11 sierpnia 2016

Od Narelle C.D: Charlie

Uśmiechnęłam się i jeszcze raz podziękowałam sekretarce, zanim wyszliśmy z budynku. To musiało wyglądać trochę komicznie: szłam nie niosąc praktycznie nic oprócz małego, skórzanego plecaczka, podczas gdy przede mną chłopak w obu dłoniach dzierżył dwie wielkie, notabene moje, torby.
- Może teraz ja pomogę tobie? Daj, wezmę jedną... - zapytałam nieśmiało, doganiając go.
- Nie trzeba, są lekkie.
- Albo po prostu ty jesteś silny... - mruknęłam cicho pod nosem, ukradkiem na niego zerkając. Nie był mocno umięśniony ani bardzo wysoki, ale jego figura wyglądała całkiem dobrze. Ciekawe czy równie dobrze wyglądałby bez koszulki...
- Co? Nie dosłyszałem, mogłabyś po...
- Nic, nic - urwałam.
Uśmiechnęłam się do niego, dając znak, że to nie było nic ważnego. Może lepiej, że tego nie usłyszał. Nie wygląda na kogoś, kto zaciąga dziewczyny do łóżka na pierwszej randce, ani ktoś kto w ogóle ma dziewczynę. Choć przyznaję, niczego mu nie brakuje.
Po drodze zapytałam się go o budynki, które po kolei mijaliśmy. Dowiedziałam się nieco o szkole, co może kiedyś uratuje mnie, zanim całkowicie się tutaj zgubię. Ta szkoła była wielka, o wiele większa niż miejsce, w którym wcześniej mnie trzymano...
Dodarliśmy przed dormitoria.
- Na lewo mieszkają chłopcy, więc my skręcamy w prawo. Normalnie faceci nie mają tutaj wstępu
- Naprawdę? To głupie - żachnęłam się. Spojrzał na mnie, nie byłam pewna, czy był zdziwiony tym, co powiedziałam, czy wręcz przeciwnie.
Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się schodami na drugie piętro. Chłopak rozglądał się ciekawie dookoła, wydawał się być bardziej zafascynowany wyglądem mojego dormitorium ode mnie.
- One naprawdę wyglądają tak samo...
Spojrzałam na niego pytająco.
- Korytarz, drzwi, pokoje pewnie też. Męska część budynku jest identyczna.
Zapisałam w głowie tę informację, na wypadek gdybym kiedyś miała się tam wymknąć. "Kiedyś" znaczy najpóźniej w przyszłym tygodniu.
Minęliśmy publiczną łazienkę, była naprawdę duża. Uśmiechnęłam się kącikiem ust na myśl, co może mnie spotkać w takiej samej łazience, tylko po drugiej stronie budynku... Po co się nad tym zastanawiać, skoro już wkrótce można to sprawdzić?
Zatrzymałam się przed pokojem 169. Przestałam bawić się kluczykami w ręku i jeszcze raz sprawdziłam numer. Wszystko się zgadzało. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Łóżko, biurko, szafki, okno. Wielkie okno. Idealne do obserwacji, bycia obserwowanym i nocnych ucieczek. To, że znajdowaliśmy się na drugim piętrze, nie było dla mnie problemem. Naprzeciw mojego pokoju rosło spore drzewo, ja nie widziałam w nim pięknego pnia. Widziałam drabinę.
Chłopak zostawił moje torby obok łóżka i odwrócił się najwyraźniej z zamiarem wyjścia.
- Hej - zatrzymałam go. - Nie powiedziałeś mi nawet, jak się nazywasz - uśmiechnęłam się uroczo, poklepując obok siebie kołdrę i dając mu znać, by też usiadł. - Jestem Noe.
- Charlie - odruchowo odwzajemnił uśmiech.
- Tak więc, Charlie, opowiedziałbyś mi coś o tej szkole? Możesz zacząć gdzie chcesz, jestem nowa i nie wiem całkowicie nic. A ty zdajesz mi się wiedzieć wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz