Strony

26 grudnia 2017

Od Chanyeol'a C.D: Lucas

     Czułem, jak duma mnie rozpiera. Moje zdolności aktorskie były coraz lepsze, zdołałem nawet nabrać Lucasa. I to jeszcze jak... aż cały zbladł! Ciesząc się ze swojego sukcesu zaniosłem się śmiechem, świętując wygraną nad przyjacielem. Chciał sobie pożartować, ale go zaskoczyłem. Nie mogłem się uspokoić i prawie turlałem się po ziemi, gdy nagle usłyszałem ciche stuknięcie. Wtedy zrozumiałem, że coś było nie tak. Przecież normalnie Lucas śmiałby się razem ze mną...
     Podniosłem głowę i zobaczyłem swojego towarzysza, leżącego bez ruchu na ziemi. Szybko zacząłem gramolić się na kolana, przybliżając się do przyjaciela. Położyłem mu rękę na ramieniu, potrząsając nim delikatnie.
- Lu... Lucas? - mruknąłem zaniepokojony. - Co... Co ci jest?
Oczywiście mi nie odpowiedział. Nachyliłem się nad nim, żeby sprawdzić oddech. Oddychał normalnie, serce też biło tak, jak powinno. Zemdlał..? Potrząsnąłem nim lekko jeszcze kilka razy, ale nadal leżał bez ruchu, cały blady, a na jego czole zobaczyłem kilka kropelek potu. Nie do końca wiedziałem, co zrobić, a przecież nie mogłem bezczynnie siedzieć. Nie mogłem też pozwolić sobie na panikowanie.

     Chwyciłem Lucasa w ramiona i podniosłem go z ziemi, z pewnym trudem stając na nogach. Problemem nie był jednak dodatkowy ciężar w postaci bezwładnego ciała chłopaka, lecz boląca noga. Trzymając Lucasa na rękach nie mogłem przecież zabrać kul. Postanowiłem wierzyć w swój zmysł równowagi i pokuśtykałem w stronę drzwi.
Wyszedłem na całkowicie ciemny korytarz. Spojrzałem w dal, jednak nie było widać jego końca. Przełknąłem ślinę i ruszyłem niepewnie do przodu. Dla lepszej równowagi oparłem się jednym ramieniem o ścianę. Nawet mimo tego, że Lucas był nieprzytomny, poprawiłem go nieco w swoich ramionach, tak, żeby było mu wygodniej, po czym przycisnąłem go mocniej do siebie i kontynuowałem wędrówkę przez egipskie ciemności. 
     Kuśtykanie przy ścianie i wędrówka przez pół dormitorium trochę mi zajęły, ale ostatecznie wyszedłem z Lucasem na zewnątrz. Teraz musiałem tylko trafić jak najszybciej do pielęgniarki... Wystarczyło, żebym przeszedł po prostej drodze, jednak teraz nie miałem niczego, o co mógłbym się oprzeć. Zebrałem się w sobie. Nie mogłem przecież się poddać, Lucasowi mogło coś być. Stresowałem się przez to, że cały czas był nieprzytomny. Znów poprawiłem przyjaciela, mocniej go obejmując. Miałem właśnie ruszyć do przodu, gdy nagle poczułem, jak chłopak rusza się w moich ramionach. Spojrzałem w dół i od razu napotkałem jego zaskoczone spojrzenie.
- No nie... Teraz się budzisz? - prychnąłem. - Nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś! Nie próbuj mi się tu teraz kręcić, idziemy do pielęgniarki zobaczyć, czy nic ci nie jest. - skarciłem go.
     O dziwo Lucas nawet nie odpyskował, może jeszcze nie doszedł do siebie. Chociaż parę razy prawie zaliczyłem bliskie spotkanie z ziemią, udało mi się donieść przyjaciela do gabinetu pielęgniarki. Na szczęście był otwarty, więc od razu wniosłem Lucasa do środka, po czym wyszedłem i poczekałem na zewnątrz. Okazało się, że chłopak faktycznie tylko zemdlał i nic mu nie jest, ale powinien trochę odpocząć.
     W drodze powrotnej kuśtykałem kawałek za Lucasem, ponieważ po wcześniejszym spacerze bez kul strasznie rozbolała mnie noga. Starałem się jednak zachować normalny wyraz twarzy i uparcie nie pozwalałem Lucasowi robić mi za podpórkę. Gdy przyjaciel wszedł do pokoju i miał już zamknąć drzwi, wślizgnąłem się za nim.
- Chyba nie myślałeś, że zostawię cię samego po tym, jak zemdlałeś. - mruknąłem. - I tak masz dodatkowe łóżko, zostaję dzisiaj u ciebie.
     Zastanawiałem się, czy nie powinienem uprzedzić Fabiena, jednak było na tyle późno, że z pewnością już spał, dlatego też zdecydowałem, że jutro go przeproszę.
Z ulgą usiadłem na podłodze, po czym ściągnąłem kołdrę z dodatkowego łóżka i dokładnie się nią opatuliłem. Spojrzałem na Lucasa i poklepałem miejsce obok siebie.
- Chodź, musimy dokończyć ten głupi film.
     Przyjaciel wyszczerzył zęby w uśmiechu i usiadł przy mnie na podłodze. Chociaż myślałem, że już nic nie wykombinuje, jeszcze kilka razy próbował mnie wystraszyć. Na szczęście nie tak bardzo, jak za pierwszym razem. Nienawidziłem horrorów, a teraz Lucas się o tym dowiedział i perfidnie to wykorzystywał. Nie miałem mu tego za złe... Przynajmniej było zabawnie. Ucieszyłem się, gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Przeciągnąłem się, po czym spojrzałem na Lucasa.
- Nie mdlej więcej, okej? Wystraszyłeś mnie tym bardziej, niż swoim makijażem. - zaśmiałem się, czochrając lekko jego włosy.
     Byłem na tyle zmęczony, że zaraz po tym zasnąłem. O dziwo nie miałem żadnych snów i spałem spokojnie aż do rana. Pewnie spałbym jeszcze dłużej, gdyby nie obudziło mnie nagłe uderzenie w plecy. Zdezorientowany podniosłem się szybko. Niespodziewanie obok mnie pojawił się Lucas, który... Spał.
Rozejrzałem się po pokoju. Zasnąłem na podłodze, a rozkopana kołdra na łóżka Lucasa podpowiadała mi, że musiał się mocno kręcić. Tak mocno, że spadł z łóżka na mnie, a gdy się podniosłem zsunął się z moich pleców.
- I nawet się nie obudził... - prychnąłem, po czym uśmiechnąłem się lekko.
     Spojrzałem na chustkę, którą od wczoraj miałem zawiązaną na ręce. To miłe ze strony Lucasa, że próbował mi pomóc. Przeniosłem wzrok na jego rękę, którą wczoraj opatrywałem. Bandaż dobrze się trzymał, jednak było widać prześwitującą przez niego krew. Zacząłem szturchać przyjaciela.
- Jeszcze pięć minut... - wymruczał w podłogę.
- Żadne pięć minut. Ruszaj zadek, muszę zmienić ci opatrunek. A potem pójdziemy coś zjeść. Mogę załatwić ci sernik... - dodałem, widząc brak entuzjazmu chłopaka.
     Gdy wspomniałem o serniku Lucas od razu się wyprostował, chociaż wciąż był mocno zaspany.
- Nie można było tak od razu? - zaśmiałem się.
- To z sernikiem to prawda? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
Pokiwałem głową.
- Mogę załatwić ci to ciasto, ale najpierw siedź spokojnie i daj mi zmienić bandaż.
- A co z nim nie tak?
Lucas już chciał spojrzeć na rękę, ale chwyciłem go szybko pod brodę. Zerknąłem na ślad krwi na bandażu, który stał się wyraźniejszy. Najpewniej nie było to nic poważnego. Po prostu kręcąc się w pościeli chłopak podrażnił trochę ranę i znów zaczęła krwawić. Zdążyłem już się zorientować, że Lucas nie lubi widoku krwi. Zastanawiałem się, czy widok szkarłatnej cieczy na mojej ręce sprawił, że wczoraj zemdlał.
- Nie patrz na to. - powiedziałem, wciąż podtrzymując dłonią jego brodę. - Nie chcę, żebyś znowu mi odleciał. Masz gdzieś tutaj bandaż?
- Uhm... Możliwe, że będzie w łazience. Powinien gdzieś być, ale nie mam pojęcia, gdzie. 
Poszedłem we wskazane przez Lucasa miejsce. Przeraziłem się, widząc panujący tam chaos.
- I ja mam tu coś znaleźć? - rozejrzałem się zagubiony. - Lucas, chodź tu i pomóż mi szukać, proszę. Tylko nie patrz na swoją rękę.
- Dlaczego? - spytał zaczepnie.
- Już ci powiedziałem. Nie powinieneś patrzeć na krew, więc po prostu mnie posłuchaj. - stwierdziłem. - A teraz znajdź mi bandaż. Im szybciej się z tym uporamy, tym szybciej dostaniesz swój sernik. - oznajmiłem, zachęcając Lucasa do poszukiwań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz