10 stycznia 2016

Od Nicodem'a C.D: Mike

Miesiąc naprawdę mijał zadziwiająco szybko, nawet nie zauważyłem, że zaniedbywałem kontakt z matką, a co dopiero z bratem. Jednak to jest życie, nie stoimy w miejscu, nie patrzymy w przeszłość, bo po co rozpatrywać coś co już było? Kiedyś popełniłem wielki błąd, błąd który gdzieś zostawił w mojej psychice swój odcisk. Nie chciałem znowu wracać do tego co się stało, to co zrobiłem jest niewybaczalne.. Może dlatego boje się pozwolić kogoś skrzywdzić? Dlatego, że nie chcę przypominać sobie tego co robiłem? Po prostu mam już dość tego wszystkiego, staram się naprawić krzywdy i błędy, a zmiana na lepsze to jest to co aktualnie potrzebuję, aby zabić to co mnie gryzie wewnątrz. Tego dnia poszedłem na airsoft ze swoimi znajomymi, mieliśmy zamiar trochę poćwiczyć, a potem wrócić do swoich domów. Naszym umówionym miejscem spotkania był wiadukt, takie miejsce wybrał Naile. Zdziwiłem się nie ukryję tego, ale bez narzekania stawiłem się na miejscu o danej godzinie. Oparłem się o ścianę i patrzyłem na ulicę przed sobą, na auta, które przemieszczały się z większą prędkością, od tej z jaką mogli się poruszać. Minęło może parę minut, tak z trzy, a zza rogu ujrzałem znajomą czuprynę. Mój młodszy "brat" właśnie pędził w moją stronę rozpromieniony, ciekaw byłem co było powodem jego szczęścia.
- Siemka.. - uśmiechnąłem się do niego lekko czochrając jego włosy.
- Kapitanie nie uwierzysz! Zgadnij kto nas wylosował! - powiedział podekscytowanym głosem.
Jego nogi nie chciały na chwilę się zatrzymać, chodził w kółko, przez co powoli zaczynało mi się kręcić w głowie. Westchnąłem cicho i położyłem dłonie na smukłych ramionach Naile'a, ten zerknął niepewnie w moje oczy nie wiedząc co chcę zrobić.
- Niech zgadnę... Black Ravens? - zaśmiałem się cicho, a ten rozbawiony tylko skinął głową rzucając mi się na szyję. Nie spodziewałem się tego i prawie poleciałem w tył, ale na szczęście w miarę szybko złapałem równowagę. -Eh, będzie ciężko, a gdzie reszta? Mieli tu być wszyscy o tej godzinie, a na razie jesteś tylko ty...- zmrużyłem lekko oczy patrząc na niego podejrzliwie.
- Czekają tutaj w knajpce, stwierdzili, że nie chce im się stać.. - nadymał policzki.- Straszne z nich lenie..~ - westchnął udając przygnębionego.
Poklepałem go lekko po plecach by się nie przejmował i szedłem za nim. Po paru minutach znaleźliśmy się w malutkiej restauracji. Jak zawsze do moich uszu dobiegał śmiech Danny'iego, który opowiadał kawały. Charlie machnął tylko ręką bym usiadł obok i brał się za jedzenie. Jeny, w co ja się wpakowałem? No cóż, nie miałem wyjścia, nasz dzisiejszy trening miał polegać na opieprzaniu się, jednak nie zezwoliłem na to. Kiedy moja drużyna wygadała się pierwsze co zrobiłem to oznajmiłem im, że idziemy na ćwiczenia, a jeżeli komuś się nie chce to zostanie wystawiony na mięsko armatnie przy starciu z BR. Nikt nie chciał pierwszy odpaść, więc zadziałało. Poszliśmy zwartą grupą na plac, każdy miał przy sobie broń do Airsoftu. W miejscu treningowym znajdowały się tarcze z ruchomym celem, kukły i inne różności do ćwiczeń. Pilnowałem ich i siebie przez dobre dwie godziny, najbardziej na materacach, gdzie trenowaliśmy boks. Naile był już zmęczony, a na dodatek cały mokry jak pozostali.
- Dobra ja się zmywam, mam coś ważnego do zrobienia.. - mruknąłem.
Szczerze śpieszyło mi się do akademika. Martwiłem się, że Michaelowi coś się stało pod moją nieobecność. Co z tego, że nie byłem już królem? To uczucie było silniejsze ode mnie, nie umiałem tego zatrzymać. Zaczynałem sobie wyobrażać, że ktoś go gwałci w łazience akademika, albo co gorsza gdzieś w krzakach.
Te myśli naprawdę mnie przytłaczały. Wpadłem do pokoju i odrzuciłem broń na łóżko, zerknąłem na siedzącego chłopaka.
- Kto tym razem cię pobił?- westchnąłem cicho.
Wziąłem z przyzwyczajenia apteczkę i mimo protestów Mikiego posmarowałem jego siniaka maścią, a następnie odkaziłem jego lekkie zadrapania wolno przejeżdżając po nich wacikiem nasączonym spirytusem. Upewniłem się jeszcze, że wszystko zostało dokładnie odkażone, a dopiero potem odłożyłem apteczkę na miejsce. Wyjąłem paczkę ciasteczek czekoladowych, chyba były jego ulubione bo się ucieszył.
- A tak poza tym jak ci minął dzień? - spytałem kładąc się na łóżku. - Znalazłeś kartę? - założyłem ręce za głowę.
Chciałem wiedzieć co mu się przytrafiło, wyglądał jakby był co najmniej poturbowany przed bandę downów, albo eh..., nieważne~.

< Miki? rozgadaj się xp >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz