Po karnawale miałem wybrać się ze Stephenem na bal. Jak się okazało do wejścia potrzebne były bilety, a ja oczywiście biletu nie miałem, z racji dowiedzenia się o balu dopiero dzisiaj. Na szczęście Steve miał dwa bilety i zaoferował mi jeden nich, za co byłem mu bardzo wdzięczny.
Poszliśmy do swoich pokoi, postanawiając się przebrać. Myślałem, że może Fabien pomoże mi w dopasowaniu stroju, jednak najwyraźniej poszedł na bal już wcześniej, więc byłem zdany na siebie. Dość długo stałem przed szafą zastanawiając się, co ubrać. Choć miałem całkiem dużo eleganckich ubrań, przeważały nad nimi ubrania "luźniejsze", głównie sportowe. Ostatecznie zdecydowałem się na czarne spodnie, czarną, dopasowaną koszulę i również czarne, eleganckie buty. Zauważyłem jednak, że chyba powinienem zaopatrzyć się w nową koszulę, ponieważ ta, którą miałem na sobie była dopasowana aż za bardzo. Po paru próbach doszedłem do wniosku, że mimo to nadal jest wygodna i nie krępuje moich ruchów.
Zastanawiałem się jeszcze przez chwilę, czy ubrać krawat, ale wydał mi się zbędnym dodatkiem. Nie mogłem za to zapomnieć swojej maski - ciemnoszarej, zakrywającej nos i oczy, która zasłaniała również prawą część czoła fragmentem, do którego przyczepione były ciemne pióra. Ostatnią rzeczą którą zrobiłem przed wyjściem było poprawienie włosów i zaczesanie ich do tyłu. Gdy tylko upewniłem się, że nie wyglądam aż tak źle, poszedłem po Stevena.
Mój towarzysz ubrany był w czarne spodnie od garnituru, ładne, eleganckie buty, również elegancką koszulę i krawat. Jego maska była czarna, zakrywająca część nosa i oczy, z koronką i ciemnymi piórami.
Uśmiechnąłem się na jego widok. Perspektywa pójścia na bal po raz pierwszy w życiu, na dodatek z nowym przyjacielem, sprawiała mi niezwykłą radość. Nie wiedząc zbytnio, co powinienem powiedzieć, odruchowo zaoferowałem mu ramię, żebyśmy mogli razem pójść na bal.
- U, widzę typ romantyka kochanie. - powiedział Steve i również podał mi ramię.
Żeby ukryć zmieszanie uśmiechnąłem się lekko.
- Nie myśl sobie, po prostu jest mi zimno, więc wolę iść blisko. - po części było to prawdą. - No i nie chcę cię gdzieś zgubić. - dodałem.
- Zawsze jestem skory do ogrzania cię w razie potrzeby. - uśmiechnął się wesoło.
- To bardzo miłe z twojej strony. - zaśmiałem się. - Nie jestem jednak pewny, czy ci się to uda. Mam nadzieję, że na miejscu będzie cieplej. - zamyśliłem się na chwilkę. - Tak właściwie... To mój pierwszy raz, kiedy idę na bal. Chyba się trochę denerwuję.- zaśmiałem się ponownie.
- Ooo, to urocze. - stwierdził Steve i poczochrał mnie.
Z odrobiną satysfakcji zauważyłem, że sięgnięcie na odpowiednią wysokość sprawiło mu drobny problem. Zrobiłem jednak naburmuszoną minę i zacząłem poprawiać zaczesaną grzywkę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo starałem się ją dobrze ułożyć... - mruknąłem, oczywiście w żartach, ostatecznie naprawiając fryzurę. - Mam nadzieję, że nic na tym balu nie zepsuję. - westchnąłem cicho.
- A co masz zepsuć? Chyba nie boisz się, że wezmą nas za gejowską parę? - powiedział wesoło.
- Nie, o to się nie boję. To nie byłoby nic złego. - wzruszyłem ramionami.- W sumie... Tańczyć też umiem, nawet bardzo dobrze... Ale jak się jest mną, to zawsze można coś zepsuć.
- Och, potańczymy! - wyszczerzył się.
- Będziesz... Chciał ze mną zatańczyć? - zapytałem nieco zdziwiony.
- Jasne! To chyba oczywiste. - udał oburzonego.
Przez chwilę tylko patrzyłem na Steve'a, mrugając z lekkim niedowierzaniem. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy... Nie dość, że spędziłem dzień świetnie bawiąc się z przyjacielem, to jeszcze teraz idę z tym przyjacielem na bal. Po raz pierwszy w życiu. I również będę się z nim dobrze bawić. A nawet tańczyć. Chociaż trudno było mi w to uwierzyć, bardzo się cieszyłem.
- Skoro chcesz... Ale ja prowadzę. - oznajmiłem, uśmiechając się pod nosem, po czym pociągnąłem lekko Steve'a, dając znak do ruszenia na bal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz