20 grudnia 2015

Od Mephistopheles'a C.D: Charlie

-Dobranoc, madame -Powiedziałem w ciszę, która znów objeła pokój swym żelaznym uściskiem, teraz była jednak jakaś spokojna i cicha, a jej powłoczka wręcz prosiła błądzącym wzrokiem o naruszenie, nie musiała też długo czekać gdyż z łóżka Charliego doszedł długi pomruk zadowoloenia gdy już śpiąc rozciągnął się i obrócił na drugi bok z głębokim sapnięciem zadumy pogrążając w głębię swojego snu. Wzdychając ułożyłem się wygodniej nie próbując zasnąć, a skupiając się na własnych rozmyślaniach, myśli jednak  chaotycznie sunąc w tylko sobie znanym kierunku nie dały pochwycić mi swej smętnej istoty cały czas gdzieś czmychając, kuląc się w kątach podświadomości jak ranione zwierzę by umrzeć ukryte przed wzrokiem innych.
Czułem że coś się dzieje, tóż obok mnie a ja zamiast zareagować jak ślepiec patrze przed siebie nie mogąc dojrzeć nic. Spojrzałem więc na Charliego próbując naprowadzić myśli na inny tor, jakikolwiek, byle najdalszy od mgły zasnuwającej te część umysłu której nie chciałem teraz odkrywać. Chłopak twarz miał spokojną, żaden mięsień nie był napięty a jego rysy przypominały mi coś delikatnego, nienaruszalnego mimo iż wcale nie były to rysy zniewieściałe, a przynajmniej nie w moich oczach. Jego twarz była jak najbardziej męska, jednak wydawała się cechować pewną strukturą uroku... i to jednak nie było w stanie odwieść mnie od mgły przypominającej o swojej  skoślawionej obecności. Gryzła mnie ta myśl, jak pchła bezlitośnie kąsa swojego żywyciela a jedyne co zrobić może zwierzę to złagodzić świąd powoli tworząc ranę, jednak nie byłem wstanie rozedrzeć mgły i wysunąć z niej prawdy, gęsta jak mleko zlewała się z moim umysłem, nie pozwalając zrobić w swą stronę chociażby kroku. A może i mnie chroniła? Warknąłem coś pod nosem pocierając z niezadowoleniem skroń po czym usiadłem do biurka sięgając po kartki by zacząć rysować.
~Powinienem schować sole, później zapomnę i będę szukał - Przeszło mi przez myśl by zmusić do sięgnięcia po walizeczkę, otworzenia jej i wsunięcia buteleczki w odpowiednie dla niej miejsce. Gdy zajmowałem się zatrzaskami, do moich uszu doszedł niejasny szmer brzmiący jak pytanie, wyróżniłem z niego ,,Meph, co...rbisz? '' i w tej chwili moje serce zamarło w oczekiwaniu a umysł zaczął szybko szukać wyjścia z sytuacji gdzieś podszeptując że wszak mógł się pomylić i chłopak tylko mruknął coś bez znaczenia a umysł w odruchu nagłej paniki odróżnił w tym bełkocie słowa. Starałem się wmówić samemu sobie że tak jest, chociaż czułem jak oddech Charliego zmienia rytm a sprężyny uginają się gdy się podnosił, kurwa...naprawdę miał zjebać wszystko tak szybko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz