21 lutego 2018

Od Larsa C.D Mike


   Nauczycielka o kruczoczarnych włosach w zbyt krótkiej  jak na swój zawód spódniczce, tłumaczyła coś po łacinie. Nie wiedziałem na jakich zajęciach jestem i dlaczego kobieta mówi jedynie po łacinie, ale nie widziałem w tym nic dziwnego. Bardziej dziwił mnie fakt dlaczego wygląda jak doświadczona aktorka porno. Rozejrzałem się po klasie, jakby czegoś szukając, albo kogoś.  Czułem że o czymś nie pamiętam, o czymś ważnym. Powodowało to we mnie frustracje, uporczywie szukałem czegoś wzrokiem. Gdy nagle usłyszałem pukanie w swoją ławkę, spojrzałem na powrót przed siebie. Kobieta stała wprost przy mnie, biust wylewał jej się niemal, przez dekolt w jej koszuli.
   Coś do mnie mówiła, jednak już nie wiedziałem co, a zresztą, gadała po łacinie, nawet jeżeli słowa byłyby wyraźne i tak bym gówno zrozumiał. Zamrugałem kilka razy, znajdowałem się w swoim pokoju. A więc głupi sen.  Pukanie nie ustawało, jednak dobiegało z strony drzwi.
   Nieprzytomny złapałem za telefon, było kilka minut po dziesiątej.  Poczułem nieodpartą chęć zjebania Reinera za odwiedziny o tak wczesnej porze. Weekend był od wyspania się, nie wstawania skoro świt.
   Niewiele myśląc niechętnie zwlekłem się z łóżka i otworzyłem drzwi. Już miałem coś mówić, kiedy moim oczom miast Reina, ukazał się Mike
   - O…hej – Rzuciłem z nieukrywanym zdziwieniem, szczerze nie spodziewałem się niespodziewanych odwiedzin przyjaciela. Nie pasowało mi to do niego.
   - Hej – Uśmiechnął się przyjaźnie - Nie przeszkadzam?
   -Nie… - Odsunąłem się lekko, by mógł wejść.- przepraszam za bałagan, dopiero wstałem – Co prawda, jak zawsze wszystko było zachowane w idealnym ładzie i porządku, jednak łóżko było mówiąc prosto, rozgrzebane, co w moim mniemaniu już stanowiło paskudny burdel.
   - Dzięki - Wszedł zostawiając buty przy drzwiach, tak jak powinien robić każdy - Przyniosłem ci śniadanie, bo wiedziałem, że nie wstaniesz. Nie musisz przyjmować jednak, jeśli nie masz ochoty- W rękach trzymał brązowe pudełko na którym to znajdował się słoiczek dżemu i jednorazowe sztućce. Wziąłem od niego opakowanie i odstawiłem je na biurko.
   -Dziękuję Mike, jest jakiś szczególny powód dla którego przychodzisz o tak wczesnej porze ? –Zapytałem z uśmiechem odstawiając naczynko na bok, by zajrzeć do pudełka. Znajdowały się tam naleśniki –O, pamiętasz nawet co lubię –Zauważyłem pozytywnie zdziwiony, by następnie zerknąć na chłopaka –Napijesz się czegoś?
   - Stwierdziłem po prostu, że wpadnę, gdy nie widziałem cię na stołówce – Powiedział szczerym tonem - Chciałem byś zjadł coś co lubisz. Śniadanie jest ważne. A, nie dzięki
Słysząc to, sięgnąłem więc jedynie butelkę wody dla siebie i talerz, trzymałem ich kilka w razie czego,  sztućce też wyjąłem swoje, jakoś tak nie ufałem tym jednorazowym i korzystałem z nich tylko wtedy gdy byłem do tego zmuszony.
   -Jaki ty troskliwy, uważaj bo Sasza będzie zazdrosny – Stwierdziłem, puszczając mu oczko i usiadłem przed talerzem. Odkręcając zarazem butelkę.
   - Wie, że jesteś moim przyjacielem – Zapewnił mnie z uśmiechem, zerknąłem na niego. Zawsze miał taki niewinny uśmiech.- Iii... Wie też, że masz kogoś na oku
Po drugim zdaniu, znieruchomiałem na chwilę
   -Co? –Zapytałem zdziwiony, marszcząc brwi i zastanawiając się, przy tym czy może nie chodzi o jakąś dziewczynę, z którą mógł mnie widzieć przed tym jak zacząłem związek z Reinerem, w końcu odkąd jestem z nim, niezbyt obnosimy się z uczuciem. W miejscu publicznym zdarzyło mi się go pocałować z kilka razy i to w sytuacji w której nie było nikogo obok…
   - Widział cię z jakimś chłopakiem...
   -A, to… tak jakoś wyszło że jesteśmy razem –Przyznałem po chwili ciszy, właściwie nie rozumiałem dlaczego przyznanie się do tego że jestem z kimś w związku sprawiało mi taką trudność.    Sam nie wiedziałem czy dotyczy to bardziej płci Reinera, czy może tego, że nigdy nie byłem z nikim w takiej relacji.
   - serio? – Zapytał, zdziwiony, jakby niedowierzał.
   -Ano to ten kumpel z którym ostatnio częściej wychodziłem, Reiner – Wytłumaczyłem już nieco luźniej i zabrałem się za śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz