Szczerze mówiąc nie przemyślałem wyrażonej zgody,
na przyjęcie psiaka do domu. Ale w końcu czy ja kiedykolwiek myślałem przed
działaniem? Ciekawiło mnie tylko, co to za psiak i bardzo chciałem go poznać.
Lubiłem ten gatunek zwierzęcia, nawet jeżeli miałem na niego alergię.
Przypominało mi to małego kundelka, którego miał Matt, kiedy jeszcze byliśmy
dziećmi. Niestety okazało się, że nie mogłem bawić się z Jimmem. Po tym rodzice
nie chcąc sprawiać mi przykrości nie kupowali więcej zwierząt posiadających futro.
Choć widać Elizabeth skorzystała z mojej nieobecności, gdyż w święta okazało
się, że udało jej się wybłagać ukochanego kota.
Ale teraz nie było ważne czy przemyślałem to, czy
też nie. Psiak wlazł pod łóżko Mepha, a było to gorszą z dwóch możliwości. Szybko
zanurkowałem za futrzakiem, nie chcąc, aby ten popsuł coś mojemu
współlokatorowi. Psiak schował się w miarę głęboko, lecz to nie był problem. Z
odpowiednią taktyką i pomocy ze strony Naomi udało mi się go wypłoszyć z pod
łóżka. Ta go sprawnie przechwyciła i już myślałem, że wszystko dobrze pójdzie,
lecz psiak okazał, iż posiada słabą psychikę. A dokładniej, był na tyle
przestraszony, że po prostu obsikał siebie, Naomi i dywan. Ta ruszyła od razu
do łazienki i coś jeszcze powiedziała, lecz ja się na tym nie skupiałem.
Spojrzałem zaledwie na plamę na dywanie i zastanawiałem się czy mogę to tak na
razie zostawić, czy też muszę już teraz zaprać. Postanowiłem, że lepszym będzie
zająć się wpierw psiakiem. Wszedłem do łazienki i zamknąłem za sobą drzwi.
- Jak nie pojawię się na lekcjach to znaczy, że
Meph mnie zamordował - powiedziałem spokojnie patrząc na kulkę. - Na pewno nie
będziesz mogła go tu trzymać, więc musisz spytać rodzinę albo znaleźć mu dom.
Ta się uśmiechnęła, zapewne rozbawiona moimi
słowami. Mimo, że jednak były one w żarcie, świadom byłem, że Mephistopheles
zadowolony nie będzie. Jeżeli pozostawię jakiekolwiek ślady zbrodni, będzie
gorzej niż z moją matką. Westchnąłem ciężko na tą myśl.
- Czuje się odpowiedzialna za twoje życie. Co do
szczeniaka. Eh, wiem. Znalazłam go na śmietniku i nie wiedziałam co z nim
zrobić, bo raczej zostawić nie zostawię. Chyba podrzucę bratu – powiedziała,
choć widać było, że ona również nie myśli, tylko działa. Z drugiej strony. Nie
mogła przecież zostawić tego psiaka ot tak. Coś mogłoby mu się stać.
- Na razie go wykąpmy, a po tym będziesz musiała
go zabrać – odparłem I chwyciłem za słuchawkę. Podciągnąłem rękawy i puściłem
wodę, dobierając odpowiednie ciśnienie i temperaturę.
Możliwością
było, że psiak urodził się na zewnątrz. Jeżeli nie, był on przypadkowym efektem
nie dopilnowania swojej suczki. Niezależnie od pochodzenia, widać było, że
prysznic nie jest mu znany. Trząsł się, bał tego nowego doświadczenia, a ja nie
chciałem go za bardzo stresować. Na początku delikatnie chlapałem wodą obok
jego ciała, a następnie dopiero chlapnąłem mu po grzbiecie. Z czasem się
rozluźnił i dał się umyć. Widać było, że woda przynosi mu ulgę, nawet jeżeli
dalej nam nie ufał. O dziwo nie miał pcheł. Długo najwidoczniej nie pobył na dworze.
Czyli jednak ktoś go specjalnie wyrzucił. Ludzie byli okropni. Zabije się
człowieka i idzie się do więzienia. Zrani się zwierzę i często nikt nie wnosił
nawet sprawy. Nie szukali winnego. Bo w końcu „to tylko zwierzę”. W takich
momentach byłem przekonania, że powinno się poddawać takich ludzi temu samemu
traktowani, co oni swoich i cudzych pupili.
Na tyle skupiłem się na własnych myślach, że nawet
nie wymieniłem z Naomi żadnego słowa. Cóż. Mimo, że nie mogłem posiadać zbyt
wielu zwierzaków, to zależało mi na tych istotach. Były często kruche i
delikatne. Uznawały nas za przyjaciół, a my potrafiliśmy je tylko wykorzystać i
skrzywdzić. Ale to przecież normalne. Silniejszy wyżywa się na słabszych. Bo
przecież jakby wystartował do silniejszego to by z góry przegrał.
Wręczyłem Naomi suchy ręcznik, aby mogła wysuszyć
psiaka, a sam udałem się po potrzebne chemikalia do szafy na korytarzu.
Wróciłem z płynem i zalałem dywan. Nie minęło długo, kiedy zawołała mnie z
łazienki Naomi. Nie przeszkodziło mi, że użyła mojego pełnego imienia, lecz
mimo wszystko dziwnie się wtedy czułem. Chyba za bardzo przywykłem do drugiej
formy tego imienia. Lecz nie zamierzałem jej zwracać uwagi. Wszedłem do
łazienki i chwyciłem nożyczki z pułki. Następnie kucnąłem przy dziewczynie i
szczeniaku.
- Zobaczmy… Jak by ci tu ułatwić czyszczenie się i
poruszanie – mruknąłem, skupiając się na jego futrze.
Co prawda już zaczynałem odczuwać efekty alergii,
ale to ignorowałem. Póki co było to zaledwie zwykłe pociąganie nosa. Nie było tak
źle. Z tego też powodu wziąłem się za pracę. Naomi trzymała psiaka, a ja
ostrożnie przycinałem zbyt długie futro, które zapewne szybko by się znów
zlepiło przez brud, gdyby zostawić je w takim stanie. Prawdą było, że
interesowało mnie fryzjerstwo. Nawet jeżeli pies jest inny od ludzkiej głowy i
tak sprawiło mi to przyjemność i było swojego rodzaju ćwiczeniem. A gdy skończyliśmy,
wyszedłem ponownie z pokoju, zostawiając Naomi zadanie zmycia resztek ściętego
futra z psiaka. Wróciłem następnie z kokardką, którą nawet nie wiem skąd miałem
w szufladzie. Spiąłem loczek na czole psiaka nad jego głową i się uśmiechnąłem.
- Jest uroczy – powiedziałem, patrząc na swoje
dzieło. – Nazwałaś go jakoś, czy obawiasz się, że za bardzo się do niego wtedy przywiążesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz