że zbiera mu się na płacz a pozbawiony koszulki tors
przedstawiał liczne blizny.
-Wracaj tu kurwo - Zagrzmiał głos dochodzący z sali a ten gdy tylko go usłyszał schował się za moimi plecami, posiadaczem owego głosu okazał się jakiś nieco cherlawy chłopaszek nieco ode mnie wyższy. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, nawet nie kłopocząc się zapięciem paska i rozporka. –Zabronione jest pomaganie celowi – Wycedził, a ja w odpowiedzi posłałem mu krzywy uśmieszek.
-Wracaj tu kurwo - Zagrzmiał głos dochodzący z sali a ten gdy tylko go usłyszał schował się za moimi plecami, posiadaczem owego głosu okazał się jakiś nieco cherlawy chłopaszek nieco ode mnie wyższy. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, nawet nie kłopocząc się zapięciem paska i rozporka. –Zabronione jest pomaganie celowi – Wycedził, a ja w odpowiedzi posłałem mu krzywy uśmieszek.
-Myślę że to ty bardziej ucierpisz gdy dyrekcja zostanie poinformowana o
próbuje gwałtu… niż ja więc, zniknij mi z oczu albo ci w tym pomogę… - Gdy
wyciągnął rękę w moją stronę wykręciłem mu ją by następnie uderzyć kolanem o
jego krocze a gdy z lekka się skulił łokciem wymierzyłem cios w sam środek
pleców
–Tylko pozbieraj się z ziemi nim ktoś zobaczy…i na przyszłość, nie dotykaj mnie
ani nawet nie próbuj. –Wiedziałem że mimo to mogę mieć problemy i stać się
celem ale jakoś, te całe karty mnie nie ruszały, szczególnie kiedy w zamian za
zachowanie kawałka papieru miałem mieć świadomość że chłopak został zgwałcony i
zapewne po wszystkim zostawiony samemu sobie, za bardzo mnie to brzydziło. Zdjąłem
swoją kurtkę i ruszając za odchodzącym po cichu chłopakiem, zarzuciłem mu ją na
plecy, zapewne nie chciał by każdy widział znamiona jego starych ran. Niemalże
podskoczył w pierwszej chwili, lecz po niej szybko zasłonił się kurtką a ja
zapiąłem ekspres.
-Umm…dziękuje –Jego twarz wyrażała coś jak zmieszanie i zdziwienie jakby chciał
powiedzieć ,, co ty robisz?’’ ignorując to zrównałem z nim krok.
-Co zdążył ci zrobić ? –Spytałem z powagą a słysząc ,,tylko zaczął rozbierać’’
potarłem skronie -,,Tylko’’ i nikt z tym nic kurwa nie robi ?
-A kto ma? –Uśmiechnął się krzywo nie patrząc mi w oczy –Jestem celem więc to… norma
– Wzruszył ramionami – Z resztą przyzwyczaiłem się – Mruknął pod nosem, tak że
musiałem wytężyć słuch by dokładnie zrozumieć znaczenie tych słów
-Nie, nie da się do tego przyzwyczaić –Powiedziałem twardo i uparcie –Nie jesteś
zabawką, czego by nie próbowali ci wmówić jesteś w pełni wartościowy i także
posiadasz uczucia… zapewne…wiele musiałeś przejść… tak czasem jest ale nie
czyni cię to ich dziwką, nie umniejsza wagi twojego istnienia…
-Nic o mnie nie wiesz…- Szepnął z lekkim oburzeniem
-Sądzę że nie zmieniłbym swojego zdania, nawet jeżeli powiedziałbyś mi że
wziąłeś od niego pieniądze i się rozmyśliłeś, nikt nie ma prawa cię krzywdzić…
Mike, tak ? – Nie wiem nawet kiedy jego imię wskoczyło w moim umyśle na swoje
miejsce, chodziłem z nim do klasy ale zwykle nie przykładałem wagi do imion osób
z którymi nie miałem kontaktu.
-T…Tak –Wciąż unikał kontaktu wzrokowego, obejmując się ramionami. Westchnąłem
i rzuciłem mu lekki, zmęczony uśmiech.
-Zaprowadzę cię do twojego pokoju, chyba że nie chcesz na razie tam wracać…
możemy iść do mnie, dałbym ci jakąś koszulkę…
-Jak ty wolisz… -Powiedział kiwając głową w nieokreślonym geście więc tylko wzruszyłem
ramionami po czym zaprowadziłem go do swojego pokoju.
– Tu ci nic nie grozi – Powiedziałem pół
żartem by następnie rzucić mu jedną z mniejszych koszulek, te w których
chodziłem na co dzień były większe o jakieś podejrzewałem 2 rozmiary
- Mógłbym założyć ją w łazience?- Zapytał patrząc to na mnie, to na koszulkę.
-I tak widziałem już twoje blizny, więc sądzę że nie ma po co się ukrywać… ale
jeżeli ci to pomoże… - Chłopak spojrzał na mnie z lekka zaciskając piąstki na
materiale.
-Skoro ci nie przeszkadza… – Podniosłem jego podbródek by patrzył mi w oczy i
westchnąłem kręcąc głową
- Nie przeszkadza mi to jak wygląda twój poraniony tors, bardziej to że w ogóle
nosi znamiona ran… No dobra, ubieraj się już a nie stoisz bez ruchu…
-Sam mi to przerwałeś – Stwierdził nadymając policzki i w końcu zaczynając się
przebierać, usiadłem na swoim łóżku odgarniając z twarzy włosy i na powrót
wzruszając ramionami.
-A może zamiast mi wytykać błędy powiedziałbyś coś o sobie, co ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz