1 czerwca 2017

Od Charliego C.D: Naomi

Szczerze mówiąc nie przemyślałem wyrażonej zgody, na przyjęcie psiaka do domu. Ale w końcu czy ja kiedykolwiek myślałem przed działaniem? Ciekawiło mnie tylko, co to za psiak i bardzo chciałem go poznać. Lubiłem ten gatunek zwierzęcia, nawet jeżeli miałem na niego alergię. Przypominało mi to małego kundelka, którego miał Matt, kiedy jeszcze byliśmy dziećmi. Niestety okazało się, że nie mogłem bawić się z Jimmem. Po tym rodzice nie chcąc sprawiać mi przykrości nie kupowali więcej zwierząt posiadających futro. Choć widać Elizabeth skorzystała z mojej nieobecności, gdyż w święta okazało się, że udało jej się wybłagać ukochanego kota.
Ale teraz nie było ważne czy przemyślałem to, czy też nie. Psiak wlazł pod łóżko Mepha, a było to gorszą z dwóch możliwości. Szybko zanurkowałem za futrzakiem, nie chcąc, aby ten popsuł coś mojemu współlokatorowi. Psiak schował się w miarę głęboko, lecz to nie był problem. Z odpowiednią taktyką i pomocy ze strony Naomi udało mi się go wypłoszyć z pod łóżka. Ta go sprawnie przechwyciła i już myślałem, że wszystko dobrze pójdzie, lecz psiak okazał, iż posiada słabą psychikę. A dokładniej, był na tyle przestraszony, że po prostu obsikał siebie, Naomi i dywan. Ta ruszyła od razu do łazienki i coś jeszcze powiedziała, lecz ja się na tym nie skupiałem. Spojrzałem zaledwie na plamę na dywanie i zastanawiałem się czy mogę to tak na razie zostawić, czy też muszę już teraz zaprać. Postanowiłem, że lepszym będzie zająć się wpierw psiakiem. Wszedłem do łazienki i zamknąłem za sobą drzwi.
- Jak nie pojawię się na lekcjach to znaczy, że Meph mnie zamordował - powiedziałem spokojnie patrząc na kulkę. - Na pewno nie będziesz mogła go tu trzymać, więc musisz spytać rodzinę albo znaleźć mu dom.
Ta się uśmiechnęła, zapewne rozbawiona moimi słowami. Mimo, że jednak były one w żarcie, świadom byłem, że Mephistopheles zadowolony nie będzie. Jeżeli pozostawię jakiekolwiek ślady zbrodni, będzie gorzej niż z moją matką. Westchnąłem ciężko na tą myśl.
- Czuje się odpowiedzialna za twoje życie. Co do szczeniaka. Eh, wiem. Znalazłam go na śmietniku i nie wiedziałam co z nim zrobić, bo raczej zostawić nie zostawię. Chyba podrzucę bratu – powiedziała, choć widać było, że ona również nie myśli, tylko działa. Z drugiej strony. Nie mogła przecież zostawić tego psiaka ot tak. Coś mogłoby mu się stać.
- Na razie go wykąpmy, a po tym będziesz musiała go zabrać – odparłem I chwyciłem za słuchawkę. Podciągnąłem rękawy i puściłem wodę, dobierając odpowiednie ciśnienie i temperaturę.
 Możliwością było, że psiak urodził się na zewnątrz. Jeżeli nie, był on przypadkowym efektem nie dopilnowania swojej suczki. Niezależnie od pochodzenia, widać było, że prysznic nie jest mu znany. Trząsł się, bał tego nowego doświadczenia, a ja nie chciałem go za bardzo stresować. Na początku delikatnie chlapałem wodą obok jego ciała, a następnie dopiero chlapnąłem mu po grzbiecie. Z czasem się rozluźnił i dał się umyć. Widać było, że woda przynosi mu ulgę, nawet jeżeli dalej nam nie ufał. O dziwo nie miał pcheł. Długo najwidoczniej nie pobył na dworze. Czyli jednak ktoś go specjalnie wyrzucił. Ludzie byli okropni. Zabije się człowieka i idzie się do więzienia. Zrani się zwierzę i często nikt nie wnosił nawet sprawy. Nie szukali winnego. Bo w końcu „to tylko zwierzę”. W takich momentach byłem przekonania, że powinno się poddawać takich ludzi temu samemu traktowani, co oni swoich i cudzych pupili.
Na tyle skupiłem się na własnych myślach, że nawet nie wymieniłem z Naomi żadnego słowa. Cóż. Mimo, że nie mogłem posiadać zbyt wielu zwierzaków, to zależało mi na tych istotach. Były często kruche i delikatne. Uznawały nas za przyjaciół, a my potrafiliśmy je tylko wykorzystać i skrzywdzić. Ale to przecież normalne. Silniejszy wyżywa się na słabszych. Bo przecież jakby wystartował do silniejszego to by z góry przegrał.
Wręczyłem Naomi suchy ręcznik, aby mogła wysuszyć psiaka, a sam udałem się po potrzebne chemikalia do szafy na korytarzu. Wróciłem z płynem i zalałem dywan. Nie minęło długo, kiedy zawołała mnie z łazienki Naomi. Nie przeszkodziło mi, że użyła mojego pełnego imienia, lecz mimo wszystko dziwnie się wtedy czułem. Chyba za bardzo przywykłem do drugiej formy tego imienia. Lecz nie zamierzałem jej zwracać uwagi. Wszedłem do łazienki i chwyciłem nożyczki z pułki. Następnie kucnąłem przy dziewczynie i szczeniaku.
- Zobaczmy… Jak by ci tu ułatwić czyszczenie się i poruszanie – mruknąłem, skupiając się na jego futrze.
Co prawda już zaczynałem odczuwać efekty alergii, ale to ignorowałem. Póki co było to zaledwie zwykłe pociąganie nosa. Nie było tak źle. Z tego też powodu wziąłem się za pracę. Naomi trzymała psiaka, a ja ostrożnie przycinałem zbyt długie futro, które zapewne szybko by się znów zlepiło przez brud, gdyby zostawić je w takim stanie. Prawdą było, że interesowało mnie fryzjerstwo. Nawet jeżeli pies jest inny od ludzkiej głowy i tak sprawiło mi to przyjemność i było swojego rodzaju ćwiczeniem. A gdy skończyliśmy, wyszedłem ponownie z pokoju, zostawiając Naomi zadanie zmycia resztek ściętego futra z psiaka. Wróciłem następnie z kokardką, którą nawet nie wiem skąd miałem w szufladzie. Spiąłem loczek na czole psiaka nad jego głową i się uśmiechnąłem.
- Jest uroczy – powiedziałem, patrząc na swoje dzieło. – Nazwałaś go jakoś, czy obawiasz się, że za bardzo się do niego wtedy przywiążesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz