9 sierpnia 2016

Event: Rosie Thornston

Parę kroków do zakrętu, pięć może sześć, tak nie wiele brakowało, a już bym miała spokój od tego debila. Niestety spokój nie był mi dany. Poczułam jak cienka ścianka z plastiku tworząca piłkę uderzyła mnie w tył głowy. Momentalnie odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam na korytarz „dorośnij!”. Nigdy nie miałam nic do osób, które umiały się bawić, lecz Chrystian jednak przeginał z ów zabawą. W pewnym momencie jego zachowanie najzwyczajniej na świecie stawało się dziecinne i niezwykle irytujące. Miałam ochotę chwycić za kulkę i mu oddać, lecz ten postanowił się przede mną schować. Nie zamierzałam za nim wbiegać do pokoiku i dlatego też tylko wzięłam głębszy wdech, aby się uspokoić i kontynuowałam w wcześniej wybranym przez siebie kierunku.
Za zakrętem spotkałam trzy osoby, kojarzyłam ich z klasy, lecz nigdy jakoś nie skupiałam się na rozmowie z nimi. Świadoma byłam paru faktów na ich temat, ale znajomymi bym ich nie nazwała. Król, Królowa i pochlebca. Ładnie się zebrali. Spojrzałam na obiekt ich skupienia i tym samym zauważyłam drzwi z jakimiś symbolami. Pozwoliłam sobie podejść trochę bliżej i zagadać.
- Proszę, powiedzcie, że to wyjście, albo będziecie mieli tu trupa – powiedziałam – nie mnie. Tamtego idiotę – wskazałam w stronę korytarza, z którego przyszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz