Lubiłam zimę, płatki śniegu delikatnie spadały na ziemię, a właściwie to na
śnieg spoczywający między innymi na parapecie tuż przede mną. Otworzyłam okno
pozwalając aby płatki śniegu wleciały do mojego pokoju, ale i również by spadły
na mnie szybko się topiąc. Uśmiechnęłam się do samej siebie zamykając oczy gdy
nagle poczułam jak coś zimnego uderzyło mnie w lewe ramię. Natychmiast
otworzyłam oczy patrząc na ramię, a później na podłogę gdzie leżała rozwalona
śnieżka. Wychyliłam się przez okno w poszukiwaniu osoby, która trafiła we mnie
ścieżką. Zebrałam szybko śnieżkę, a właściwie to jej małe części leżące na
podłodze i wyrzuciłam za okno po chwili je zamykając. Nałożyłam buty i
płaszczyk, a następnie wyszłam z pokoju zakluczając go. Ruszyłam w stronę
wyjścia z internatu i skierowałam się pod moje okna. Ktoś jednak już dawno
uciekł bo świeży śnieg powoli zasypywał ślady. Rozejrzałam się po okolicy i
dostrzegłam ośnieżoną ławkę. Podeszłam do niej i ręką zgarnęłam śnieg. Usiadłam
na ławce spoglądając na niebo, które powoli się ściemniało. Była gdzieś 16, a
może i trochę później. Czas tu leciał dosyć wolno, nie miałam tu praktycznie
niczego do roboty oprócz rysowania i czytania książek. Właściwie to mogłabym się
przejść do miasta, ale chyba nie bardzo mi się chciało iść gdzieś
samej. W sumie to nie jest głupi pomysł może bym znalazła coś czym mogłabym się
zająć w wolnym czasie.
Podniosłam się z ławki i ruszyłam w stronę internatu. Stwierdziłam jednak, że
przejdę się po trawniku, brodząc nogami w wysokim na 30 centymetrów śniegu.
Oczywiście mogłam iść po normalnym chodniku, ale po co? Osobiście lubiłam bawić
się śniegiem tak samo jak jesiennymi liśćmi. Szłam więc z uśmiechem myśląc o
wstąpieniu do jakiejś księgarni, a później może do... Nagle z zamyślenia
wyrwało mnie nie tyle co zaczepienie butem o coś w śniegu, ale upadek twarzą na
biały puch. Szybko się podniosłam i otrzepałam się. Spojrzałam na telefon
leżący przy moim bucie, no proszę jeszcze telefon bym zgubiła. Pomyślałam
podnosząc telefon i starając się sobie przypomnieć czy miałam coś jeszcze w
kieszeniach płaszczyka. Nagle przypominając sobie o kluczyku zaczęłam
przeszukiwać puste kieszenie płaszczyka. Nie było go!
- Gdzie jesteś? - Spytałam cicho patrząc czy nie stoję może na metalowym
kluczyku. Nigdzie go nie widziałam. Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej,
więc postanowiłam użyć latarki w telefonie. Włączyłam... Znaczy się starałam
włączyć telefon, ale musiał do niego wpaść śnieg i się roztopić lub coś
podobnego bo nie mogłam go odpalić. Zdjęłam płaszczyk bo nie było mi wygodnie z
nim szukać kluczyka i rzuciłam go obok, a na niego rzuciłam popsuty telefon i
uklękłam szukając kluczyka. Trwało to chyba około dziesięciu minut już
praktycznie nie czułam rąk a spodnie miałam mokre podobnie jak włosy bo gęsty
śnieg starał się zsypać całą okolicę wraz ze mną. Zrezygnowana padłam plecami
na śnieg i poczułam jak z moich oczu płynęły łzy. Przez chwilę zastanawiałam
się czy nie zgubiłam go po drodze, ale nie było takiej możliwości bo nie
wyjmowałam niczego z kieszeni. Po kilku minutach usłyszałam głos, ale nie
rozumiałam słów. Nagle zobaczyłam jak ktoś się nagle nade mną nachyla.
- Idź stąd. - Powiedziałam przez łzy i przewróciłam się na bok. Było mi zimno
właściwie to zmieniałam się w kostkę lodu, ale nie chciałam nikomu pokazywać
się w aktualnym stanie.
~Ktoś coś może pomoże?~
Myungsoo bierze!
OdpowiedzUsuń