Parę kroków do zakrętu, pięć może sześć, tak nie
wiele brakowało, a już bym miała spokój od tego debila. Niestety spokój nie był
mi dany. Poczułam jak cienka ścianka z plastiku tworząca piłkę uderzyła mnie w
tył głowy. Momentalnie odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam na korytarz „dorośnij!”.
Nigdy nie miałam nic do osób, które umiały się bawić, lecz Chrystian jednak
przeginał z ów zabawą. W pewnym momencie jego zachowanie najzwyczajniej na
świecie stawało się dziecinne i niezwykle irytujące. Miałam ochotę chwycić za
kulkę i mu oddać, lecz ten postanowił się przede mną schować. Nie zamierzałam
za nim wbiegać do pokoiku i dlatego też tylko wzięłam głębszy wdech, aby się
uspokoić i kontynuowałam w wcześniej wybranym przez siebie kierunku.
Za zakrętem spotkałam trzy osoby, kojarzyłam ich z
klasy, lecz nigdy jakoś nie skupiałam się na rozmowie z nimi. Świadoma byłam
paru faktów na ich temat, ale znajomymi bym ich nie nazwała. Król, Królowa i
pochlebca. Ładnie się zebrali. Spojrzałam na obiekt ich skupienia i tym samym
zauważyłam drzwi z jakimiś symbolami. Pozwoliłam sobie podejść trochę bliżej i
zagadać.
- Proszę, powiedzcie, że to wyjście, albo
będziecie mieli tu trupa – powiedziałam – nie mnie. Tamtego idiotę – wskazałam w
stronę korytarza, z którego przyszłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz