Osobę, którą to spotkała Naomi nie mogłem być ja.
W nocy leki przeciw bólowe przestały działać, a ja byłem niezdolny do
zaśnięcia. Oznaczało to również, że moje kręcenie się w łóżku obudziło parę
razy Mephiego. Nowa dawka leków jednakże szybko zaczęła działać, a ja znów
mogłem wrócić do krainy snów. Sytuacja powtórzyła się nad ranem, kolejna porcja
leków i zmartwiony Mephistopheles. Na pytanie czy czegoś nie potrzebuję,
odpowiedziałem wnet, ze tylko by ten mnie przytulił. Zrobił to ostrożnie,
uważając na me obolałe ciało. Wyszedł jednak w końcu na lekcje i to jego
spotkała Naomi.
- Uważaj na siebie, dziewczynko – powiedział w
trakcie przechodzenia obok niej obojętnie.
- Jak jeszcze nie zauważyłeś, jestem dużą
dziewczynką, która potrafi o siebie zadbać. Więc nie musisz się martwić, mój
drogi – odparła, uważnie śledząc go wzrokiem.
- Nie martwiłbym się o kogoś takiego –
stwierdził chłodno.
- Mogę to samo powiedzieć do ciebie – ta zaś
uśmiechnęła się lekceważąco.
- Mów, co chcesz, twoje słowa nie mają zbytniej
wartości, są takowo puste jak twój umysł. Rozmowa z tobą jest jak utrzymywanie
uprzejmości przy rozpieszczonej trzylatce. Która zbytnio nie rozumie, iż
powinna przestać marnować tlen na swoje słowa – widać było, że chce zakończyć
tę rozmowę, a jednak Naomi tego nie zrozumiała. A może też zrozumiała, ale nie
chciała dać Mephiemu tej przyjemności? W zamian spojrzała na niego jak na
debila i kontynuowała swoje odpowiedzi.
- Powtarzasz się z tym dzieckiem – oparła się
plecami o okno - ładnie układasz słowa w zdania, ale to nie wszystko by
poradzić sobie w życiu.
- Ta rozmowa dobiegła końca, jak już mówiłem,
niepotrzebnie marnujesz tlen otwierając usta.
Wyglądało na to, że Mephiemu znudziło się już.
Widać to było po jego znudzonym wyrazie twarzy i powolnemu odchodzeniu. A może
nie wyrażał znudzenia tylko zwykłą obojętność? Trudno mi było to stwierdzić, bo
w końcu nawet nie byłem świadom ich rozmowy. Aktualnie większym problemem była próba
zagrania na konsoli, mając jedną rękę w gipsie. Próbę tę w końcu przerwałem i w
zamian z nudów włączyłem sobie film. Ten trwał około godzin, jak to filmy mają
w zwyczaju, i nie wiedziałem, co dalej zrobić. Akurat wtedy odwiedził mnie mój
ukochany współlokator. Uśmiechnąłem się do niego i spędziliśmy razem przerwę na
rozmowie. Potem na przerwie obiadowej poszedłem z nim do stołówki. Pomógł mi z
zabraniem jedzenia, a ja rozglądałem się okazjonalnie po stołówce. W pewnym
momencie nawet zauważyłem jednego z dwójki chłopaków, którzy odpowiadali za mój
aktualny stan. Nie spocząłem uwagi na nim zbyt długo, nie chcąc, aby Mephi
zwrócił na to uwagi. Nie chciałem by zbędnie się za to brał i miał potem
kłopoty. A tamten i tak nie rwał się do rozmowy z nami. Zero kultury w tych
ludziach.
Po dłuższym zapewnianiu chłopaka, że nic mi nie
będzie. Mephistopheles opuścił mój stolik zmuszony spotkaniem z kimś tam.
Zbytnio nie skupiłem się na jego słowach. Równie dobrze mógł być wezwany przez
samego dyrektora. I chwilę po tym jak ten wyszedł do stołu, przy którym
zajmowałem się jeszcze kartonikiem soku pomarańczowego, podeszła Naomi.
Powitałem ją wesołym uśmiechem i paroma słowami.
- Hejka, jak tam nastrój? Zgaduję, że nudne lekcje
są – zaśmiałem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz