1 września 2017

Od Mephistopheles'a C.D Charlie


    -Nie tutaj –Rzuciłem Charliemu prosto i beznamiętnie, szpital nie był miejscem na takie wyznania. Byłbym głupi gdybym tu zaczął mu o wszystkim mówić. Poza tym, potrzebowałem czasu, musiałem przemyśleć co dokładnie chcę i mogę mu powiedzieć. Zakochałem się w nim, ufałem mu, nieważne jak naiwne to było, bezgranicznie wierzyłem, iż informacje które mu przekażę, nie trafią do nikogo innego, bez mojej zgody. A jednak, pomimo tego wszystkiego, wewnętrznie odczuwałem strach. Nie miałem pewności co do tego jak zareaguje. Nie byłem pewny czy nie jest zbyt delikatny.
    -Okej –Mimowolnie zmarszczył brwi.
Zaś ja czując nagły zawrót głowy, zamknąłem na chwilę oczy i chciałem coś mu jeszcze powiedzieć, jednak nim się obejrzałem zasnąłem, najwidoczniej mój organizm, nie podzielał mojego zdania, co do tego że nic mi nie jest.

                                                                                ***

    -No widzisz i wychodzisz –Powiedział wesoło Colin wchodząc do sali, wraz z Mathewem oraz Charliem. Nie popierał co prawda pomysłu przedwczesnego wychodzenia ze szpitala, jednak domyślał się czemu Mephi tak postanowił i nie zamierzał mu zwracać uwagi.
     Ja zaś w reakcji na ich wejście, skinąłem jedynie głową na powitanie, zapinając koszulę. Tym samym zasłaniając swój tors, wraz z opatrunkiem. Według lekarzy powinienem zostać dłużej, jednak dla mnie nie tylko było to stratą czasu, jak i niepotrzebnym narażaniem siebie na niebezpieczeństwo.     Nie tylko siebie, jak i także Charliego, a nigdy nie wybaczyłbym sobie, jeżeli z powodu mojej nieuwagi, stałaby mu się krzywda.
    - Uparty, to wychodzi~ - Mruknął Charlie niepocieszony.
Nie skomentowałem jego słów
    - Młody ma jakąś torbę lub coś? – Zwrócił się w tym czasie Matthew do Colina.
Nim jednak mężczyzna zdążył odpowiedzieć, złapałem za plecak który tu miałem i wstałem rzucając prostym ,,idziemy’’. Colin wyglądał na zaniepokojonego, nie rozumiałem czemu, może pojąłbym gdybym zerknął w lustro. Może… bo w kwestii swojego zdrowia, zwykle byłem obojętny i lekkomyślny
    - Jesteś pewien, że nie chcesz jeszcze zostać? Nie musisz się martwić kosztem – Zapytał zmartwionym tonem Charlie, był taki uroczy gdy okazywał autentyczne zmartwienie moją osobą. Uniosłem kącik ust w uśmiechu, jak to zdarzało mi się robić głównie w jego towarzystwie.
    -Nie chodzi tu o koszty Charlie, porozmawiamy o tym później, tak jak obiecałem, dobrze ?– Ton miałem łagodniejszy niż zwykle, trochę to przez zmęczenie, a trochę przez fakt, że chciałem, moją słodką madame trochę uspokoić. Najwidoczniej zadziałało, bo jedyne co zrobił to pokiwał z lekka głową i zamilkł. Następny głos zabrał Matthew, oznajmiając, iż zaparkował blisko wyjścia, więc spacer który nas czeka, długi nie będzie. Nie skomentowałem tego, jednakże mimo wszystko byłem mu wdzięczny za to posunięcie, rany wciąż mnie rwały. I podczas gdy ja od nowa, idąc przez korytarz odtwarzałem sobie proces całego wypadku, Colin złapał brata Charliego za rękę. Ten splótł ich palce. Najwidoczniej ich krótka znajomość już rozkwitała w najlepsze. Czego to można było się po Colinie spodziewać, uwielbiał przelotne romanse, niezależnie od płci osoby jaką miał poderwać, liczyło się tylko to by wpadła mu w oko.
    -Szybko ci idzie, braciszku –Mruknął Charlie, zaśmiawszy się pod nosem, na co Colin słysząc to kliknął językiem
    -Po prostu Charuś, nie bawimy się w podchody jak ty z Mephim –  Rzucił otwarcie, całując Matta w policzek, jedynie pokręciłem głową, nie chcąc nawet komentować zachowania starego przyjaciela. Mnie to nie ruszyło, natomiast mój słodki Charuś wydawał się zawstydzony, odwrócił wzrok, zaś Matt z uśmiechem odwzajemnił pocałunek, jednakże nie w polik, lecz w usta
    -Fajki -  Nagle sobie przypomniałem, i wyciągnąłem dłoń do Colina, skrzywił się
    -Sądziłem, iż ten niewielki odwyk ci trochę pomoże, a ty pierwsze z czym wyskakujesz po opuszczeniu oddziału to tytoń. Powinieneś swojego kochasia ustawić sobie trochę Char, zrób mu jakąś awanturę, że śmierdzi w pokoju czy coś –Mówiąc to, w końcu wyjął paczkę papierosów i podał mi ją wraz z zapalniczką. Gdy tylko wyszliśmy z budynku, pierwszym co zrobiłem, było odpalenie jednej z nich i mocne zaciągnięcie się.

2 komentarze:

  1. Interesujący Blog. Ciekawe treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. W każdej chwili możesz do nas dołączyć :3

      Usuń