10 listopada 2015

Od Lucasa C.D: Mephistopheles

Zmrużyłem oczy i spojrzałem na brata, który mi właśnie przywalił w tył głowy. Jak zwykle gadałem ledwo wyrabiając się z kolejnymi słowami cisnącymi się na usta i w końcu się doigrałem wspominając o dziewczynie swojego brata, a właściwie to o jego byłej dziewczynie.
- Wspomnij jeszcze raz o Charlotte, a cię zatłukę i zakopię w ogródku.
- Co się tak denerwujesz? Spokojnie, znajdę ci kogoś lepszego od niej. - Powiedziałem z uśmiechem i spojrzałem za okno pociągu. Gdy po całej podróży w końcu wysiedliśmy na tłocznym dworcu, skierowaliśmy się do wyjścia. Na ulicy też była masa ludzi, mi to jednak nie przeszkadzało. Paskudna pogoda, a na ulicy jest cała masa mieszkańców i obcokrajowców. Diego złapał taksówkę i pojechaliśmy do nowej szkoły. Trochę to trwało, a po dłuższym czasie dotarliśmy na miejsce. Wzięliśmy bagaże i ruszyliśmy do szklanego budynku. Było południe więc kilku uczniów skierowało nas w odpowiednie miejsce. Diego załatwiał nam miejsce w internacie, a właściwie to pokój jak się okazało dwuosobowy... Na drugim piętrze... Czyli, że... Tak! Będzie bieganie po schodach! No kto tego nie lubi? Ganianie się po schodach przy tym mało się nie zabijając! To wspaniałe miejsce! Oboje szybko polecieliśmy do pokoju, jak zawsze mój brat bydlak był pierwszy, ale nie przejmowałem się tym. Pokój okazał się nie najgorszy choć mógłby być większy... Znacznie większy.
- Rozpakuj się, później pójdziesz. - Powiedział patrząc przez okno i odwracając się, aby rozpakować swoje dwie walizki.
- O której dziś trenujemy? Pada i pewnie...
- Dziś już raczej nie przestanie, ale i tak pójdę, tu jest boisko. Jeśli jest tu drużyna chcę tu dołączyć. - Przerwał mi Diego, a ja kiwnąłem głową wiedząc, że mój brat mówi serio i pewnie się dostanie. Gdy się rozpakowałem założyłem kurtkę i spojrzałem na zegarek który wskazywał godzinę czwartą popołudniu. Trochę to wszystko trwało, ale pokój był już urządzony. Wyszedłem pochodzić po szkole i budynku, który robił za internat.
Całkiem fajnie wyglądał, ogólnie to byłem pewien, że jest to ledwo trzymający się budynek i wszędzie są pajęczyny...
Szedłem właśnie korytarzem, aby wrócić do pokoju po swoim spacerku popełniając ważny błąd. Szedłem bowiem przy drzwiach i nagle z jednego pokoju wyszedł chłopak. W sumie to z niego wyleciał wlatując na mnie. Obcy jednak nie zdołał zwalić mnie z nóg.
- Nowy? - Spytałem chłopaka którego pierwszy raz widziałem, ale od razu zapamiętałem jego wygląd i zapach.
- Yhm. - Mruknął w odpowiedzi i chyba zastanawiał się czy nie wrócić do pokoju. Ja jednak się wyszczerzyłem pokazując białe zęby.
- Spoczko, też jestem nowy. Jestem Lucas. - Powiedziałem podając mu dłoń i nadal się uśmiechając. Oczy jak zawsze błyszczały pokazując tym mój charakter i chęć poznania tu wszystkiego i każdego z osobna. - Lucas Fabio Reaves. A ty?
- Mephistopheles. - Powiedział tylko imię, ale dla mnie było ono... Mogło zastąpić moje dwa imiona i nazwisko.
- Że jak? - Chłopak nie był chyba zadowolony, że pewnie jako nie pierwszy nie zapamiętałem od razu jego imienia. Nadal jednak się uśmiechałem, mimo iż wiedziałem, że obcy nie powtórzy drugi raz swojego imienia. - Nie ważne. Gdzie idziesz Muppetcie? - Spytałem chcąc się dowiedzieć gdzie wybiera mój nowy znajomy.

~Faust? Musisz się przyzwyczaić do Muppeta ^^~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz