Już zapowiada się ciekawie. Nawet jak na złość
osoba za didżejką puściła jakiś powolny kawałek, muzyka do umierania. Idealnie,
tak, akurat o to się prosił. Był tego świadomy, przychodząc tu na bal.
Westchnął. Taniec nie był ulubionym zajęciem w jego rodzinie, tym zwłaszcza
facet z facetem lub kobieta z kobietą. Ale czego oczy matki na widzą, tego jej
dupie nie użali...
-Tylko ten jeden taniec.- odparł lakonicznie,
a chłopak w masce motylka wydawał mu się zaskoczony, że takie coś jak on
potrafiło mówić.
Wstał i przyjął gest... Umpa Lumpy, bo tak
śmiał zwać ludzi niższych od niego.
Położył jego dłoń na swoim ramieniu po czym
objął go w talii. Ujął jego dłoń w swojej. Powoli prowadził, prowadził, póki
nie odkrył tanecznego talentu partnera. Syknął.
-Przepraszam.-
powiedział ze skruchą.
-Zapamiętaj jedną ważną zasadę. W tańcu nigdy
nie wolno przekraczać strefy tanecznej partnera. Zrozumiano?
Chłopaczyna przytaknął na tak. Co nie znaczy,
że wyciągnął z tego lekcję. Pod koniec piosenki potknął się o własne nogi.
Chrystian przytknął palce tam, gdzie rzekomo miał skroń.
-Miło się tańczyło.- rzekł przez ramię, idąc
tam gdzie natura wzywa.
*Jakiś czas później.*
Wracając na salę, odkrył jak wiele osób
zdążyło ubyć. Nawet nieznajomego z którym miał przyjemność przetańczyć
dziewiczy taniec. Więc wrócił do
pierwszego stolika. Szczerze? Spodziewał się czegoś więcej, jakiejś pijackiej
bijatyki czy coś. A tu "Zakaz alkoholu". Impreza bez alkoholu i takie
są skutki.
<Lau? Micki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz