Nie to żebym był poirytowany faktem, że mój dobry kolega Kaito postanowił sobie wyjechać. Nie, wcale. Byłem wielce uradowany! Wcale się tym nie przejąłem i to nie ja ze złości zacząłem czytać jedną z mang na telefonie... Nieee, ja nic nie robię, tylko leżę i morduje go w myślach co chwilę. Cóż za wspaniałe zajęcie, doprawdy... Dobrze, że chociaż miałem mieć nowego współlokatora, Mike'a. Kojarzyłem tego chłopaka z widzenia, jednak niedane mi było z nim porozmawiać. Chyba głownie dlatego, że nie chciał. Uśmiechnąłem się lekko do niego.
– Rui, ale to pewno już wiesz – stwierdziłem, obserwując go przez chwilę, po czym wróciłem wzrokiem na ekran telefonu. Eh, kolejne powiadomienie z Facebook'a, po co ja korzystałem z tego serwisu społecznościowego, skoro i tak działał mi na nerwy? Ile razy już zamierzałem usunąć konto? Chyba z pięć, za każdym razem bez skutku.
– Tak, mówili mi – usłyszałem w odpowiedzi. – Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzał... – powiedział spokojnie. Zacząłem odnosić wrażenie, że ten brunet był niczym oaza spokoju – wyciszony. Jego ruchy nie były zbyt chaotyczne ani zbyt wolne, by określić go mianem flegmatyka. Odkąd tu wszedł, cały czas się uśmiechał przy każdej odpowiedzi. Nie rozumiałem tej pseudo-życzliwości , dobroci... Nie oszukujmy się. Nie wierzę, aby ktoś dział bezinteresownie i był uprzejmy wobec każdego ot, tak, nie mając w tym żadnej ukrytej intrygi. Wątpiłem w istnienie takich ludzi, tym bardziej że każdy miał swoją własną osobowość. Jedni taką, która wprawiała mnie zły nastrój, a inni tą, którą najchętniej bym wywalił za okno, następnie założenia słuchawek i odcięcia się od rzeczywistości. Nie da się wszystkich lubić. Nie i koniec. Tyle ile ja potrafiłem narobić sobie wrogów, można było określić mistrzostwem. "Gbur", "cham", "chuj", "dupek"... Przyzwyczaiłem się do tych określeń. Choć śmieszne było słyszeć, iż jest się psycholem, który znęcał się na swoim współlokatorze. Milutkie pochlebstwa dla mnie to wyzwiska, są jak poezja.
– Raczej ja mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać moje grywanie na gitarze – zmrużyłem oczy. Nie wszyscy przepadali za tego typu muzyką. A, że mi się uczyć zbytnio nie chciało, to leniuchowałem całe dnie, zostawiając wszystko na ostatnią chwilę. Wtedy przeważnie brzdękoliłem na swoim instrumencie. Mike, wyglądał na kujona, no ej... bez urazy, ale coś mi tam
Kaitek mówił, że się dobrze uczy. Jak mu moje hobby nie przeszkadza to dobrze, będę mógł siedzieć w tych czterech ścianach, a nie na ławce na zewnątrz i ściągać gapiów.
– Nie, nie masz co się martwić – odparł, bawiąc się rękawem bluzy. Zaproponowałem mu, zniesienie jego rzeczy do pokoju. Ten jedynie odpowiedział z lekkim zakłopotaniem, że nie chciałby się narzucać, bo pewno i tak jestem zajęty.
– Szczerze? Nie narzucasz się, przyznam, że się nudzę – wzruszyłem ramionami. – Więc? – patrzyłem na niego wyczekująco, chcąc poznać odpowiedź.
– Zatem skorzystam z twojej pomocy – zdecydował.
Skinąłem głową i zaraz wstałem z łóżka, chowając telefon do kieszeni spodni. Nigdy się z nim nie rozstawałem, ponieważ często zapominam, gdzie go kładę. Poszedłem za niższym chłopakiem do pokoju, by wziąć jego spakowane torby.
<Mike? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz