12 sierpnia 2016

Event: Chrystian Samuel Van de Luitgarden

- Nie wymądrzaj się, skarbie. - wyszedłem z korytarza - Przecież widać jak zmyślasz, bo do mnie ciągniesz. - dodałem niby pół żartem.
Chwilę przeleżałem w kulkach, oczywiście nie zamykając drzwi, i czekałem aż panna z humorami sobie pójdzie. Kobiety wkurzać można, ale z umiarem, żeby im jajniki z mózgiem nie zamieniły się na miejsca. Co widać na przykładzie zabijającej wzrokiem Rosie, która chyba jest przed okresem albo w trakcie.
- Niby jak ciągnę? Ciągnąć to mogę twojego trupa, jak się nie zamkniesz. - fuknęła z ironią.
- Dobrze dobrze. - machnąłem ręką - Jak stąd wyjdziemy to możesz mi godzinami zrzędzić co byś mi ciągnęła. - i odwróciłem się w przeciwną stronę.
Z jej ust nie wypłynęło już żadne słowo tylko krótkie warknięcie. Kicia mnie lubi, pomyślałem sarkastycznie i zaśmiałem się pod nosem.
Tam, przy windzie stoi już w sumie czworo uczniów. Postanowiłem się nie wtrącać. Co dwie głowy to nie jedna, ale za dużo to też niedobrze. Niech sobie główkują.
Rozglądałem się w przeciwnym korytarzu, tym z malowidłem na końcu. Krytykiem sztuki nie jestem, lecz widać że autor musiał to wiele godzin pracy tworzyć.

To nie jest zwyczajny obraz z czasów rewolucji (tak mi się zdaje) przedstawiający generała na swym śnieżnobiałym rumaku, w blasku słońca i chwale ludu. Symbolizuje rychłą przegraną młodego człowieka i śmierć przez rozdeptanie końskimi kopytami. Wszystkie detale, jak fale w kałuży czy strzelający w oddali żołnierz, dają efekt jakby się oglądało scenę wyjętą z historii... O rany! Rzeczywiście muszę sobie znaleźć życie... Poza krótkimi zdaniami wymienionymi z kumplami teoretycznie nie mam nic do robienia, przez co oglądam przez internet bohomazy... Wracając do obrazu, koń kasztanowaty i chłopak zdawało się że głowy mają skierowane w jedną tą samą stronę. Niby nic ciekawego się tam nie znajdowało, ale co by było gdyby odchylić obraz do góry nogami? Wciąż miałoby się takie wrażenie?

Mistrz Gry: Jakby spojrzeć w kierunku, w którym to spoglądał łeb koński i ludzki, zauważyłoby się zaledwie kąt pokoju, gdzie to dwie ściany spotykały się z sufitem. Kąt udekorowany pajęczyną, na której to siedział pająk i uważnie obserwował Chrystiana swoimi licznymi oczyma. Wielki on być nie był, typowy maluch na długich nogach, co to żywi się jedynie muchami. Gdyby Chrystian odwrócił obraz do góry nogami i podążył znów za wzrokiem postaci, to... znów by zobaczył kąt pokoju, lecz tym razem dwie ściany łączące się z dywanem, pokrywajacy starą drewnianą podłogę. A w ów kącie niewielką dziure, taką zaledwie na dwa trzy palce, w zależnie od ich wielkości. Mogłoby się wydawać, że coś wystaje z ów kącika. Jakby skrawek papieru. Ale czy to nie była tylko wyobraźnia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz